ANALIZA TAKTYCZNA: Kryzys w gabinetach, klasa na boisku

2015-01-14 02:51:46; Aktualizacja: 9 lat temu
ANALIZA TAKTYCZNA: Kryzys w gabinetach, klasa na boisku
Mateusz Jaworski
Mateusz Jaworski Źródło: Transfery.info

Barcelona pokonała Atletico Madryt 3:1 po bramkach Neymara, Luisa Suareza i Leo Messiego. Dla gości trafił z rzutu karnego Mario Mandżukić.



Luis Enrique zdecydował się w niedzielę – już niejako tradycyjnie – na system 1-4-3-3. W bramce Bravo. Linię obrony tworzyli Alba, Mascherano, Pique oraz Alves. Przed nimi, operujący najgłębiej ze środkowych pomocników i odpowiedzialny w największym stopniu za zabezpieczenie strefy przed formacją defensywną, Busquets. Przed nim z kolei Iniesta i Rakitić, często schodzący odpowiednio do lewego i prawego skrzydła. Tercet atakujących to Neymar-Suarez-Messi.

Diego Simeone wybrał ustawienie 1-4-2-2-2(1-1), przechodzące w fazie obrony w 1-4-4-2 za sprawą cofających się skrzydłowych. W bramce Moya. Czwórka obrońców to Gamez, Godin, Gimenez i Juanfran. Przed nimi dwaj defensywni pomocnicy, „szóstki”, asekurujący przedpole defensywy Tiago oraz Gabi. Dalej, nominalnie ustawieni szeroko na skrzydłach Koke i Turan, obaj jednak chętnie opuszczali boczne sektory boiska – robiąc tam miejsce dla bocznych obrońców – i operowali bardziej centralnie. Najbardziej wysuniętym graczem gości był Mandżukić, mający za plecami Griezmanna.




OBRAZ I PRZEBIEG MECZU

Wyjmując pierwszą akcję meczu, kiedy to po rozpoczęciu od środka Atletico momentalnie ruszyło na bramkę Barcelony, goście od początku spotkania byli na Camp Nou stroną reaktywną. Cała drużyna ustawiona była na własnej połowie, w krótkim i wąskim bloku obronnym w konfiguracji 1-4-4-2; u jego szczytu – jako pierwsi obrońcy – Mandżukić i Griezmann pressowali obrońców Barcelony oraz wspomagających ich w rozegraniu Busquetsa. Co istotne, zawodnicy Atletico rozpoczynali pressing dopiero wtedy, gdy piłka i/lub zawodnik zeń przekraczali linię środkową.

Atletico w fazie obrony. Linia defensywna ustawiona jest na 20-25 metrze przed bramką, blok obronny tworzy natomiast cała drużyna; blok ten jest krótki (niewielki odległości pomiędzy formacjami, tj. w pionie) oraz wąski (niewielkie odległości pomiędzy zawodnikami w poszczególnych formacjach, tj. w poziomie).

Barcelona była stroną proaktywną, Atletico – jak wspomniano – reaktywną. Środek został przez Atletico zagęszczony i dosyć szczelnie zamknięty. Niewielkie odległości pomiędzy zawodnikami w poziomie i w pionie oraz przewaga liczebna sprawiły, że konstruowanie akcji przez środek właśnie byłoby niezwykle trudne. Gospodarze jednak wcale nie forsowali w ataku pozycyjnym gry tymże zagęszczonym środkiem – metodą Barcelony było maksymalne wykorzystanie bocznych sektorów boiska. I to nie tylko za sprawę grających ofensywnie, wysoko na połowie rywala bocznych obrońców. Małym zaskoczeniem mogło wydawać się ustawienie szeroko na skrzydłach Neymara i zwłaszcza Messiego. O ile Brazylijczyk w tym sezonie operuje zazwyczaj na lewej flance czy też w jej pobliżu, to Argentyńczyk porusza się przede wszystkim w pasie środkowym boiska. Przeciwko Atletico obaj zostali ustawieni przez Luisa Enrique bardzo szeroko – Neymar na lewym skrzydle, Messi zaś na prawym; nie ograniczali się oni przy tym do gry w pierwszej linii, często cofając się do linii pomocy, by atakować bardziej z głębi pola. Co więcej, na flanki schodzili Iniesta i Rakitić. Przenosząc ciężar gry na skrzydła, gospodarze starali się rozciągnąć zwarty, kompaktowy blok obronny Atletico, tak szczelnie zamykający strefę środkową. Ten zmuszony został bowiem do nieustannego przesuwania się od jednej linii bocznej do drugiej, a ponadto zagęszczający skrzydła piłkarze Barcelony wymuszali na gościach przerzucenie tam większej liczby zawodników, przez co możliwe było "otworzenie" środka. Dzięki temu zaś, tj. wykreowaniu wolnej przestrzeni przez odciągnięcie rywali z pasa środkowego, pojawiała się możliwość szybkiego wprowadzenia weń piłki i przejścia do fazy finalnej ataku.


