Juventus po zwycięstwie w Monaco (2:0) znajdował się w komfortowej sytuacji przed rewanżowym spotkaniem przed własną publicznością. Klub z Księstwa mimo niekorzystnego rezultatu zamierzał w Turynie powalczyć o odwrócenie losu dwumeczu ze „Starą Damą”.
Niestety dla ekipy z Ligue 1 już po pierwszej połowie stało się jasne, że swoje zmagania w tej edycji Ligi Mistrzów zakończą na półfinale, a wszystko za sprawą dwóch bramek strzelonych przez Mario Mandžukicia i Daniego Alvesa.
Po przerwie podopieczni Leaonardo Jardima grali już tylko o honorowe pożegnanie się z pucharami i poniekąd udało im się osiągnąć ten cel, ponieważ Kylian Mbappé zdołał pokonać Gianluigiego Buffona. Wcześniej ta sztuka udała się jeszcze tylko dwóm zawodnikom.
- Przyjechaliśmy do Turynu, aby walczyć. Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo, bo pierwsze spotkanie przegraliśmy 0:2. Strzeliliśmy jednak Juventusowi gola. Ta sztuka w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów nie powiodła się wielu zespołom - powiedział Glik.
- Chcieliśmy awansować do finału, ale półfinał to też fajna sprawa. Startowaliśmy przecież od trzeciej rundy eliminacji. Po przegranym meczu w Stambule nikt nie przypuszczał, że dojdziemy tak daleko. Mieliśmy swój plan, chcieliśmy zebrać cenne doświadczenie, wielu z nas nigdy nie grało na tak wysokim poziomie. Nikt nie będzie robił wielkiej tragedii z powodu tej porażki - dodał reprezentant Polski.
Doświadczony defensor odniósł się także do sytuacji, która miała miejsce w 73. minucie spotkania, kiedy to brutalnie sfaulował Gonzalo Higuaína. 29-letni zawodnik nastąpił na udo argentyńskiego napastnika po tym, jak ten padł na murawę.
- Nie wiem, jak to wyglądało w telewizji. Nie wiem też czy rozgrzałem stadion, ale to nie było moją intencją. Dobrze przygotowałem się mentalnie do tego pojedynku. Może zasłużyłem na czerwoną kartkę, ale zawodnicy Juventusu w przeszłości również unikali czerwonych kartek. W ostatnich derbach Turynu mieliśmy taki przypadek. Tak było, jest i będzie, że w pewnych kwestiach sędziowie im pomagają - powiedział Glik.