Norweski napastnik z przeprowadzkę do innego klubu łączony był już rok wcześniej, ale kluczowa była klauzula odstępnego, której aktywowanie stało się możliwe dopiero ubiegłego lata.
Do walki o utalentowanego zawodnika stanęły Real Madryt, FC Barcelona czy Manchester City. Ostatecznie wylądował on na Etihad Stadium, a o transferze przesądziła gwarancja regularnych występów.
22-latek do nowego zespołu wprowadził się znakomicie, czego dowodem jest 12 goli w ośmiu występach.
Formą strzelecką Erling Braut Haaland imponował także w Borussii Dortmund, ale jak zauważył Sebastian Kehl, od niedawna dyrektor sportowy, sprzedaż piłkarza stała się wręcz koniecznością. W związku ze spekulacjami transferowymi atmosfera robiła się coraz gęstsza.
– Temat Haalanda stał się w szatni ciężarem. Chociaż zawsze lubiliśmy Erlinga i odnosił u nas sukcesy, stał się ciężarem dla klubu, szatni i całego środowiska – przyznał Kehl w rozmowie z dziennikiem „SportBild”.
– Stał się tematem każdej rozmowy. Poza klubem wszystko było skoncentrowane na Haalandzie, co obejmowało tez sprawy Borussii Dortmund. Ostatecznie transfer nastąpił w odpowiednim momencie dla obu stron – oznajmił.
– Naprawdę wszyscy cieszymy się, że teraz odnosi on sukcesy w Manchesterze City. To naprawdę świetny facet. Jesteśmy jednak szczęśliwi, że po odejściu Erlinga Brauta Haalanda wszystko nie kręci się wokół jednego zawodnika. Nasze pierwsze dziesięć goli strzeliło dziesięciu różnych graczy – podkreślił.
BVB w trwającej kampanii plasuje się na drugim miejscu w tabeli Bundesligi. Nie tak dawno zespół pokonał również FC Kopenhagę w Lidze Mistrzów i dlatego wszyscy w klubie z optymizmem spoglądają w przyszłość.
Haaland opuścił Signal Iduna Park z dorobkiem 86 goli w 89 występach. Został sprzedany za 60 milionów euro.