Średnia pozycja zawodników Barcelony w meczu z Valencią (1:0). Źródło: WhoScored


Średnia pozycja zawodników Barcelony w meczu z PSG (3:1). Źródło: WhoScored


Średnia pozycja zawodników Barcelony w meczu z Cordobą (5:0). Źródło: WhoScored


Na podstawie powyższych grafik, możemy wyciągnąć następujące wnioski co do gry tercetu atakujących Barcelony: (i) najbardziej wysuniętym zawodnikiem jest operujący centralnie Suarez; (ii) Neymar (lub zastępujący go Pedro) ustawiany jest przez Luis Enrique po lewej stronie ataku, przy czym to, jak szeroko gra Brazylijczyk, zależy od konkretnego meczu; (iii) Messi zajmuje pozycję za plecami Suareza, również operując przede wszystkim w pasie środkowym. W niedzielę było jednak nieco inaczej.

Barcelona w fazie ataku. Neymar i Messi ustawieni są pod samymi liniami bocznymi; w tych sektorach są też boczni obrońcy (Alba i Alves), szerzej ustawiony jest także jeden ze środkowych pomocników (tu, jako że akcja przesuwa się do prawej strony, jest to Rakitić). Pas środkowy boiska jest zagęszczony i zamknięty przez gości, dlatego też Barcelona ma w tej strefie w final third ledwie dwóch piłkarzy – Suarez porusza się pomiędzy Godinem i Gimenezem, do środka przesuwa się także Iniesta; asekurujący kolegów Busquets ustawiony jest głębiej. Za moment akcja zostanie przegrana na drugą flankę i będziemy mieli lustrzane odbicie powyższej sytuacji – Iniesta dołączy do Neymara i Alby, Rakitić zejdzie do środka, podczas gdy Messi i Alves zostaną, ustawieni  szeroko, na prawym skrzydle. 

W jaki sposób Barcelona zdołała „otwierać” środek w strefie ataku? Schemat, wedle którego to następowało, można w uproszczeniu nazwać „na zewnątrz i do środka”. Przeanalizujmy go na przykładzie akcji bramkowej, po której to Neymar otworzył wynik meczu.

Na skrzydle są Messi i Alves, dołącza do nich Rakitić. Absorbują oni czterech rywali (przewaga liczebna Atletico 4na3). Blok obronny Atletico ustawiony jest na powyższym ujęciu nienagannie. Dla jego „poluzowania” kluczowy będzie ruch Rakiticia.

Rakitić zabiera ze sobą Tiago (następnie zostaje przejęty przez Gameza), wobec czego Gabi zostaje sam przed linią defensywy i na tej wysokości, po jego lewej stronie tworzy się luka. Messi „wiąże” dwóch rywali, następnie czyni to Rakitić. Tiago cały czas pozostaje blisko trójki kolegów. W efekcie z pierwotnej sytuacji 4na3, na skrzydle mamy sytuację 4na2 – Alves utrzymał bowiem pozycję, a dwójkowa Messiego i Rakiticia, zaabsorbowała cały kwartet graczy Atletico, początkowo odpowiadających za trzech rywali. W bloku obronnym Atletico – nadal zwartym – powstała luka po odciągniętym do boku Tiago. W lukę tę z głębi pola wbiega Alves. Co robi Griezmann - nie wiadomo.

Powstałą lukę gracze Atletico próbują w pośpiechu załatać – w kierunku Alvesa (a zatem w kierunku piłki) rusza aż pięciu zawodników. W przeciwnym kierunku rusza natomiast ścinający Messi. Mamy więc swojego rodzaju mijankę i Argentyńczyk ma metr-półtora miejsca w polu karnym. To wystarczy, by przyjąć piłkę i ograć Godina.

