Uchodzący jeszcze kilka lat temu za jeden z największych talentów szkółki Realu Madryt zawodnik w ostatnim czasie mocno obniżył loty. Kiedy opuszczał Estadio Santiago Bernabéu, rozpatrywano to w dwojaki sposób.
Z jednej strony, po poważnej kontuzji kolana, którą atakujący odniósł w marcu 2014 roku, mało kto wierzył, że zaprezentuje on jeszcze poziom sprzed urazu. Z drugiej pojawił się smutek związany z odejściem kolejnego wychowanka.
Mimo wszystko, gdy na stole pojawiła się propozycja rzędu 25 milionów euro, „Królewscy” nie mogli przegapić takiej okazji i wyrazili zgodę na przenosiny do stolicy Francji. Na Parc des Princes wierzyli, że Hiszpan może odpalić.
Tymczasem mijały miesiące, a Jesé na swoim koncie miał dwa trafienia. Aby zatem dać mu pozytywny impuls, wysłano go na wypożyczenie do UD Las Palmas, gdzie poczuł się znakomicie. To zaowocowało kilkoma przekonywującymi występami, lecz o jego wykupieniu nie mogło być mowy.
Po powrocie nad Sekwanę były młodzieżowy reprezentant „La Furia Roja” tym razem wyjechał do Anglii, wiążąc się ze Stoke City. Następnymi przystankami w karierze były Real Betis oraz Sporting, po czym współpraca obu stron została zakończona.
Dziś 27-latek jest wolnym agentem, co daje mu ogromny komfort w poszukiwaniu nowego klubu, a chętnych ponoć nie brakuje.
Hiszpana połączono chociażby ze wspomnianym UD Las Palmas, ale prezes klubu kategorycznie wykluczył taką możliwość. Nie dlatego, że zawodnik zagubił gdzieś dawny blask, ale z powodu ogromnej konkurencji w walce o jego podpis.
– Bardzo chcielibyśmy mieć u siebie Jesé. Jest to jednak niewykonalne, ponieważ ma on oferty z LaLigi oraz zagranicznych klubów – ujawnił Miguel Ángel Ramírez.
„Marca” donosi, że swoją propozycję zdążyła złożyć graczowi Valencia, ale na przeszkodzie do jego zatrudnienia mogą stanąć oczekiwania finansowe. Dziennik podkreśla bowiem, że mimo spadku formy, nominalny lewoskrzydłowy wciąż wysoko się ceni.
Dorobek Jesé w koszulce paryżan to 18 spotkań i dwa gole.