Prawa strona defensywy w kadrze Xaviego raczej nie imponuje. Na ten moment, po odejściu Héctora Bellerína, szkoleniowiec lidera LaLigi ma do dyspozycji tylko jednego nominalnego reprezentanta tej pozycji - Sergiego Roberto. 31-letni Hiszpan to jednak zmiennik, który, mimo trudnej sytuacji, ustępuje miejsca Julesowi Kounde.
Nie dziwota więc, że władze z Camp Nou starały się za wszelką ceną wzmocnić newralgiczną pozycję. Kandydatów było kilku, lecz finalnie postawiono na 21-letniego zawodnika Los Angeles Galaxy - Juliána Araujo.
Meksykanin bardzo szybko zgodził się na transfer, czekając z niecierpliwością na porozumienie się klubów. Negocjacje przebiegały pomyślnie, a więc finalizacja operacji wydawała się nieuchronna.
Niestety, obydwa klubu zabrały się dość późno do skompletowania i wypełnienia całej dokumentacji. W żargonie ostatniego dnia okienka transferowego do ostatnich minut starano się zakończyć wszelkie formalności. Jak się okazało, termin nie został dotrzymany, a więc przenosiny zawodnika, który w reprezentacji Stanów Zjednoczonych rozegrał mecz, na Camp Nou upadły.
„Duma Katalonii” spóźniła się ponoć o 18 sekund.
Wicemistrz Hiszpanii się nie poddaje, licząc jeszcze ostatkiem nadziei na przeprowadzenie transferu. Z tego powodu klub złożył odwołanie do Trybunału Arbitrażowego do spraw Sportu (CAS), co potwierdził dyrektor sportowy Mateu Alemany.
- Śledziliśmy sytuację Juliana Araujo od dłuższego czasu. Złożyliśmy odwołanie do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w tej sprawie. Jeśli nasza apelacja zostanie oddalona, Araujo przez najbliższe pięć miesięcy będzie grał gdzie indziej, po czym dołączy do rezerw Barcelony - oznajmił na konferencji prasowej.
Oczywiście, trudno spodziewać się, że działania katalońskiej ekipy przyniosą jakiś skutek. Najprawdopodobniej Araujo zawita na Camp Nou, lecz dopiero latem.