Kolejny pożar i kolejna próba jego gaszenia. Gimenez próbuje pomóc ogranemu Godinowi i odpuszcza Suareza. Urugwajczyk wraz z Neymarem są w sytuacji 2na1 z Juanfranem na wysokości linii piątego metra. Mimo że w ostatnie podanie Suareza było dosyć szczęśliwe, trzeba zauważyć, jak znakomicie Barcelona zdołała rozbić blok obronny Atletico i otworzyć strefę środkową. Na zewnątrz i potem stopniowo do środka – aż przed ostatnim obrońcą gości, w środku na wysokości 8-10 metra, znalazło się dwóch atakujących gospodarzy.

Inna sytuacja. Messi znów ściąga dwóch graczy (Gameza i Koke), a Rakitić swoim ruchem „zabiera” do skrzydła Godina. Aż dwaj obrońcy zostali wyciągnięci ze swoich nominalnych pozycji. Choć tym razem Tiago utrzymuje pozycję wraz z Gabim (Alves włączył się później do akcji, więc nie było potrzeby generowania przewagi 4na2), Barcelonie udało się zdezorganizować linię obrony – stała się on trzy- zamiast czteroosobowa, Godin znalazł się na pozycji lewego obrońcy, zaś Gamez został wyciągnięty niemalże do drugiej linii. Włączenie się Alvesa absorbuje czwartego gracza w tej strefie, czyli Tiago. Odległości między defensorami są zdecydowanie zbyt duże, zwłaszcza pomiędzy Gimenezem a jeszcze chwilę wcześniej kryjącym indywidualnie Rakiticia Godinem. Powstała luka w linii defensywnej, w której Suarez dość miejsca i czasu na przyjęcie piłki i obrócenie się z nią w stronę bramki. Wbiega w nią również Messi. Atletico znów musi gasić pożar i koncentruje się na „otwartym” środku. Tymczasem na prawym skrzydle pozostaje kompletnie niepilnowany Rakitić – Chorwat próbuje, po podaniu zwrotnym, ostrego wstrzelenia w okolice pola bramkowego. Za głęboko. Futbolówkę z łatwością łapie Moya.

Pomysł Barcelony na fazę ataku, tj. przełamanie defensywy Atletico, był - jak się wydaje - następujący. Gospodarze najpierw przenosili grę na skrzydło; następnie trio skrzydłowy-środkowy pomocnik-boczny obrońca, absorbujące trzech lub czterech rywali, próbowało dzięki wymianie szybkich i krótkich podań rozciągnąć blok obronny i stworzyć nieco przestrzeni przed linią defensywy (odciągnięcie jednego z defensywnych pomocników lub wykorzystanie błędu przy przesuwaniu za piłką); ostatnim etapem było przyspieszenie ataku przez wprowadzenie piłki w ten sektor, a jeśli to się nie powiodło - oddanie futbolówki z powrotem do skrzydła zakończone próbą dośrodkowania.


Neymar&Iniesta i Messi&Rakitić. Obaj środkowi pomocnicy częściej operowali na skrzydłach. Nie zapominajmy też o bocznych obrońcach. Alba najczęściej zagrywał do Neymara (21 podań), a Neymar do Alby (8 podań). Z kolei Alves najczęściej podawał Messiemu (aż 37), Messi zaś Alvesowi (21). 

Stracona bramka pobudziła Atletico. W fazie obrony, goście zaczęli bronić wyżej, dalej od własnej bramki, momentami stosując wręcz ultraofensywny pressing, już w okolicach pola karnego Barcelony. W fazie ataku natomiast podopieczni Simeone przestali ograniczać się do wybijania piłki, starając się dłużej przy niej utrzymać, w szczególności na połowie gospodarzy. Do momentu zdobycia bramki przez Neymara, goście byli w posiadaniu futbolówki przez 25,3% czasy gry, później zaś, do zakończenia pierwszej połowy – przez 36,1% (per WhoScored).

