A-League na start: Produkt "Villa", walka z dominatorem i masa kibiców
2014-10-09 10:38:13; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
W piątek ruszają rozgrywki A-League, profesjonalnej ligi piłkarskiej w Australii. Warto się jej bliżej przyjrzeć, choćby przy okazji przerwy na reprezentacje.
Pierwszy mecz rozegrany zostanie już w piątek. Melbourne Victory z Western Sydney Wanderers rozpoczną swoją rywalizację o 10:40. Potem w sobotę i niedzielę czeka nas kilka interesujących spotkań. Szczególnie polecamy Brisbane Roar - Adelaide United, gdyż zespoły dysponują sporą siłą ofensywną i mogą stworzyć naprawdę dobre widowisko.
NA BOGATO
Nowe Melbourne City (dawniej Melbourne Heart) ma być od początku jednym z faworytów do walki o tytuł. Trzeba jednak od razu dodać, że w zasadzie dopiero rozpoczęto inwestycje w zespół. I to nie w formie "blitzkriegu", bowiem ruchy transferowe są bardzo ograniczone przez regulaminy A-League. Niemniej, sprowadzono na gościnne występy Davida Villę. Były reprezentant Hiszpanii oczywiście wniesie inną jakość, ale wystarczy jej tylko na przystawkę, bowiem zagra maksymalnie 10 meczów, a przyleciał do Melbourne dopiero w tym tygodniu. Lekko kontuzjowany. Ważniejsi od Villi są Damien Duff i Robert Koren, znani z gry w Championship i Premier League. Irlandczyk i Słoweniec, pomimo wieku (odpowiednio 1979 i 1980), powinni wprowadzić tempo gry znane z Wysp. Nie można jednak zapominać też o innych wzmocnieniach, jak Erik Partaalu, element kadry Australii na Mistrzostwa Świata (nie zagrał w nich ani minuty). Była podpora mistrzowskiego Brisbane Roar, ostatnio występująca w Tajlandii i Chinach, powinna z kolei zapewnić spokój w linii środkowej. Na co to wszystko powinno wystarczyć? Raczej nie na mistrza, walka o Azjatycką Ligę Mistrzów też będzie trudna. Celem są play-offy, a te gwarantuje miejsce w "szóstce" po regularnym sezonie. Prawdopodobne!
Poza tym władze A-League cieszą się z progresu ekonomicznego, dzięki któremu kluby ligi w nadchodzącym sezonie nie zanotują strat, a część z nich będzie mogła się pochwalić zyskami. Da to szansę na większą stabilność ligi, a także pozwoli myśleć o dalszej ekspansji.
DOMINATOR I PRETENDENCI
A-League w ostatnich latach została zdominowana przez Brisbane Roar. Co prawda, "Lwy" grały dużo bardziej efektownie za czasów Ange Postecoglou, obecnego selekcjonera Socceroos, ale i tak szukając szybkich wymian piłki w Australii, najlepiej włączyć właśnie mecz "Lwów". W poprzednim sezonie Roar strzeliło 43 bramki w 27 meczach sezonu zasadniczego, teraz powinno być lepiej. Odszedł albański napastnik Besart Berisha, ale w jego miejsce sprowadzono macedońskiego Albańczyka Mensura Kurtishiego. Można też spodziewać się powrotu do formy Kostarykańczyka Jeana Solorzano, najlepiej do takiej, jaką prezentował w pierwszym sezonie w A-League - 2010/2011, gdy dla Brisbane strzelił 11 goli w 25 meczach. To właśnie aktualny mistrz jest też faworytem w rozpoczynającym się sezonie, ale konkurencja nie śpi - zwłaszcza wiele można spodziewać się po finaliście Azjatyckiej Ligi Mistrzów Western Sydney Wanderers. W gronie pretendentów można wymienić też Sydney FC (w ataku Shane Smeltz i Marc Janko), Adelaide (najlepsza ofensywa w lidze) i Melbourne Victory (wspomniany Berisha).
TŁUMY NA TRYBUNACH
No, może tłumy to duże słowo, jeśli średnia ligowa z całego sezonu wynosi 13 480 widzów na mecz, ale poza najlepszymi ligami Europy taki wynik musi imponować. Derby Melbourne oglądało aż 45 tysięcy kibiców, z kolei w Sydney derbowe spotkanie zgromadziło 40 tysięcy sympatyków Western Sydney Wanderers i Sydney FC. W tym sezonie pobite zostaną wszelkie rekordy A-League, bowiem w glorii chwały wraca WSW (co najmniej finalista Azjatyckiej LM, finał przed nami), rozpoczyna się projekt City, a inne zespoły też marketingowo nie próżnowały. Rezerwa jest, Etihad Stadium w Melbourne pomieści 53 tysiące kibiców, Allianz Stadium w Sydney 45 tysięcy.