Jednokrotny reprezentant Anglii należał w ubiegłych rozgrywkach do grona wyróżniających się snajperów na boiskach Premier League. Dlatego też uwagę na niego zwróciły czołowe ekipy.
Ich zapał w kontekście podjęcia próby pozyskania 27-letniego zawodnika ostudziło kilkumiesięczne zawieszenie go za złamanie zasad dotyczących obstawiania zakładów bukmacherskich.
Ivan Toney wrócił w połowie września do treningów w Brentfordzie i oczekuje teraz nastania dnia 16 stycznia 2024 roku, kiedy to dobiegnie końca jego kara i znów będzie mógł wybiec na boisko w meczach o stawkę.
Tak długi rozbrat z futbolem nie doprowadził jednak do odpuszczenia tematu sprowadzenia go przez Arsenal czy Chelsea, które pozostają żywo nim zainteresowane.
Przedstawiciele „Pszczół” zdają sobie z tego świadomość, ale mimo to nie będą nadchodzącej zimy dążyć do sprzedaży środkowego napastnika w obliczu opuszczenia klubu przez Yoane'a Wissę i Bryana Mbuemo, którzy udadzą się za kilka tygodni na Puchar Narodów Afryki.
Z tego też powodu pokusili się o dokonanie wyceny karty zawodniczej Toneya na poziomie 100 milionów funtów (114,78 miliona euro), co ewentualnie pozwoliłoby w ekspresowym tempie załatać po nim dziurę w kadrze oraz zatrzymać pokaźną część gotówki na przyszłość.
Trudno sobie wyobrazić, by jeden z londyńskich zespołów zdecydował się podjąć ryzyko i wyłożył aż taką sumę na gracza, który nie grał w piłkę przez osiem miesięcy. Z drugiej strony piorunujący powrót Anglika do rywalizacji może doprowadzić do podjęcia negocjacji pomiędzy stronami w ostatnich dniach zimowego okna transferowego.
Środkowy napastnik przed zamknięciem okresu rejestracyjnego w połowie sezonu wystąpi zapewne w dwóch spotkaniach o punkty przeciwko Nottingham Forest (20 stycznia) i Tottenhamowi (30 stycznia).