ANALIZA TAKTYCZNA: Trzy szybkie Arsenalu

2015-04-07 23:56:21; Aktualizacja: 9 lat temu
ANALIZA TAKTYCZNA: Trzy szybkie Arsenalu Fot. Transfery.info
Mateusz Jaworski
Mateusz Jaworski Źródło: Transfery.info

Arsenal pokonał na The Emirates Liverpol 4:1. Bramki dla gospodarzy strzelali Bellerin, Özil, Sanchez i Giroud, z kolei dla gości bramkę honorową z rzutu karnego zdobył Henderson.

SKŁADY I USTAWIENIA

Arsene Wenger zdecydował się na ustawienie 1-4-2-3-1, przechodzące w 1-4-1-4-1 (w szczególności w fazie obrony). Pozycję defensywnego pomocnika, poruszającego się tuż przed środkowymi obrońcami, zajął Coquelin. Nominalnie obok niego ustawiony był Cazorla. Jak wiadomo, Hiszpan jest graczem o zupełnie innej charakterystyce niż Francuz, o profilu zdecydowanie bardziej zorientowanym na ofensywę. Choć więc w fazie obrony obaj mieli operować w poziomie, na przedpolu linii defensywnej, to w fazie ataku Cazorla operował wyżej. Tym niemniej, nie zawsze tuż za plecami wysuniętego Giroud, a także nieco z  głębi pola, jako cofnięty rozgrywający. Na skrzydłach francuski menadżer Arsenalu postawił na Sancheza oraz Ramsey’a. O ile pierwszy bardzo często schodził do środka i zajmował miejsce obok Giroud lub nieco za nim, drugi raczej trzymał się prawej flanki i właśnie w bocznych sektorach boiska notował najwięcej kontaktów z piłką. Na swojej ulubionej pozycji grał Özil – nominalnie na „10”, schodząc jednak do lewego skrzydła (schodzący do skrzydła rozgrywający).

Brendan Rodgers z kolei pozostał przy ustawieniu z trzema (środkowymi) obrońcami. W sobotnie popołudnie menadżer Liverpoolu zestawił swych podopiecznych w 1-3-4-3(2-1). Podobnie jak miało to miejsce w tym sezonie choćby na Old Trafford, Henderson zajął pozycję prawego wahadłowego, lewego natomiast – Moreno. Najbliżej formacji obronnej poruszał się Lucas, nieco przed nim operował natomiast Allen. Podobnie jak to miało miejsce w przypadku Arsenalu, w fazie obrony obaj operowali w poziomie. Tercet atakujących tworzyli Coutinho, Marković i Sterling. Najczęściej poruszali się w konfiguracji 2-1 – Coutinho operował za plecami najbardziej wysuniętego Sterlinga, niekiedy jednak formując odwrócony trójkąt z Lucasem i Allenem; Marković natomiast zajmował pozycję raczej bliżej prawej flanki, nie unikając jednak zejść do środka.


OBRAZ I PRZEBIEG MECZU

Arsenal od początku spotkania zastosował bardzo wysoki i agresywny pressing na zawodników Liverpoolu. Szczególnie intensywne gospodarze doskakiwali do dwójki Toure-Sakho, czyli zdecydowanie najsłabiej operujących piłką graczy wśród obrońców i pomocników Liverpoolu. 



Sytuacja zaraz po rozpoczęciu gry. Piłka trafia do Allena, do którego momentalnie rusza Giroud, blokując możliwość podania do prawej flanki. Sanchez doskakuje do Lucasa. Piłka trafia do Sakho – przy nim jest z kolei Ramsey. Kiedy futbolówka trafia do Moreno, ze swojej strefy wyskakuje doń Bellerin. Właściwy atak następuje po tym, jak Sakho dogrywa do Allena – Walijczyka osaczają Özil i Cazorla, do spółki odbierając mu piłkę. Arsenal następnie błyskawicznie wymienia cztery podania – wszystkie z pierwszej piłki – a akcję strzałem kończy Sanchez. W 18 sekundzie meczu.