Atletico w fazie obrony po stracie bramki. Ustawienie zespołu było bliższe temu z fazy ataku, tj. 1-4-2-2-2(1-1). Mandżukić i Griezmann pressują Bravo, Pique oraz Mascherano. Za nimi są Koke (naciska Busquetsa) i Turan, natomiast Tiago i Gabi starają się odcinać od podań odpowiednio Rakiticia i Iniestę. Obrońcy Atletico robią jeszcze kilka kroków do przodu i zatrzymują się na wysokości linii środkowej.

Barcelona korzystała z tej nieco bardziej proaktywnej postawy Atletico – które przesuwało na jej połowę całą drużynę  – dorzucając do dominującego od pierwszego gwizdka ataku pozycyjnego grę z kontrataku. W tej zaś wiodącymi postaciami było trio Neymar-Suarez-Messi.

Mascherano blokuje podanie Juanfrana, który podłączył się do akcji ofensywnej Atletico. Piłkę przechwytuje Iniesta i momentalnie podaje do Neymara. Brazylijczyk wykorzystuje lukę pomiędzy liniami obrony i pomocy oraz brak asekuracji ze strony defensywnego pomocnika, starając się posłać piłkę za plecy obrońców. Ostatecznie Mandżukić zdołał dogonić Neymara i przeszkodzić mu w posłaniu dokładnego podania do Suareza.

Po kontrach właśnie, powiększyć prowadzenie Barcelony mogli Neymar (spudłował uderzenie głową) oraz Messi (obronił Moya).

Na 2:0 ostatecznie podwyższył Suarez. Bramka ta nie była jednak efektem kontrataku – Barcelona bowiem ponownie modelowo przeprowadziła akcję „na zewnątrz i do środka”. I tak, Messi zagrał ręką, gra powinna zostać przerwana).

Zacznijmy od sytuacji sprzed tej, którą widzimy na powyższym ujęciu. Godin nie zdążył na czas wrócić do linii obrony i nie został tam zaasekurowany przez żadnego z defensywnych pomocników. Do środka zszedł Gamez, by wraz z Gimenezem kryć Suareza 2na1. Jednocześnie pod linią boczną pozostał, jak podkreślano wyżej, szeroko ustawiony Messi. Gamez czeka na Godina – do Messiego ma za daleko, jest spóźniony i ratuje się atakiem „na raz”. Messi – tak, z pomocą ręki – mija rywala i ma przed mnóstwo miejsca (teraz dtarliśny do powyższego ujęcia). Brak asekuracji ze strony któregoś z defensywnych pomocników (rozumianej w tym przypadku jako zajęcie miejsca Godina, który włączył się do akcji ofensywnej) wymusił na Gamezie zajęcie pozycji bardziej centralnie, a dalej od zawodnika, którego powinien kryć; w efekcie, po jego minięciu Barcelona znajduje się w przewadze liczebnej (sytuacja 4na3). Rakitić ucieka bliżej skrzydła skupiając uwagę Godina, który z kolei musi zająć się Messim i „odpuszcza” krytego dotąd Suareza.  

Przechodzimy do sedna akcji „na zewnątrz i do środka”. Messi stopniowo ścina w kierunku osi boiska. Jednocześnie, jak tylko Suarez odrywa się od Godina i nawiązuje kontakt wzrokowy z Neymarem, obaj przystępują do realizowanej na pełnej szybkości zmiany krzyżowej. Neymar ścina i zabiera ze sobą Juanfrana (kończy parę metrów za osią boiska); Gimenez (kryjący Suareza) próbuje powstrzymać Messiego, który łatwo minął Godina; co oczywiste, to „uwalnia” Suareza, który dostaję piłkę na 10 metrze i spokojnie umieszcza ją w siatce. „Na zewnątrz i do środka”.

Dominacja Barcelony do przerwy nie podlegała żadnej dyskusji. Atletico zdołało oddać ledwie jeden, w dodatku niecelny strzał na bramkę Bravo. Barcelona – 11, 5 celnych, w tym dwie bramki.


Po przerwie obraz meczu zasadniczo nie uległ zmianie – Atletico nadal ustawiało się wyżej w fazie obrony, Barcelona zaś dominowała w posiadaniu piłki, miała inicjatywę i konstruowała swe ataki przede wszystkim skrzydłami (ogółem 32% lewym i aż 41% prawym skrzydłem, per WhoScored). Tyle tylko, że goście z Madrytu grali jeszcze ostrzej niż w pierwszych 45 minutach, stosując momentami podobny fortel jak w ubiegłym tygodniu piłkarze Valencii przeciwko Realowi – często wykorzystując faule po to, by nie pozwolić złapać rywalom rytmu i oczywiście wtedy, gdy istniało ryzyko zagrożenia dla bramki (faule taktyczne).

