Skandaliczny absurd w lidze, która marzy o byciu poważną. Sędzia przetrzymywany przez... kilka godzin!
2015-10-30 13:59:24; Aktualizacja: 9 lat temuSkala absurdu w tureckiej lidze osiągnęła najwyższe poziomy. Co więcej, za sprawą Trabzonsporu, reprezentującego przecież kraj w europejskich pucharach.
W 10. kolejce wspomniany zespół podejmował u siebie Gaziantepspor i przez długi czas przegrywał 0:2. Ostatecznie spotkanie zakończyło się remisem 2:2, choć zdaniem gospodarzy niesłusznie, bowiem sędzia powinien w końcowych minutach podyktować ewidentną jedenastkę. Reakcje kibiców, piłkarzy i trenera były bardzo żywiołowe, a znając specyfikę tamtego kraju - ostrzelanie klubowego autokaru, zamieszki pełne przelanej krwi - to atmosfera rodząca najgłupsze pomysły. Niesamowitym darem przewidywania przyszłości musiałby jednak posługiwać się ten, kto założyłby, że emocji nie wytrzymają nie fani, a działacze, ludzie w teorii poważni, profesjonalni, imający się raczej metod dyplomatycznego wyrażania niezadowolenia.
Ibrahim Haciosmanoglu, prezes Trabzonsporu, najwyraźniej poczuł się tak okradziony z potencjalnej wygranej (rzut karny to przecież jeszcze nie bramka, jak mawia stare boiskowe przysłowie), że podjął, być może, najbardziej irracjonalną decyzję w swojej karierze zarządzającego. Można zrozumieć obelgi, parę niecenzuralnych słów skierowanych w stronę arbitra - w końcu w afekcie robi się różne rzeczy - nawet jakiś akt bezpośredniej przemocy wydawałby się przypuszczalny, a tymczasem szef tureckiego klubu przeszedł sam siebie. Zarządził areszt tymczasowy dla sędziego.
Cagatay Sahan był przetrzymywany przez kilka godzin - nie wiadomo jednak po co, w jakim celu. Można jedynie domyślać się, że to swego rodzaju nauczka na przyszłość. Uwolniono go dopiero na wniosek przewodniczącego Tureckiej Federacji Piłkarskiej, która wszczęła już stosowne postępowanie w tej sprawie. Odpuszczać nie zamierza jednak Trabzonspor, nie bardzo widzący coś złego w tej sytuacji, poza wypaczeniem wyniku. Włodarze zamierzają przedstawić stosowne odwołanie, licząc że dojdzie do powtórzenia spotkania. Fakt jest bowiem taki, że powtórki telewizyjne rzeczywiście udowadniają sędziowską pomyłkę.