Od 2012 roku walijski zespół występował w nowych trykotach. Dotychczasowe barwy drużyny zostały zastąpione kolorem czerwonym, zmianie uległ też wygląd klubowego herbu. Ta rewolucja była wynikiem działań właściciela klubu - Malezyjczyka Vincenta Tana. Uznał on, że czerwień będzie lepiej pasować do drużyny, gdyż w Azji ten kolor jest uznawany za szczęśliwy. Kibice nie zaakceptowali takiej ingerencji w klubowe barwy, czego wyrazem była m.in. niska frekwencja na meczu z Colchester w ramach FA Cup na początku stycznia. Wielu fanów groziło też nieprzedłużeniem karnetów na kolejne mecze "The Bluebirds".
Pod wpływem protestów kibiców malezyjski właściciel wydał decyzję o powrocie do tradycyjnych barw. Jednocześnie dojdzie też do zmiany klubowego herbu - zamiast obecnego czerwonego smoka znakiem rozpoznawczym drużyny będzie ponownie niebieski ptak.
Vincent Tan w swoim oświadczeniu podał jednak nietypowy powód podjęcia tego kroku. Według milionera, głównym orędownikiem zmiany barw Cardiff była jego mama. Pani Niska Siew Beng jest gorliwą wyznawczynią buddyzmu. Tan twierdzi, że to przez jej wpływ zdecydował się na powrót do klubowej tradycji, gdyż klub ma uosabiać wspólnotę, jedność i szczęscie.
Piłkarze Cardiff mają już za sobą pierwszy występ w niebieskich strojach. Nowe-stare barwy okazały się szczęśliwe dla podpiecznych Russela Slade'a, gdyż pokonali oni 1:0 Fulham w dzisiejszym meczu Championship.