Xavi od jakiegoś czasu był krytykowany przez kibiców i ekspertów. To poskutkowało tym, że po sobotnim spotkaniu z Villarrealem (3-5) poinformował o decyzji o odejściu wraz z końcem sezonu.
Najpierw spotkał się z Joanem Laportą, by następnie na konferencji prasowej przekazać decyzję opinii publicznej. Po sezonie będzie więc do wzięcia.
Choć wierzono, że 44-latek będzie przez wiele długich lat odpowiadał za wyniki FC Barcelony, to rzeczywistość okazała się brutalna, o czym mówił w sobotę. Nie zabrakło porównań do sir Alexa Fergusona.
- Wiele razy pytałeś mnie, czy mógłbym zostać Alexem Fergusonem Barcelony. Prawda jest taka, że tu się to nigdy nie wydarzy. Nie pozwolicie na to - bycie trenerem Barcelony jest tak bardzo trudne. Widzisz, jak cię linczują, krytykują. To wszystko na ciebie wpływa - wyznał.
Decyzja Xaviego była przemyślana, ale i tak znaleźli się w zespole tacy, którzy chcieli na niego wpłynąć. W tej grupie był Robert Lewandowski.
Z informacji „Mundo Deportivo” wynika, że Polak dwukrotnie spotkał się ze swoim szkoleniowcem, by poprosić go o ponowne rozważenie decyzji. Najpierw w niedzielę, a następnie w poniedziałek.
Napastnik uznał odejście szkoleniowca za osobistą porażkę. Przy okazji rozmów starał się go przeprosić, że zarówno jego postawa, jak i innych kluczowych graczy mistrza Hiszpanii, pozostawiała wiele do życzenia.
Lewandowski zdaje sobie sprawę, że winowajcami obecnej sytuacji drużyny są piłkarza, a spadek formy w stosunku do poprzedniego sezonu można wyraźnie dostrzec.
Następnie 35-latek zorganizował w swoim domu integracyjny posiłek, aby zjednoczyć ekipę przed bardzo ważnym dwumeczem w Lidze Mistrzów z Napoli.