ANALIZA: Liverpool znów na kolanach

2014-12-16 23:34:03; Aktualizacja: 9 lat temu
ANALIZA: Liverpool znów na kolanach Fot. Transfery.info
Mateusz Jaworski
Mateusz Jaworski Źródło: Transfery.info

W niedzielnym hicie Premier League, Manchester United pokonał Liverpool 3:0.

SKŁADY I USTAWIENIA
 
Ustawienia wybrane przez obu menadżerów sprawiły, że niedzielny klasyk Premier League był wyjątkowy z jeszcze jednego powodu. I Manchester United, i Liverpool przystąpiły bowiem do potyczki na Old Trafford w systemach z trzyosobową linią obrony i operującymi na skrzydłach wahadłowymi. Co we włoskiej Serie A nikogo nie dziwi, u Wyspiarzy musiało spowodować pewne zaskoczenie – oto bowiem dwie czołowe (?) drużyny angielskiej ekstraklasy grały przeciwko sobie w ustawieniu raczej odbiegającym od standardów panujących w tej części futbolowej Europy.
 
Louis van Gaal trochę nieoczekiwanie powrócił w ostatnich tygodniach do ustawienia z trzema obrońcami. System ten przyniósł Manchesterowi choćby wyjazdowe zwycięstwa nad Arsenalem i Southampton. Holenderski menadżer był jednak pod tym względem elastyczny i korzystał również z czteroosobowej linii defensywnej, jak w wygranym spotkaniu z Hull City (czytaj TUTAJ). Z kolei przeciwko Liverpoolowi van Gaal zestawił swoich podopiecznych w systemie 1-3-5-2/1-3-4-1-2. W bramce De Gea. Defensywne trio tworzyli Evans, ponownie wycofany z drugiej linii Carrick oraz Jones. Na pozycjach wing-backs operowali nominalni skrzydłowi – Young i Valencia. Na „6”, najbliżej linii obrony, ustawiony był Fellaini. Przed nim operowali Rooney oraz ustawiony nieco wyżej, bliżej napastników, Mata. Kapitan „Czerwonych Diabłów” w ostatnich tygodniach raczej nie grywał w pierwszej linii, najczęściej operując za plecami najbardziej wysuniętego van Persiego. W niedzielę van Gaal przesunął go jeszcze głębiej, bo do linii pomocy – można wręcz postawić tezę, że Rooney momentami grał jako „8”. Z kolei Mata „kursował” pomiędzy liniami pomocy i ataku, szukając miejsca w jednej, w drugiej i pomiędzy nimi. W ataku wspomniany van Persie i Wilson.
 
Brendand Rodgers również postawił na system z trzyosobową linię obrony, jednak Liverpool nie stanowił lustrzanego odbicia gospodarzy. Irlandczyk inaczej zastawił bowiem formacje pomocy oraz ataku, decydując się na ustawienie 1-3-4-3, w dodatku bez nominalnego napastnika. W bramce Jones. Linia obrony – Lovren, Skrtel i Johnson, jeszcze przed przerwą zmieniony przez starszego z braci Toure. Na pozycjach wahadłowych – Moreno oraz, co stanowiło niemałe zaskoczenie, Henderson. Przed obrońcami operowali, w poziomie, Allen i Gerrard, jako double pivots. Ofensywne trio Liverpoolu tworzyli Lallana, Coutinho oraz Sterling. Dwaj pierwsi operowali raczej w pasie środkowym, choć Anglik częściej schodził do lewego skrzydła, natomiast Brazylijczyk trzymał się pasa środkowego. Rola zawodnika najbardziej wysuniętego przypadła Sterlingowi - młody Anglik szukał miejsca przede wszystkim w środku oraz bliżej lewej flanki.
 
 
 
OBRAZ I PRZEBIEG MECZU
 
 
POCZĄTEK LIVERPOOLU
 
W przedmeczowych wypowiedziach Rodgers zapowiadał, że w niedzielę zobaczymy wreszcie Liverpool z poprzedniego sezonu – przynajmniej jeśli idzie o to, w jaki sposób „The Reds” mecze rozpoczynali, gdy od pierwszego gwizdka przypuszczali zmasowany, niezwykle intensywny atak na rywali, często rozstrzygając losy spotkania już w początkowym jego fragmencie.
 
