Kiedy w styczniu 2019 roku Cesc Fàbregas zamienił Chelseana AS Monaco, w Księstwie wiązano z tym ruchem niemałe nadzieje. Zapłacono przecież za tego zawodnika blisko dziewięć milionów euro i liczono, że za zaufanie odpłaci się na boisku.
Fani wiedzieli, że mają przecież do czynienia z zawodnikiem, który w przeszłości sięgał po najważniejsze trofea tak na szczeblu reprezentacyjnym, jak i klubowym, dlatego pomimo upływu lat, może oczekiwać od niego naprawdę sporo.
Środkowy pomocnik jednak wielkiej furory nie zrobił i choć miewał przebłyski swojego geniuszu, to przez większość czasu był raczej tłem dla lepiej dysponowanych młodszych kolegów. Z tego powodu wraz z końcem umowy żegna się z drużyną.
Pomimo kontuzji, nieodłącznego elementu jego ostatniego sezonu w Monaco, nie zamierza kończyć kariery i będzie szukał dla siebie nowego pracodawcy. W tym momencie ciężko jednak ferować, gdzie trafi.
Jeśli jednak zmieni zdanie, to jak przyznał w maju, otrzymywał w ostatnich tygodniach propozycje dołączenia do sztabów szkoleniowych swoich byłych trenerów. Na razie jednak wstrzymuje się z rozpoczęciem tego typu wyzwań. Chce bowiem grać dalej i zanim odwiesi buty na kołek, chce pokazać się jeszcze kilka razy z dobrej strony.
35-latek to wychowanek FC Barcelony, który w swojej karierze grał jeszcze dla takich ekip jak Arsenal oraz wspomniane Chelsea i AS Monaco. W minionym sezonie Fàbregas zanotował łącznie pięć występów w pierwszej drużynie.