16:18 w faulach i 3:6 w żółtych kartkach. I że nikt nie obejrzał czerwonej kartki... Dlaczego tak się stało wie tylko Pan Mallenco.

Niewiele zmienił też kontrowersyjny rzut karny zamieniony na bramkę przez Mandżukicia – oba zespoły pozostawały w tym brutalnym chwilami klinczu, pełnym fauli i ostrej gry w środku pola, z niewielką liczbą sytuacji bramkowych z obu stron. Barcelona nie była już tak aktywna i efektywna w fazie ataku, Atletico wciąż miało natomiast spore trudności z przedostaniem się pod pole karne Bravo i tworzeniem sytuacji bramkowej. Dość powiedzieć, że w całym meczu goście nie wypracowali sobie ani jednej „setki”.



Losy meczu rozstrzygnął udany kontratak Barcelony. 

Neymar zmienił się pozycjami z Suarezem – tym razem to Urugwajczyk ustawiony był na lewym skrzydle. Po przechwycie i szybkiej wymianie podań Suarez został uruchomiony przez Rakiticia długim krosowym  zagraniem. Chorwat popędził za akcją i znów był w niej postacią kluczową. Messi dostał piłkę od Suareza na prawym skrzydle, a Rakitić – po raz kolejny – zbiegł do boku. Tiago nie dał się „zabrać” i podwoił Messiego. 

Messi minął jednak rywali podaniem do... niepilnowanego Rakiticia. Podanie zwrotne, znów trochę szczęścia, i Messi pieczętuje zwycięstwo Barcelony. Na zewnątrz, do Rakiticia, a potem do środka, do Messiego. Dzięki wymianie podań z Chorwatem ("na zewnątrz") stworzył sobie miejsce, w które mógł wbiec i następnie zakończyć akcję strzałem (podanie zwrotne "do środka").

PODSUMOWANIE

Dominacja Barcelony w starciu z Atletico nie podlega dyskusji – gospodarze dłużej utrzymywali się przy piłce, częściej i celniej podawali (502/584, 86% vs 178/254, 70%), zwłaszcza w strefie ataku, do tego tworząc sobie więcej sytuacji bramkowych. Nastawieni stricte defensywnie goście najpierw nie mieli wielkiej ochoty atakować, a gdy już zmusiła ich do tego szybko stracona bramka – nie mieli w ofensywie żadnych argumentów. Ledwie 2 kluczowe podania przy 10 Barcelony. Strzały? Barcelona 17 (7 celnych), Atletico 5 (3 celne).

Podania obu drużyn w strefie ataku. Co ciekawe, goście nie zdołali wymienić choć jednego celnego podania w polu karnym Barcelony, wprowadzając weń piłkę ledwie pięć razy.

Przyczyny tak wyraźnej porażki gości – mecz był długimi fragmentami dosyć jednostronny, zwłaszcza w pierwszej połowie – należy upatrywać natomiast w nieprzystającej do standardów narzuconych przez Simeone postawy Atletico w defensywie. Przed przerwą jego gracze zbyt łatwo dawali się wymanewrować Barcelonie atakującej „na zewnątrz i do środka”, co pozwoliło gospodarzom rozszczelnić zwykle bardzo solidny blok obronny Atletico. Co więcej, nie byli tak skuteczni w odbiorze, jak zazwyczaj (19/45, 42%, przy średnio 22,4 udanych odbiorach na mecz, per WhoScored) oraz popełniali indywidualne, niewymuszone błędy w kluczowych momentach pod własną bramką, co dwukrotnie skrzętnie wykorzystała Barcelona.



Simeone nie może być zatem zadowolony z postawy swojego zespołu ani w fazie ataku, ani w fazie obrony. A Barcelona? Podopieczni Luisa Enrique nie mogli lepiej zareagować na szum medialny, który w ostatnich tygodniach wywiązał się wokół klubu. Psy szczekają, a karawana jedzie dalej.

MATEUSZ JAWORSKI