Renesans Williama Carvalho

2021-09-29 10:42:15; Aktualizacja: 3 lata temu
Renesans Williama Carvalho Fot. A.Ivanov_Football / Shutterstock.com
Kamil Freliga
Kamil Freliga Źródło: Transfery.info

Portugalski defensywny pomocnik William Carvalho był już latem jedną nogą poza Betisem. Ostatecznie został jednak w klubie, odzyskał zaufanie Manuela Pellegriniego i znów stanowi o sile „Verdiblancos”.

29-latek był gorącym towarem na rynku transferowym po EURO 2016. Na turnieju we Francji odgrywał kluczową rolę w drugiej linii reprezentacji Portugalii, która ostatecznie sięgnęła po trofeum.

William Carvalho brał udział w niemal każdej akcji swojej drużyny, regulował tempo gry, imponował jakością podań, ale też umiejętnością odbioru piłki. Pewnym było, że po czempionacie zamieni Sporting na mocniejszy klub. Ostatecznie za 20 milionów euro trafił do Realu Betis.

W Sewilli zastał być może najlepszego trenera, jakiego piłkarz o takiej charakterystyce może sobie wymarzyć. Betis Quique Setiéna chciał być w posiadaniu piłki najchętniej przez pełne 90 minut, gra drużyny opierała się na setkach podań. Portugalczyk z miejsca wywalczył sobie w miejsce w podstawowym składzie i stał się reżyserem bardzo efektownej gry drużyny. Już wtedy mówiło się o ewentualnym odejściu mistrza Europy z Betisu, ale do jeszcze mocniejszego klubu. Najpoważniej zainteresowany wydawał się być Manchester United.

Poza rozgrywaniem piłki 29-latek to też pomocnik o dobrych warunkach fizycznych, mimo pozornej powolności szybki, gdy już się rozpędzi z piłką przy nodze, lubiący grę box-to-box. O sprowadzeniu piłkarza „Czerwone Diabły” myślały już zresztą podobno w 2014 roku, kiedy to fanem jego talentu był David Moyes.

W całym sezonie 2018/2019 William rozegrał 30 ligowych spotkań dla Betisu i zanotował pięć asyst. Nigdy w karierze nie zanotował większej liczby podań, po których padły bramki. Jeśli dołożyć do tego kluczowe podania, które golem się nie zakończyły i ogólny wpływ na grę drużyny, zainteresowanie wielkich klubów nie mogło dziwić. Ostatecznie jednak tak wtedy, jak i w każdym kolejnym okienku, do odejścia Williama nie doszło, a proporcjonalnie do spadku formy piłkarza, spadał też prestiż potencjalnych nabywców.

W kolejnym sezonie Portugalczyka zaczęły nawiedzać kontuzje. W sumie opuścił przez nie 25 meczów swojej drużyny. W LaLidze William zgromadził tylko 13 występów, z czego prawie połowę w sierpniu i wrześniu. Trener Rubi także widział go w podstawowym składzie, ale szybko przestał móc korzystać z usług wysokiego pomocnika. 

Pierwszy renesans formy Williama przypadł na kolejne rozgrywki. Betis po zajęciu zaledwie 15. miejsca w lidze sięgnął po trenera z dużo większym nazwiskiem. Jak u każdego szkoleniowca, tak i u Manuela Pellegriniego mistrz Europy grał w podstawowym składzie. Zmieniali się tylko partnerzy u jego boku w linii pomocy. Raz był to Guido Rodriguez, raz Sergio Canales, a czasem Andres Guardado. Za zaufanie Portugalczyk odpłacił się trenerowi dwoma golami w trzech pierwszych ligowych meczach, a akurat z bramkostrzelności nigdy nie był jednak znany. Mimo, że gra Betisu stała się bardziej bezpośrednia i już nie tak bardzo oparta na posiadaniu, William nadal był jej ważnym ogniwem.

Jest jednak zawodnikiem, który traci bardzo dużo, nie znajdując się optymalnej formie. Styl gry 29-latka sprawia, że od jego dyspozycji mocno zależy dyspozycja całej drużyny. Z tą natomiast na początku tego sezonu, a i wcześniej przez zazwyczaj krótkie okresy, nie było najlepiej. Najlepiej świadczy o tym sytuacja Williama w drużynie narodowej.

Fernando Santos obdarzył go wyjątkowo wielkim zaufaniem i mimo, że Portugalczycy nie mogą narzekać na brak środkowych pomocników, konsekwentnie stawiał na niego, także na wielkich turniejach. William grał więc na MŚ 2018 w Rosji i podczas finałów pierwszej edycji Ligi Narodów. Nawet nie mając podstawowego miejsca w składzie Betisu, wyszedł także w pierwszej jedenastce na tegorocznym EURO 2020.

