Przenosiny Francuza na Camp Nou to jedna z najdłuższych telenoweli transferowych, która rozpoczęła się jeszcze w 2017 roku. Efektem czynnych starań Katalończyków było wówczas złożenie na nich formalnej skargi do FIFA. Pomimo tego latem 2018 roku atakujący był już właściwie dogadany z „Blaugraną” i gdy wydawało się, że zawodnik położy kres spekulacjom i wreszcie zmieni pracodawcę… postanowił podpisać nowy kontrakt z „Los Rojiblancos”.
Koniec końców podczas bieżącego okna transferowego 28-latek dołączył do Barcelony, która wydała na jego pozyskanie 120 milionów euro, co odpowiadało kwocie zapisanej w umowie. Problem w tym, że Atlético Madryt nie zamierzało na tym poprzestać i gdy na światło dzienne wyszło, że mistrzowie Hiszpanii uzgodnili warunki przyszłej umowy reprezentanta „Trójkolorowych” już w marcu, kiedy klauzula wykupu wynosiła 200 milionów euro, złożyli oni oficjalną skargę do LaLiga. Madrytczycy domagali się wówczas dodatkowych 80 milionów.
Koniec końców według „Sportu” Komitet Licencyjny hiszpańskiej ekstraklasy nawet nie rozpatrzył ich wniosku, a dzieje się tak, dlatego że… Atlético Madryt postanowiło wycofać swoją skargę złożoną 18 lipca. Doszło do tego, gdyż władze drugiej drużyny poprzedniego sezonu LaLiga nie posiadają wystarczających dowodów, które świadczyłyby na ich korzyść. Tym samym Antoine Griezmann oraz jego nowy klub mogą spać spokojnie.