Liverpoolczycy rozpoczęli potyczkę z United właśnie tak, jak do tego przyzwyczaili w minionych rozgrywkach. Nie minęło 50 sekund, a goście mieli pierwszy rzut rożny, po którym Rooney wybijał piłkę sprzed linii bramkowej. Od początku stosowali wysoki, ultraofensywny pressing, głęboko na połowie rywali, naciskając próbujących wyprowadzić piłkę obrońców Manchesteru.
 
Ustawienie ofensywnych zawodników gości w fazie obrony. Ofensywne trio Liverpoolu bardzo wysoko, pod samym polem karnym United, próbuje wywrzeć presję na obrońcach rywali.
 
Manchester próbuje zawiązać pierwszy w meczu atak pozycyjny, rozgrywając piłkę od linii obrony. Trzej ofensywni zawodnicy Liverpoolu doskakują do trzech obrońców gospodarzy, przy czym Coutinho wywiera presję na znajdującego się w posiadaniu piłki Jonesa. Zwróćmy uwagę, że zastosowanie pressingu jest najbardziej efektywne, gdy gracz z piłkę znajduje się przy linii bocznej, ponieważ wówczas, ze względu na to ograniczenie, ma on najmniej opcji wyjścia spod pressingu – czy to podaniem, czy dryblingiem. Na powyższym ujęciu widzimy, że Jones nie może zagrać ani do Carricka (Sterling), ani do Fellainiego (Coutinho), ani do Rooney'a (Gerrard), z kolei podanie do mającego nieco miejsca Younga tylko pogorszyłoby sytuację gospodarzy, bowiem Anglik znajduje się na samej linii bocznej, a relatywnie blisko niego jest Henderson. Jones wybiera więc długie, niecelne podanie.
 
Moreno jest blisko przy Valencii, który oddaje piłkę atakowanemu przez Lallanę Jonesowi. Do Carricka rusza z kolei Sterling. W tej sytuacji przysnął Coutinho, który powinien doskoczyć do Fellainiego – rywale wykorzystali bowiem przewagę liczebną 3na2 i w trójkącie  wyszli spod pressingu. Brazylijczyk jednak w końcu przesunął się odrobinę do przodu i to pozwoliło mu przejąć niedokładne podanie Fellainiego.
 
Naciskani obrońcy United – w tym nawet znakomity w tym elemencie Carrick – mieli problem z wprowadzeniem futbolówki do drugiej linii, zbyt często uciekając się do długich podań. Te zaś padały łupem pomocników gości, którzy podążali za napastnikami i przesuwali się głębiej na połowę Manchesteru. W pierwszych 10 minutach meczu, gospodarze zanotowali aż 9 długich podań (jedynie 4 celne) oraz, ogółem, 7 niedokładnych podań z własnej strefy obronnej.
 
Henderson doskakuje blisko do Younga, który musi opanować niezbyt dokładne podanie od Rooney'a. Pomocnik Liverpoolu nie pozwala odwrócić się rywalowi i ten zmuszony jest posłać ryzykowane podanie do bramkarza. Za piłką – przesuwając się wyżej – podążają Sterling, Coutinho i Lallana. Wykop De Gei zgarnia Gerrard – kolejny przechwyt. Manchester nie może opuścić własnej połowy.
 
Poprzez podejście wysoko na połowę rywala i stosowany tam pressing, Liverpool sterował rozegraniem piłki przez United. Obrońcom gospodarzy blokowano możliwość wprowadzenia piłki do drugiej linii, m.in. odcinając w ten sposób od podań Fellainiego. Futbolówka krążyła więc w poprzek boiska – od Jonesa do Carricka, od Carricka – niekiedy za pośrednictwem De Gei – do Evansa. I w drugą stronę. Gdy trafiała natomiast do ustawionych szeroko przy liniach bocznych Jonesa i Evansa, następował intensywny pressing. Podopieczni van Gaala mieli z tym spory problem, nie radząc sobie z wprowadzeniem futbolówki na połowę za pomocą serii krótkich podań po ziemi.
 
UNITED WYCHODZĄ NA PROWADZENIE 
 
Punktem kulminacyjnym i zwrotnym zarazem była 12' minuta spotkania. Mata wykonywał rzut wolny, futbolówka wróciła do ustawionego bliżej prawego skrzydła na wysokości linii środkowej Jonesa. Ten – naciskany przez Lallanę – znów podał niedokładnie, a Liverpool wyprowadził błyskawiczny kontratak. 
 
