Wyniki osiągane przez neapolitańczyków były bezpośrednim powodem ostrej reakcji ze strony charyzmatycznego 70-latka. Pomimo protestów ze strony Carlo Ancelottiego, postanowił on zafundować piłkarzom karne zgrupowanie. O tym, że była to zła decyzja, przekonał się niedługo potem, kiedy to podopieczni włoskiego trenera stanęli po jego stronie. Na dowód tego nie wywiązali się oni ze swoich obowiązków, unikając po meczu z Salzburgiem kontaktów z mediami. Podobnie zresztą uczynił były szkoleniowiec Realu Madryt, który nie pojawił się na konferencji prasowej. Idąc tym tropem, gracze, wbrew wcześniejszym ustaleniom, nie zostali w ośrodku treningowym, a zwyczajnie rozjechali się do domów.
Nie przypuszczali oni wtedy, jak poważne będą konsekwencje ich czynów. Na jednej z sesji treningowych kibice zaczęli ich obrażać. Zagrozili oni nawet, że jeśli SSC Napoli nie wygra z Genoą, zawodnicy zostaną „zniszczeni”. Dziwnym trafem „Błękitni” zremisowali w tym meczu 0:0, a w międzyczasie okradziono dom Allana, jak również samochód (zabrano radio i nawigację) żony Piotra Zielińskiego.
W efekcie ich najbliżsi zaczęli obawiać się o swoje bezpieczeństwo, a Lorenzo Insigne i spółka mają zwyczajnie żal do Aurelio De Laurentiisa. Podobne odczucia ma część kibiców, dlatego też 70-latek znalazł się w niełatwej sytuacji.
Z pomocą przychodzą jednak Katarczycy, a konkretnie rodzina Al-Thani, która według „Daily Mail” złożyła De Laurentiisowi ofertę kupna SSC Napoli. Opiewa ona na kwotę 560 milionów euro i niewykluczone, że w tej sytuacji Włoch zdecyduje się ją zaakceptować.
Dodajmy, że obecnie poza „Błękitnymi” jest on w posiadaniu trzecioligowego Bari. Tym samym w przypadku przejęcia SSC Napoli, którego prezesem jest od 15 lat, mógłby on w pełni poświęcić się zarządzaniu „Kogutami”.