W hiszpańskich mediach informowano od momentu, gdy trenerem Barcelony został Ernesto Valverde, że Arda Turan nie ma przyszłości na Camp Nou. Były szkoleniowiec Athleticu miał poinformować Turka o swojej decyzji na początku urzędowania w klubie, co potwierdzały jego późniejsze decyzje przy doborze składu.
Turecki pomocnik tylko raz w obecnym sezonie został uwzględniony w kadrze meczowej, zasiadając w pierwszej kolejce LaLiga w meczu przeciwko Realowi Betis na ławce rezerwowych. Turan nie otrzymał jednak szansy do wejścia na boisko. Od tamtej pory 30-latek jest pomijany przez Valverde, co miało być po części spowodowane przez kontuzje.
Zadziwiające dla działaczy „Dumy Katalonii” było to, że pomimo otrzymywanych propozycji transferu, Turan postanowił pozostać na Camp Nou. Hiszpanie najbardziej żałują odrzucenia przez niego kontraktu z ligi chińskiej, bo jego przyjęcie pozwoliłoby im na odzyskanie 40 milionów euro zainwestowanych w piłkarza, kiedy to trafiał do Barcelony z Atlético Madryt.
Mówiło się również sporo o ewentualnym powrocie do Turcji, gdzie chętny na niego jest jego były klub, Galatasaray, oraz jego odwieczny rywal – Fenerbahçe. W ostatnim czasie ponownie zgłosił się po niego ten pierwszy zespół i ewentualny transfer prawdopodobnie przebiłby te Drogby, Sneijdera i innych wielkich piłkarzy. Turan to stukrotny reprezentant Turcji i jeden z jej najlepszych piłkarzy w historii. Jednak jego sytuacja może się jeszcze całkowicie odmienić, do czego przekonuje Ernesto Valverde.
- Mam nadzieję, że jest w stanie odwrócić swoją sytuację, bo to bardzo doświadczony zawodnik. W tej chwili jest kontuzjowany, dlatego musimy na niego poczekać do momentu, aż wyzdrowieje – przyznał szkoleniowiec Barcelony.