22-krotny reprezentant „La Furia Roja” do madryckiego klubu przybył jako jedenastolatek i od tego czasu stopniowo piął się w hierarchii. Koniec końców latem 2013 roku awansował do pierwszego zespołu i obecnie ma na swoim koncie 190 spotkań, w których zdobył dziewięć bramek, a przy kolejnych siedmiu asystował. Ponadto miał on okazję świętować m.in. cztery triumfy w Lidze Mistrzów oraz wygraną w hiszpańskiej ekstraklasie.
Pomimo tych wszystkich dokonań, 29-latek nigdy nie zapracował na miano podstawowego obrońcy, choć tego lata mogło się to zmienić. By tak się stało, potrzebna była jednak decyzja o zmianie przynależności klubowej i tym samym dołączeniu do Sevilli. Jak bowiem informuje „Marca”, kiedy trenerem Andaluzyjczyków został Julen Lopetegui, uczynił z Nacho Fernándeza swój priorytet transferowy. W związku z tym Monchi rozpoczął rozmowy z Realem Madryt i choć jego pracodawca zdawał się być otwarty na negocjacje, weto postawił sam zawodnik, który po fatalnym sezonie w wykonaniu całego zespołu, uznał, że to nie jest odpowiedni moment na odejście.
Wcześniej o środkowego defensora, który z konieczności może pokryć jeszcze boki obrony, pytał Inter Mediolan. Zanim jednak doszło do poważniejszych rozmów, Hiszpan stłumił całą sprawę w zarodku, zostając tym samym na Santiago Bernabéu.
Okres przygotowawczy wypadł jednak fatalnie, dlatego obecnie nie jest on zbyt wysoko w hierarchii defensorów Zinédine’a Zidane’a i co za tym idzie, w bieżącej kampanii nie rozegrał jeszcze ani jednego meczu. Niemniej, można z góry zakładać, że w przeciągu całego sezonu, wszechstronny obrońca otrzyma swoje szanse.