Słonie depczą białostockie pszczoły i zbliżyły się do ligowej czołówki

2015-12-16 19:24:49; Aktualizacja: 8 lat temu
Słonie depczą białostockie pszczoły i zbliżyły się do ligowej czołówki Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

Tym razem śnieg nie przeszkodził piłkarzom w rozegraniu spotkania. Jagiellonia po słabej grze i skandalicznym zachowaniu po końcowym gwizdku sędziego wraca z niczym do Białegostoku.

Niespełna trzy tygodnie, które minęły od pierwotnego terminu spotkania pomiędzy Termaliką Bruk-Bet Niecieczą, a Jagiellonią Białystok były czasem wielkiego oczekiwania. Szczególnie na... prognozę pogody, która mogła okazać się błogosławieństwem lub przekleństwem niecieczan oraz (co równie istotne jak warunki atmosferyczne) pierwsze zwycięstwo beniaminka na nowym obiekcie. Kibice gospodarzy licznie zgromadzili się dziś wieczorem na Stadionie Bruk-Bet, by głośno dopingować swoją drużynę, a ona zdecydowanie nie rozczarowała.

Starzy znajomi

Dawid Plizga, Dawid Sołdecki, Dariusz Jarecki i Pavol Stano – co łączy wymienioną czwórkę ze stolicą Podlasia? Zawodnicy „Słoni” w swojej historii mieli okazję ubierać barwy żółto-czerwone i każdy z nich chciał udowodnić białostoczanom, że mała miejscowość w powiecie tarnowskim nie należy do tych gościnnych.

Swoją rolę w przygotowaniu zawodników odegrał trener Termaliki. Piotr Mandrysz z grona byłych zawodników „Jagi” wystawił Plizgę oraz Sołdeckiego i nie zapomniał o odpowiednim zmotywowaniu swoich podopiecznych. Po końcowym gwizdku sędziego Musiała na największe pochwały zasłużył kapitan „Słoni”, który w trudnym momencie wykorzystał rzut karny podyktowany po faulu Romanchuka na Kędziorze, a przez całe dziewięćdziesiąt minut nieustannie dbał nie tylko o szeregi obronne, ale również motywację kolegów. 

Dwa kwadranse? Mało!

Dziwna historia z tą Jagiellonią. Po dwóch świetnych meczach wyjazdowych w Lubinie (wygrana 2:0) i w Chorzowie (zwycięstwo 4:0) piłkarze Michała Probierza odwiedzają małą Niecieczę i dostają oklep. Patrząc na grę białostoczan nie sposób nie przypomnieć sobie znanego serialu „Zagubieni”. 48 pasażerów lotu 815 z Sydney do Los Angeles rozbija się na tajemniczej wyspie. Po katastrofie oszołomieni tragedią bohaterowie budzą się w szczątkach wraku samolotu, a pierwszy na ich ratunek rzuca się Jack Shephard.

W dzisiejszym spotkaniu w rolę zagubionych rozbitków udanie wcielili się piłkarze Jagiellonii. Zawodnicy Michała Probierza mecz rozpoczęli w dobrze znanym wyjazdowym stylu (cofnięcie się na własną połowę, odbiór piłki i kontratak), ale sił (chęci?) starczyło tylko na kilka minut. Białostoczanie niemrawo próbowali zakładać pressing na połowie przeciwnika, ale w całym spotkaniu wyszło im to góra dwa razy. Lepszego zaproszenia do cierpliwego budowania ataku pozycyjnego gospodarze nie mogli sobie wymarzyć. W Niecieczy nie funkcjonowały również najostrzejsze żądła „Jagi”. Przez większą część spotkania ani Karol Mackiewicz, ani Przemysław Frankowski nie zdołali stworzyć sytuacji, która pozwoliłaby na zdobycie choćby kontaktowej bramki, a to co w pierwszych trzech kwadransach zagrał Konstantin Vassiljev zakrawa o kpinę. Gra w chodzonego wyprowadziła z równowagi również trenera Probierza i Estończyk drugą połowę oglądał już z perspektywy ławki rezerwowych. Jagiellonia obudziła się dopiero po godzinie gry. Wtedy więcej zamieszania w szeregach obronnych robili Mackiewicz z Frankowskim, ale większość dośrodkowań lądowała na głowach wysokich stoperów gospodarzy, a świetnego, prostopadłego podania z końcówki meczu nie wykorzystał Karol Świderski.

Wracając do wspomnianego serialu „Zagubieni” jedyną wyróżniającą się postacią w szeregach gości był Bartłomiej Drągowski, który świetnymi interwencjami starał się „uleczyć” schorowany białostocki organizm. Chociaż młodemu golkiperowi „Jagi” przypadła rola serialowego Jacka, nie zdołał on uratować swojego zespołu, który z poważnego meczu zrobił sobie wiejski festyn. Żenujące przedstawienie dokończyli główni aktorzy z Michałem Probierzem na czele, który najwięcej pretensji po końcowym gwizdku sędziego miał do... drużyny przeciwników.

Termalica Bruk-Bet Nieciecza wygrywa pierwszy raz na nowym stadionie i zapewnia sobie dobry świąteczny nastrój. Pewne zwycięstwo, strefa spadkowa daleko i miejsce w środku ekstraklasowej tabeli. W takim nastroju można świętować!