Lech Poznań nie najlepiej rozpoczął rundę wiosenną Ekstraklasy. Po pokonaniu Pogoni w Szczecinie wydawało się, że wszystko wraca na właściwe tory, jednak już kolejkę później podopieczni trenera Macieja Skorży potknęli się po raz kolejny.
Swoje mistrzowskie aspiracje pokazał z kolei Raków Częstochowa, który jako pierwszy w obecnym sezonie pokonał Lecha Poznań na jego terenie.
Pomimo awansu na pozycję wicelidera Ekstraklasy, opiekun drużyny z Częstochowy Marek Papszun studzi nastroje kibiców i podkreśla, że głównym celem wciąż pozostaje awans do europejskich pucharów.
- Wygrać na Bułgarskiej nie jest łatwo. W tym sezonie nikomu to się jeszcze nie udało. Wypracowaliśmy to zwycięstwo i to mnie bardzo cieszy. Pokazaliśmy dużą dojrzałość. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że będziemy mieć tu trudne momenty, ale długimi fragmentami graliśmy na naszych warunkach i tym jestem zbudowany – powiedział Papszun.
47-letni szkoleniowiec postanowił skrytykować również pracę sędziego Damiana Sylwestrzaka. Wyróżnił przede wszystkim sytuację z drugiej połowy spotkania, kiedy to piłkarz Rakowa Częstochowa został popchnięty w polu karnym przez Bartosza Salamona. Arbiter nie zdecydował się na podyktowanie jedenastki.
- Sędzia Sylwestrzak jest bardzo młodym, rokującym sędzią, natomiast według mojej oceny jest wrzucany od razu na zbyt głęboką wodę. To dla nikogo nie jest dobre i dzisiaj to było widać, że ranga meczu była troszeczkę za wysoka.
– Słyszałem, że już nie chcemy gwizdania takich karnych. Ja tego nie rozumiem. Dla mnie faul to jest faul, a nie "gwiżdżemy takie, a takich nie chcemy". Nie wiem, o co chodzi, czy są takie zasady. To musi być określone jasno i precyzyjnie. Dużo było takich oczywistych i wręcz ordynarnych sytuacji, jak żółta kartka Papanikolaou, który wybija piłkę czyściutko – wyliczał Papszun.
Wyniki 24. kolejki Ekstraklasy zagęściły sytuację w czołówce tabeli. Nowym liderem została Pogoń Szczecin, jednak znajdujące się za jej plecami drużyny Rakowa Częstochowa oraz Lecha Poznań tracą zaledwie punkt.