Reprezentant Polski nabawił się urazu łąkotki w ostatnim spotkaniu minionego sezonu i przez to nie pojechał na Mistrzostwa Europy. Środkowy napastnik ubolewał naturalnie nad tym faktem, ale zamierzał zrobić wszystko co w jego mocy, aby wrócić do normalnych treningów we francuskim zespole w pierwszych dniach sierpnia.
Na początku z obozu OM napływały bardzo optymistyczne informacje w kontekście realizacji tego planu. Niestety musiał on zostać zweryfikowany po przylocie Arkadiusza Milika do Marsylii. Wówczas po przejściu przez niego szczegółowych badań okazało się, że będzie musiał rehabilitować się dłużej niż zakładano. Dlatego też uznano, że najwcześniej wróci do zajęć z resztą drużyny we wrześniu.
27-letni zawodnik długo musiał czekać na otrzymanie takowej zgody, ponieważ dopiero od drugiej połowy miesiąca dołączył do kolegów z ekipy ze Stade Vélodrome.
Z radością o tym fakcie poinformował trener Jorge Sampaoli i liczył na to, że szybko środkowy napastnik dojdzie do formy pozwalającej mu załapać się do kadry meczowej.
Niestety braki fizyczne u reprezentanta Polski okazały się na tyle poważne, że argentyński szkoleniowiec nie zabrał go na spotkania przeciwko Rennes, Angers i teraz RC Lens, o czym powiedział na konferencji prasowej.
- Arek nie będzie dostępny do gry w najbliższym meczu przeciwko Lens. Czuje się dobrze, ale nie trenował jeszcze w pełnym wymiarze czasowym. Wciąż czekamy na „zielone światło” od lekarzy - przyznał opiekun OM.
Sampaoli nie pokusił się tym razem o wskazanie daty potencjalnego powrotu do gry Milika, dlatego pozostaje nam liczyć na to, że znajdzie się on w kadrze na kolejne spotkanie, które będzie ozdobą dziewiątej serii gier w Ligue 1, ponieważ rywalem Olympique'u Marsylia będzie aktualny mistrz - Lille (3 października o godzinie 21:00).