Prawdopodobnym jest, że jeszcze dzisiaj Roy Hodgson publicznie wyrazi chęć powołania Johna Terry'ego na spotkania towarzyskie przygotowujące reprezentację Anglii do letniego Mundialu w Brazylii. O ile Hodgson z szacunkiem odnosił się do decyzji angielskiego stopera i nie zamierzał (przynajmniej oficjalnie) wpływać na jej zmianę, wobec dwóch porażek Anglików z Niemcami i Chile oraz co najmniej przyzwoitej formy piłkarza w kolejnych meczach Chelsea, selekcjoner może pokusić się o nieco desperacki ruch.
Szanse na zmianę stanowiska Terry'ego trudno nazwać dużymi. Decyzję o zakończeniu kariery reprezentacyjnej podjął we wrześniu 2012 roku po zamieszaniu z rasistowskim incydentem z udziałem samego zainteresowanego i Antona Ferdinanda. Piłkarz Chelsea nie krył swojego rozgoryczenia spowodowanego napiętnowaniem go, zawieszeniem i przyznaniem olbrzymiej kary finansowej przez rodzimą federację piłkarską. Kolejnym argumentem za trzymaniem się z dala od reprezentacji jest wiek obrońcy – sugeruje się, że właśnie przerwy na mecze międzynarodowe pozwalają mu utrzymać równą formę w dłuższym czasie, co nie jest typowe dla 33-letniego piłkarza.
Z drugiej strony o grze w drużynie narodowej Anglii samemu piłkarzowi z pewnością trudno zapomnieć, a ponadto David Bernstein (człowiek, który z ramienia FA kontaktował się z Terrym i popadł wręcz w personalny konflikt) nie jest już pracownikiem federacji, co w jakimś stopniu może wpłynąć na zmianę sztywnego stanowiska.