Sterling znakomicie zgrywa piłkę do Lallany na lewe skrzydło. Ten jest 1na1 z Carrickiem, który asekurował zagrywającego niedokładnie Jonesa. Z tego względu jego zadanie jest odrobinę łatwiejsze. Błyskawicznie wyprowadzony atak sprawia, że ofensywni zawodnicy Liverpoolu mają przeciwko sobie po jednym rywalu każdy (3na3). Za akcją nadążyli wahadłowi gości, którzy odciągają swoich vis-a-vis (a zwłaszcza Moreno), uniemożliwiając im pomoc środkowym obrońcom.
 
 
Zauważmy, że Rooney wchodzi do linii obrony, tworząc w teorii przewagę 4na3. Błąd defensywy United polegał jednak na tym, ścięcie Lallany stworzyło lukę, przez którą posłał prostopadłe podanie do Sterlinga. Z jednej strony, nie doszło do przekazania krycia ścinającego do środka Lallany (Jones od Carricka), z drugiej zaś, co pozwoliło uniknąć trudnego do realizacji przekazania w kryciu – wobec powrotu Rooney'a, United nadal mieli trzech środkowych obrońców, którzy jednak powinni zareagować na akcję Lallany przesuwając się do prawej strony i zapełniając w ten sposób wspomnianą lukę. Odległość pomiędzy Valencią a Jonesem była zbyt duża, zaś między Jonesem a Rooney – zbyt mała. Poprzez zaznaczono na czerwono strefę Lallana zagrywa do Sterlinga. Przesuwając się do prawej strony, Jones by podanie to uniemożliwił.
 
Uderzenie Sterlinga obronił De Gea, po czym gospodarze momentalnie ruszyli z własnym atakiem. 
 
Moreno nie nadążył za Valencią i na asekurację zszedł za niego Allen. Już teraz odnotujmy – co będzie istotne w dalszej fazie akcji – że Hiszpan nie zajął miejsca kolegi, a mimo obecności w tej strefie już dwóch kolegów, zmierzał na swą nominalną pozycję. Allenowi pomaga Lallana, podwajając wahadłowego gospodarzy. Zwróćmy uwagę na ustawienie graczy Liverpoolu: Valencia skierowany jest przodem do bramki, więc zawodnik podwajający powinien zająć pozycję od wewnątrz, tj. uniemożliwić mu zejście do środka. Wydaje się, że Lallana ustawiony jest i za blisko Valencii, i jednocześnie zbyt wysoko. Zajęcie pozycji niżej praktycznie wyeliminowało opcję zagrania „na skos”, a ponadto uniemożliwiło Valencii ścięcie do środka, gdyż ten nadziałby się na dobrze ustawionego rywala, kryjącego od bramki i spychającego na słabszą, lewą nogę.
 
Ekwadorczyk znajduje się w niekorzystnej sytuacji, ale wyjście z niej ułatwiają mu rywale – Allen podchodzi zbyt blisko, tak, że przeciwnik może go z łatwością ominąć puszczając piłkę bokiem lub między nogami; z kolei Lallana nie tyle nawet nie koryguje swojej pozycji, co jeszcze ją pogarsza, przesuwając się w kierunku Valencii, lecz pozostając na tej samej wysokości, czyli w praktyce już przed linią piłki (!).
 
Kolejna sprawa – ustawienie Lovrena. Ustawienie z trójką obrońców pozwala półśrodkowym asekurować wahadłowego, który jest 1na1 ze skrzydłowym rywali. Tutaj, pomimo podwojenia, Chorwat powinien przesunąć się wraz ze Skrtelem i Johnsonem do lewej strony, zajmując pozycję po przekątnej od Allena i asekurować go na wypadek, gdyby Valencii udało się wygrać pojedynek. Valencia natomiast puszcza piłkę na 10 metrów w pole karne Liverpoolu i nie musi nawet sprintować, by nieatakowany opanować futbolówkę i dograć ją do Rooney'a.
 
Zwróćmy uwagę na odległość pomiędzy Lovrenem a Allenem. Obrońca Liverpoolu powinien przesunąć się do lewej strony i asekurować zaznaczoną strefę. Co więcej, linia obrony nie jest należycie asekurowana przez środkowych pomocników. Moreno, jak wspomniano, nie zajął miejsca Allena. Minus jeden. Gerrard zaś przygląda się akcji i niespiesznie wraca w strefę przed swoich obrońców. Minus dwa. To powoduje, że United są 3na3 w polu karnym Liverpoolu (Lovren, znów, nie wiadomo, co robi) – wszyscy trzej atakujący wbiegają w pole karne, mając po jednym rywalu i zabierając ich ze sobą. Czyszczą w ten sposób strefę, w którą Valencia wycofa piłkę, tj. na linię pola karnego. W strefę, w której powinien być ktoś z dwójki Gerrard-Allen(Moreno). Nie popisał się również Coutinho, który miał do pokonania ten sam dystans co Rooney, po drodze odstając od reprezentanta Anglii.
 