Wyglądał jednak bardzo słabo. Para bliźniaczo do siebie podobnych pomocników William - Danilo nie sprawdzała się i selekcjoner musiał szukać zmian, których ofiarą zasłużenie padał piłkarz Betisu.

Forma nie wróciła zaraz po Mistrzostwach Europy. W pierwszych trzech meczach tego sezonu Pellegrini dał Williamowi zaledwie 22 minuty. Powodem takiego stanu rzeczy było też trwające okienko transferowe. Kolejnym po Manchesterze United, Evertonie i Leicester angielskim klubem, z którym łączono piłkarza, było Norwich. Tym razem potencjalna opłata transferowa obniżyła się do 20 milionów euro, a może nawet tylko połowy tej sumy.

Betis dał pomocnikowi zielone światło na odejście. Zbierał bowiem fundusze na zakontraktowanie Héctora Bellerína, do którego w końcu i tak doszło. W końcówce okna do klubu wpłynęły także oferty od Beşiktaşu i Fulham. Portugalczyk odrzucił je jednak i ostatniego dnia sierpnia powiedział telewizji Gol, że zostaje w klubie.

Pellegrini wobec takiej decyzji swojego podopiecznego postawił sobie za cel odbudowanie jego formy poprzez grę. William wystąpił u boku Rodrígueza w meczach z Granadą i Espanyolem, ale w obu był jeszcze zmieniany. Forma jednak wracała. W spotkaniu ostatniej kolejki ligowej przeciwko Getafe, mistrz Europy zszedł z boiska już dopiero w 90. minucie. Po meczu bardzo chwalił go sam szkoleniowiec.

– Stał się bardziej kompletnym piłkarzem. Latem nie pozwoliłem mu odejść, wiedziałem, że tu jest jego miejsce.  Moim obowiązkiem jest wymagać od niego jak najwięcej i cieszę się, że William daje z siebie wszystko – powiedział po meczu, rzucając nowe światło na brak letniego transferu z udziałem byłego pomocnika Sportingu.

Rzeczywiście, w meczu z Getafe William przypominał już w pełni dawnego siebie. Imponować może szczególni wysoki procent udanych dryblingów. Jako defensywny pomocnik Portugalczyk podjął pięć takich prób i cztery z nich zakończyły się sukcesem. Świetnie też spisywał się ze swoich zadań w destrukcji. Wygrał aż 17 z 22 pojedynków. Pięć z ośmiu posłanych przez niego długich piłek dotarło do celu, ogólna celność podań oscylowała w granicach 85%. Tę ostatnią statystykę na pewno William jest jeszcze w stanie poprawić, ale z drugiej strony Betis nie gra już tak, jak za czasów Setiéna. Hiszpańskie media po spotkaniu pisały też, że liczby nie mogą oddać tego, jak w dobrej dyspozycji znalazł się Carvalho, bo kluczowe w jego grze było to, co robił bez piłki przy nodze. 

Trener Manuel Pellegrini w rozmowie z klubową telewizją przyznawał na początku września, że jego pomysł na grę różni się od tego, jak o piłce i grze w pomocy myśli sam zawodnik. Szkoleniowiec przyznał jednak, że z nim drużyna jest lepsza, niż bez niego i dlatego tak ważne było przywrócenie Williamowi odpowiedniej formy. Powiedział też, że wymaga od niego bardzo dużo, szczególnie jeżeli chodzi o regularność, bo jeżeli chodzi o samą jakość, to niewielu kolegów z drużyny może mu dorównać.

– Wszyscy mamy zalety i wady. William ma wiele cech, których inni nie mają, ale inni mają pewne cechy, których brakuje Portugalczykowi. Nie mogę prosić Williama, aby grał jak Guido Rodríguez, ponieważ Guido ma inną mentalność. Ale nie mogę prosić Guido, aby był Williamem, ponieważ on nie ma takiej techniki. Są to zupełnie inne cechy, a jednym z zadań trenera jest ich połączenie, które sprawia, że zespół jest mocniejsze pod każdym względem. To właśnie staramy się robić co tydzień – stwierdził trener zapytany o brak zaangażowania, który kibice czasem zarzucają pomocnikowi.

William Carvalho wydaje się więc być odzyskany dla zespołu. Dobra gra w kolejnych meczach pewnie znowu obudzi zainteresowanie potencjalnych nowych pracodawców. Wrócić może oczywiście temat każdego z wcześniej zainteresowanych klubów, w tym niewymienionej jeszcze Benfiki.

Idealnego kandydata na zastąpienie Francka Kessié'ego, któremu latem kończy się kontrakt, widzi też w osobie Williama AC Milan. Dokładnie tak jak w przypadku Iworyjczyka sprowadzonego z Atalanty, różnica w przydatności dla drużyny pomiędzy Portugalczykiem w formie i bez formy jest jednak bardzo duża. Obecnie znów możemy oglądać jego lepszą wersję.