Holenderski szkoleniowiec znajduje się w obecnej chwili w prawdziwych opałach. W lecie Everton wydał na transfery około 140 milionów funtów w nadziei na włączenie się do walki o pierwszą szóstkę Premier League. Nic nie idzie jednak zgodnie z planem.
Drużyna Koemana gra w tej chwili zdecydowanie gorzej, niż w poprzednim sezonie i po ośmiu kolejkach zajmuje dopiero szesnastą pozycję w Premier League. Podobne wyniki „The Toffes” osiągają w Lidze Europy, gdzie po czwartkowej porażce z Lyonem (1-2) zajmują czwarte miejsce w grupie.
Nieudane okazały się również transfery Holendra. Sprowadzony ze Swansea za rekordowe 44,5 miliona funtów Gylfi Sigurðsson nie zanotował jeszcze żadnej bramki lub asysty w Premier League. Podobnie rozczarowują piłkarze, którzy mieli w Liverpoolu zastąpić Romelu Lukaku, czyli Sandro Ramírez i Wayne Rooney.
- Oczywiście, gdy zespołowi nie idzie i być może mógłby się spisywać lepiej, to zawsze mówi się o winie menadżera.
- Ostateczna decyzja należy do zarządu, a nie do mnie. Jestem silny, próbuję wszystkiego, ale jeśli zarząd uzna, że nie jestem właściwą osobą na tym stanowisku, to na pewno mnie o tym poinformuje – powiedział Koeman.