Po niezłym początku Liverpool przegrywał. Po niemrawym początku Manchester wyszedł na prowadzenie. I obraz gry uległ zmianie.
 
Zawodnicy van Gaala przejęli inicjatywę – zaczęli utrzymywać się dłużej przy piłce, wymieniając dziesiątki podań i budując tak atak pozycyjny. Liverpool natomiast dał się zepchnąć do defensywy. Pressing nie był ani tak wysoki, ani tak częsty i intensywny, a co za tym idzie – nie przysparzał United już takich problemów, jak w pierwszych 10 minutach. Gospodarze bez trudu nie tylko wyprowadzali piłkę z własnej strefy obronnej, ale również wprowadzali ją na połowę Liverpoolu.
 
W fazie obrony, goście przechodzili na ustawienie 1-5-3-2, z wahadłowymi na bokach defensywy.
 
Liverpool w fazie obrony – 1-3-5-2. Zwraca uwagę zbyt duża odległość pomiędzy liniami obrony i pomocy (odległości pomiędzy zawodnikami są OK) – w tym aspekcie zdecydowanie korzystniej wypadł się w niedzielę Manchester United, prezentując większą dyscyplinę taktyczną pomiędzy formacjami.
 
ATAK POZYCYJNY UNITED. KLUCZOWI WAHADŁOWI
 
Manchester znów, grając na Old Trafford, większość meczu spędził w ataku pozycyjnym. Gospodarze podawali aż 504 razy, w tym 412 celnie (82%), przy czym większość stanowiły jednak  podania w middle third (226/262, 86%). Do rozegrania futbolówki w strefach obrony i środkowej absolutnie nie można się przyczepić – szybko, po ziemi, często na jeden kontakt. United jednak nadal borykają się ze sporymi problemami w final third, co w oczywisty sposób przekłada się na liczbę sytuacji bramkowych tworzonych przez podopiecznych van Gaala. 
 
Podania obu drużyn w strefie ataku. 77/126 (61%) po stronie United i 85/125 (68%) Liverpoolu. To goście podawali celniej, częściej posyła li through balls (6:1), częściej też korzystali w tej strefie z krótkich podań. Na powyższej infografice widać natomiast, jak istotną część podań gospodarzy stanowiły długie zagrania, w tym z własnej połowy. Co więcej, zawodnicy Manchesteru, w przeciwieństwie do rywali, praktycznie nie notowali celnych podań w sektorze przed polem karnym Liverpoolu – większość z nich stanowią wymiany piłki na skrzydłach, daleko od bramki Jonesa.
 
Zagrożenia nie stanowiły również dośrodkowania – tyczy się to jednak obu drużyn – mimo że po centrze Younga i przedłużeniu van Persiego, Mata podwyższył na 2:0. W tym miejscu trzeba zauważyć wspólny mianownik obu bramek, a mianowicie grę 1na1 z piłką wahadłowych United. Kluczowe dla akcji bramkowych było bowiem wygranie pojedynku, pozwalające wypracować miejsce potrzebne do precyzyjnego wprowadzenia piłki w pole karne.
 
 
LIVERPOOL PO PRZERWIE
 
W przerwie Rodgers wprowadził na murawę Balotelliego. Włoch zajął miejsce obok Sterlinga, który operował teraz bliżej lewej flanki i nieco z głębi w stosunku do byłego napastnika Milanu. Coutinho został przesunięty do drugiej linii i zajął miejsce przed Gerrardem i Allenem. Liverpool rozpoczął drugą połowę w ustawieniu 1-3-4-1-2. Za tą korektą mogła stać przede wszystkim chęć przejęcie kontroli nad środkiem pola, zdominowanym do przerwy przez United, i wywarcie większej presji na grającym tam Fellainim (żółta kartka) oraz podchodzącym wyżej Rooney'u. Ustawiony niżej Coutinho miał teraz więcej obowiązków defensywnych, pomagając kolegom z formacji pomocy w rozbijaniu ataku pozycyjnego United. Liverpool musiał gonić wynik, więc nie mógł pozwolić na to, by gospodarze tak swobodnie rozgrywali piłkę w strefie środkowej. 
 
