Dariusz Kaźmierczuk to jedna z barwniejszych postaci w świecie freak fightów. Zawodnik, który swego czasu walczył z Szymonem Kołeckim, legitymizuje się rekordem dwóch zwycięstw i 11 porażek. Drugą wygraną w zawodowej karierze odniósł w marcu na gali High League 6, pokonując po jednogłośnej decyzji sędziów Kacpra Bociańskiego -
„Ludwiczka”.
„Daro Lew”, co nie zdarza się często, był faworytem tego pojedynku.
W przeszłości 49-latek zapraszał do walki reprezentanta Polski Kamila Glika. Na jego liście znalazł się również Piotr Świerczewski, o konfrontacji, z którym mówi już od pewnego czasu. Jego wypowiedzi dotarły do 50-latka.
-
„Daro Lew”? Fajny chłopak, poznałem go. Dociera oczywiście do mnie, że coś tam mówi na mój temat, zaczepia mnie, ale ja do niego nic nie mam.
- To jest wojownik, robi dobre show. Powtarzam: nic do niego nie mam, ale jeśli pojawi się oferta, dobre pieniądze na stole, to oczywiście mogę się z nim sprawdzić. Na pewno wtedy podejdę do tego poważnie. Wrócę do ciężkich treningów, by zrobić robotę i później wejść do oktagonu z nastawieniem, by wygrać - przyznał Świerczewski na łamach Sport.pl.
Do tej pory stoczył on jedną walkę. W 2019 roku pokonał „Grega Collinsa” po jednogłośnej decyzji sędziów na gali FFF 2.
Potem podgrzewany był temat między innymi jego starcia z Marcinem Najmanem, ale finalnie do niego nie doszło.