Przedstawiciele „The Reds” nie przygotowali się w należyty sposób do zabezpieczenia środka pola zespołu prowadzonego przez Jürgena Kloppa. Dlatego tuż przed zamknięciem letniego okna transferowego poszukiwali rozpaczliwie zawodnika, który mógłby w wartościowy sposób załatać ewentualne dziury w drużynie w obliczu kontuzji podstawowych graczy.
Ekipa z Anfield postawiła w tej sytuacji dość niespodziewanie na sprowadzenie Arthura Melo. Brazylijczyk wypychany od dłuższego czasu z Juventusu trafił do Liverpoolu w ramach wypożyczenia za 4,5 miliona euro oraz bonus w wysokości 0,3 miliona euro. Ponadto w porozumieniu znalazła się opcja wykupu ustalona na poziomie 37,5 miliona euro.
Utytułowana angielska drużyna nie nastawiała się od samego początku na skorzystanie z możliwości nawiązania dłuższej współpracy z pomocnikiem chyba, że w trakcie sezonu zaimponowałby on niemieckiemu szkoleniowcowi do tego stopnia, by stać się ważną częścią dowodzonego przez niego zespołu.
Nic nie wskazuje na to, żeby 26-letni piłkarz uzyskał aż tak duże zaufanie Kloppa, ponieważ otrzymał do tej pory od niego okazję do pokazania się tylko przez trzynaście minut na tle Napoli (1:4) w Lidze Mistrzów.
W najbliższym czasie Arthur Melo nie poprawi tego... dorobku, ponieważ kontuzja mięśniowa, której nabawił się przed starciem z Rangersami okazała się poważniejsza.
O tym fakcie poinformował James Pearce z „The Athletic”, który przekonuje, że Brazylijczyk podda się lada dzień operacji i jeżeli ta zakończy się sukcesem, to ten wróci do gry najwcześniej za trzy lub cztery miesiące.
W praktyce był gracz Grêmio i Barcelony opuścił kluczową fazę trwających rozgrywek i zapewne po powrocie do pełni sił nie będzie nawet brany pod uwagę przy ustalaniu kadry meczowej Liverpool. Tym samym po zakończeniu obecnych zmagań zostanie odesłany do Juventusu, który ponownie będzie szukał chętnego na jego usługi.