THE TIMES: Basta! To już koniec z grą na czas?!
2018-10-02 14:36:50; Aktualizacja: 6 lat temuOsoby odpowiedzialne za przepisy piłki nożnej wznowiły dyskusję nad kwestią rzeczywistego czasu gry.
Nie od dziś wiadomo, że drużyny często starają się zyskać cenne sekundy zwlekając z wykonaniem stałych fragmentów gry. Czas ten można wykorzystać na zaczerpnięcie oddechu, ale także w oczekiwaniu na jego jak najszybsze upłynięcie, co przybliża zespół do zwycięstwa. Jeszcze gorzej jest jednak wtedy, gdy takie obijanie się zawodników ma wyraźny wpływ na znaczne „skrócenie” meczu.
Niechlubnym wynikiem popisali się w zeszły weekend piłkarze Cardiff City i Burnley. Ta druga drużyna wygrała 2:1, a mecz teoretycznie trwał tradycyjnie ponad 90 minut, piłka w grze była jednak znacznie krócej. Statystycy wyliczyli, że w rzeczywistości piłkarze utrzymywali futbolówkę w grze przez zaledwie 42 minuty i dwie sekundy. Był to najkrótszy rzeczywisty czas gry na najwyższym poziomie rozgrywek od czasu Stoke z Aston Villą w grudniu 2013 roku. Wtedy piłka była utrzymywana w grze przez 40 minut i 50 sekund.
Najwięcej czasu zmarnowały wyrzuty z autu piłkarzy Cardiff. Taktyka Walijczyków zakłada dalekie wyrzuty zza linii bocznej, a w tych specjalizuje się Sean Morrison. Problem jednak w tym, iż jest on środkowym obrońcą, zatem za każdym razem musiał pokonywać spory dystans, by wrzucić piłkę w pole karne. Łącznie Cardiff wykonywało 20 autów, co sprawiło, że piłka znajdowała się poza grą przez ponad osiem minut. Średnio na jeden aut trzeba było poświęcić 25 sekund, a najdłuższy czas oczekiwania wyniósł 37 sekund. 10 stałych fragmentów gry zabrało ponad pół minuty gry.Popularne
Wygląda na to, że spotkanie sprawiło, iż miarka się przebrała. „The Times” informuje, że decydenci mają dość i zamierzają działać. International FA Board już wcześniej postawiło sobie za cel wydłużenie rzeczywistego czasu gry w ramach kampanii Play Fair. Obecnie zintensyfikowano dyskusje, które mają na celu znaleźć konkretne rozwiązanie.
Pomysłów jest kilka. Jeden z nich zakłada, że arbiter główny zatrzymywałby swój stoper za każdym razem, gdy piłka opuszcza boisko, a uruchamiałby go dopiero po wznowieniu gry. Wtedy drużyny nie miałyby większego celu w opóźnianiu wykonania stałego fragmentu, ponieważ nie niosłoby to korzyści, może oprócz chwili na złapanie oddechu. Inną propozycją było skrócenie czasu spotkania do 60 minut, przy czym zegar byłby automatycznie zatrzymywany przy okazji każdej przerwy. Wtedy zyskalibyśmy pełną godzinę rzeczywistej gry, niezależnie od czasu trwania przerw, tak jak ma to miejsce w hokeju na lodzie.
Drugi z pomysłów był rozważany wcześniej, lecz nie zyskał zbyt wielu zwolenników. Decydenci w najbliższym czasie postarają się jednak skonstruować listę możliwości, by wybrać najlepszą z nich i rozwiązać problem. Wszelkie zmiany muszą zostać usankcjonowane na corocznym zebraniu IFAB, a to jest zaplanowane na marzec przyszłego roku.