Pod wodzą Rodgersa „The Reds” zajmują piąte miejsce w tabeli Premier League i do samego końca rozgrywek będą walczyć o miejsce premiowane awansem do europejskich pucharów. W niedzielę stracili natomiast szansę na zdobycie Pucharu Anglii, przegrywając w półfinałowym spotkaniu z Aston Villą 2-1.
42-latek jest pierwszym menadżerem Liverpoolu od 1950 roku, który w czasie trzyletniej pracy z klubem nie zdobył żadnego trofeum. Statystki jednak go nie zniechęcają i ze spokojem patrzy ku przyszłości na Anfield Road.
Zapytany o to, czy będzie w czasie następnej kampanii przewodził Liverpoolowi odparł: - Zdecydowanie tak. Nikt nie poprowadzi klubu lepiej ode mnie. Taka jest rzeczywistość. Jeszcze trzy miesiące temu byłem przecież taktycznym geniuszem, który podniósł poziom tej drużyny. Przegraliśmy kilka ważnych spotkań i nagle nie jestem już taki dobry. To jest właśnie piłka nożna, takie sytuacje się zdarzają, ludzie wokół nieustannie spekulują.
Menadżer zespołu z miasta Beatlesów postanowił również skomentować doniesienia, według których jego miejsce na ławce rezerwowych Liverpoolu miałby zająć Jürgen Klopp.
- Zawsze będą trenerzy łączeni z tą posadą, ponieważ Liverpool jest wielkim klubem. Odkąd tu pracuję, w mediach pojawiło się wiele nazwisk w tym kontekście. Nasza drużyna jest znana na całym świecie, nic więc dziwnego, że jeśli przytrafi się nam kilka słabszych spotkań, pojawiają się spekulacje – dodał Rodgers.
W ostatnich pięciu ligowych meczach „The Reds” odnieśli trzy zwycięstwa i zanotowali dwie porażki (z Arsenalem i Manchesterem United).