Sytuacja na moment przed fatalnym podaniem Evansa, po którym kolejną sytuację 1na1 z De Geą zmarnował Sterling. Hendersonowi w sukurs przyszedł Toure, zamykając dzięki temu Wilsona. Coutinho wywiera presję na Youngu, Rooney jest kryty przez Gerrarda i Allena. Wahadłowy United nie ma możliwości przeprowadzenia akcji na połowę Liverpoolu i zmuszony jest wycofać piłkę do Evansa.
 
W fazie ataku Coutinho operował centralnie, pomiędzy liniami obrony i pomocy United, szukając miejsca za plecami Rooney'a i Fellainiego. Brazylijczyk nie stanowił jednak w niedzielę realnego zagrożenia w final third, zbyt rzadko biorąc na siebie ciężar rozegrania piłki w tej strefie.
 
 
Po przerwie Liverpool prezentował się znacznie solidniej w środku pola. Goście nie stosowali już wysokiego pressingu, który przy kulejącej dyscyplinie taktycznej powodował, że za plecami zawodników uczestniczących w pressingu zostawało zbyt dużo miejsca. „The Reds” czekali na rywala w okolicy linii środkowej, ustawiając tam szczelną drugą linię i atakując rywali dopiero, gdy znaleźli się z piłką w tym sektorze boiska.
 
POWTÓRKA Z PIERWSZEJ POŁOWY
 
Liverpool po przerwie częściej był w posiadaniu piłki, ale nie potrafił sobie poradzić z cofniętą drużyną gospodarzy. United bronili blisko siebie – odległości pomiędzy formacjami i wewnątrz formacji –  znakomicie się przesuwali i byli w tym bardzo zdyscyplinowani. Gdy któryś z obrońców wychodził do z linii, np. by nie dopuścić do powstania przewagi liczebnej bądź ją zniwelować, był asekurowany przez odpowiednio przesuwających się kolegów lub na jego miejsce wracał któryś z pomocników. 
 
United w fazie obrony, ustawienie 1-5-3-1-1. Wilson zajmował miejsce u boku Rooney'a i Fellainiego, przed nimi zaś operował Mata, z istotnie ograniczonym zakresem obowiązków defensywnych. Blok obronny United jest zwarty, a dyscyplina taktyczna towarzyszące przesuwaniu powoduje, że trudno znaleźć wolną przestrzeń, przez którą można rozegrać akcję.
 
Powyższe infografiki to odbiory, przejęcia, bloki i wybicia Manchesteru. Bramka De Gei – pomimo tworzonych przez Liverpool sytuacji i fantastycznych interwencji De Gei – była dosyć szczelnie zabezpieczona.
 
Liverpool znów nie wykorzystał doskonałej sytuacji bramkowej (Balotelli...), a chwilę później było po meczu. Herrera zmienił Wilsona i van Gaal przeszedł na stosowane choćby w starciu z Hull ustawienie formacji ofensywnej. Rooney dołączył do van Persiego w pierwszej linii, zaś Herrera partnerował Macie za plecami napastników. Ofensywny kwartet składał się zatem z dwóch dwuosobowych linii.
 
Szybki atak United. Piłkę wyprowadził Mata, obok którego biegł Herrera. Przed nimi Rooney i van Persie zbiegli szerzej, odpowiednio do lewej i do prawej strony. Kiks Lovrena, zmyłka Maty i RvP ustala wynik meczu. 3:0, game over.
 
PODSUMOWANIE
 
United wygrali 3:0 i mają na koncie sześć kolejnych zwycięstw. Jednak wynik zdaje się nieco mylący. Z jednej strony bowiem, Liverpool – mimo że było to kolejne spotkanie bez błysku, z jakim drużyna ta walczyła w ubiegłym sezonie o tytuł mistrzowski – stworzył sobie dość sytuacji, by na Old Trafford wbić nawet dwie bramki. Goście prezentowali się lepiej od gospodarzy jeśli chodzi o dystrybucję piłkę w final third, byli bardziej bezpośredni (przypominam o statystyce through balls) i częściej wypracowywali sobie dobre pozycje strzeleckie. Z drugiej zaś, United wyglądali nieźle w ataku pozycyjnym (passing game), ale tylko do wysokości final third, ponownie tworząc sobie niewiele sytuacji bramkowych. Zarazem znów byli niezwykle skuteczni, wyciskając do maksimum wykreowane okazje.
 
Sytuacje bramkowe oraz strzały – z wyraźnym wskazaniem na Liverpool. Skuteczność – na United (współczynnik skuteczności na poziomie 27%).
 
 
 
MATEUSZ JAWORSKI