Po wywalczeniu mistrzostwa Polski „Kolejorz” na poważnie wziął się za wzmacnianie składu. Co prawda los nie sprzyjał poznaniakom w losowaniach pierwszych rund kwalifikacji do Ligi Mistrzów, ale klub nadal chce przynajmniej dobrze się zaprezentować na każdym etapie walki o europejskie puchary. Pierwszy test został zaliczony i udało się pokonać u siebie o wiele bardziej doświadczony azerbejdżański Karabach 1:0.
Jednymi z kluczowych pozycji do wzmocnienia tego lata były skrzydła. Ze względu na przeciągające się rozmowy w sprawie Damiana Kądziora, Lech Poznań zdecydował się sięgnąć po Heorhija Citaiszwiliego z Dynama Kijów, który już wiosnę spędził w Ekstraklasie, w barwach Wisły Kraków.
Początkowo reprezentant Gruzji trafił do stolicy Wielkopolski bez zgody kijowian, na mocy przepisów FIFA, które ze względu na zbrojną inwazję Rosji na Ukrainę pozwalają graczom występującym w tych krajach na zmianę klubu bez zgody pracodawcy. Dawid Dobrasz informuje jednak, że przy próbie rejestracji piłkarza do rozgrywek dostrzeżono duży formalny mankament.
Okazało się, że Heorhij Citaiszwili owszem mógł przenieść się bez problemu do „Kolejorza”, lecz zarejestrowany do gry może zostać dopiero... 1 sierpnia. W związku z tym poznaniacy musieli ponownie zgłosić się do Dynama Kijów z prośbą o negocjacje porozumienia.
Ostatecznie stronom udało się dogadać i Gruzin już teraz może przywdziewać koszulkę mistrza Polski. Lech Poznań musiał za to jednak zapłacić 100 tysięcy euro. Tym samym zawodnik trafił na Bułgarską nie na zasadzie wypożyczenia umożliwionego przez FIFA, a na zasadzie tradycyjnego porozumienia między klubami.