Latem zeszłego roku Silvio Berlusconi sprzedał swoje udziały w Milanie chińskim inwestorom. Tym udało się w pełni zamknąć transakcję dopiero w kwietniu tego roku, ale nowe władze natychmiast wzięły się za przeprowadzanie rewolucja kadrowej. Na transfery wydano łącznie ponad 200 milionów euro, przez co sytuacją „Rossonerich” zaczęły interesować się organy UEFA odpowiedzialne za FFP.
Ekipa z San Siro przez kilka tygodni negocjowała z europejską federacją piłkarską warunki dobrowolnego porozumienia, dzięki któremu mediolańczycy mieliby więcej czasu na pokrycie strat. UEFA nie zgodziła się jednak ze zdaniem „Diavolo” i teraz na klub nałożone mają zostać sankcje. Milan na razie może odetchnąć z ulgą, ponieważ na ten moment nie jest rozważana dyskwalifikacja zespołu z europejskich pucharów. W grę wchodzą jednak wysokie kary finansowe.
Włoski dziennik „Leggo” informuje, że mediolańczycy mogą być zmuszeni do zapłacenia 20 milionów euro kary. Ugoda między federacją a klubem zakłada, że Milan będzie musiał zapłacić pięć milionów euro za inwestowanie ponad swoje możliwości. Kolejne 15 milionów jest zależne od dalszych rezultatów ekonomicznych. Jeśli „Rossonerim” uda się wyjść na prostą, grzywna może się zmniejszyć.
Głównym problemem Milanu jest obecnie wysoka pożyczka zaciągnięta w funduszu hedgingowym Elliott Management. Ma ona wynosić 300 milionów euro. Właściciele klubu negocjują z Amerykanami rozłożenie spłaty na dłuższy okres, ale porozumienie w tej sprawie nie jest pewne. UEFA tymczasem uważnie przygląda się sytuacji i na bieżąco ocenia postępy.
Letnia rewolucja odbija się czkawką nie tylko pod względem finansowym, ale także sportowym. Mimo wielu wzmocnień zespół nie radzi sobie najlepiej w obecnym sezonie i zajmuje dopiero ósme miejsce w tabeli. Do miejsca dającego grę w Lidze Mistrzów brakuje mu już 14 punktów.