Tym razem sytuacja z 5’ minuty spotkania. Hendrson wykonuje aut. Adresatem zagrania jest Allen, który momentalnie, jak tylko przyjmie futbolówkę, znajduje się pod presją Özila. Niemiec nie pozwala rywalowi wyprowadzić piłki i zmusza go do zagrania do tyłu lub do boku. Allen podaje do Hendersona, który – ograniczony linią boczną i atakowany przez Sancheza i Monreala – ma już tylko jedną opcję. Jest nią Can. Do niego doskakuje Giroud. Can również ograniczony jest linią boczna, również nie ma możliwości zagrania ani do przodu, ani do środka, wobec czego wycofuje piłkę do Mignoleta. Zauważmy, że Giroud zamyka bramkarzowi gości możliwość podania zwrotnego do Cana, jednocześnie pozostawiając wolnego Toure. Arsenal za pomocą pressingu znakomicie sterował rozegraniem Liverpoolu, by piłka trafiała do określonych graczy. Jednym z nich był właśnie Toure. Zwróćmy uwagę, że Iworyjczyk ma zamknięte wszystkie możliwości podania – przy Canie jest Sanchez, od frontu zbliża się Özil, blisko jest doskakujący do Lucasa Cazorla, po lewej ręce Toure ustawiony jest Ramsey, a, w dodatku, z tyłu nadbiega Giroud, który ostatecznie odbiera piłkę defensorowi gości. Sytuację sam na sam marnuje Ramsey, a Toure częściowo naprawia swój błąd, wybijając piłkę na rzut rożny.

W pressing zaangażowana była czwórka atakujących, a ponadto Cazorla i w zależności od tego, czy i na którą flankę dogrywana była piłka, jeszcze jeden z bocznych obrońców. Na wypadek, gdyby Liverpoolowi udało się pokonać „pierwszą” linię pressingu, kolegów ubezpieczał Coquelin, odpowiedzialny za przejmowanie podań wprowadzających. W związku z wysokim pressingiem, do przodu przesuwał się cały blok obronny Arsenalu, w rezultacie czego linia obrony gospodarzy ustawiona było dosyć wysoko. 

Dzięki zaangażowaniu w pressing 5-6 sześciu graczy, po odbiorze – który według założeń miał następować możliwie blisko bramki gości, a już na pewno na ich połowie – Arsenal znajdował się w sytuacji równowagi lub nawet przewagi liczebnej. To dawało szereg możliwości rozegrania i ze względu na odległość od bramki Mignoleta, pozwalało błyskawicznie po odbiorze tworzyć sytuacje bramkowe.

W otwierających 20 minutach meczu Arsenal zanotował 3/3 odbiory na połowie Liverpoolu i tyle samo przejęć. Do tego aż 6-krotnie gospodarze odzyskiwali piłkę na połowie gości.

Przez pierwsze 15 minut Liverpool kompletnie nie radził sobie z wysokim pressingiem Arsenalu. Podopieczni Rodgersa starali się przedostawać na połowę przeciwnika rozgrywając piłkę od własnej bramki, krótkimi podaniami, co jednak londyńczycy skutecznie im uniemożliwiali. Goście sprawiali wrażenie nieco zaskoczonych tak ofensywnym i agresywnym pressingiem w wykonaniu Arsenalu, nie próbując dostosować swojego sposobu gry do strategii obronnej przyjętej przez Wengera. Dlatego też forsowali rozegranie piłki od własnej bramki, mimo że nie przynosiło to żadnych efektów – podania padały łupem graczy gospodarzy, którzy byli również bardzo skuteczni w odbiorze i szybko odzyskiwali piłki po stratach. Liverpool został niemalże zamknięty na własnej połowie.  W tym fragmencie meczu posiadanie piłki rozkładało się 69,1% do 30,9% na korzyść Arsenalu (per WhoScored). Liverpool natomiast nie korzystał z faktu, iż formacja obronna Arsenalu ustawiona było dosyć wysoko, posyłając piłki na wolne pole, za plecy zwłaszcza Mertesackera, do szybkiego Sterlinga. Jedyne takie zagranie w tym okresie miało miejsce dopiero w 13’ minucie, choć i tak pierwszy do piłki dopadł Ospina (inna sprawa, że błąd popełnił sędzia liniowy, ponieważ Sterling nie był na spalonym). 

Na powyższej planszy po lewej stronie widzimy podania Liverpoolu w pierwszych 15 minutach meczu. Zdecydowana większość miała miejsce we własnej strefie obronnej – tylko cztery podania udało się wymienić gościom na połowie Arsenalu, tyle samo było udanych podań wprowadzających nań. Do tego aż 13 podań do tyłu oraz 3 podania do bramkarza. Jeżeli liverpoolczycy próbawali dłuższego podania, to najczęściej posyłali je do skrzydeł, jednak większość tych prób była niecelna. Powyżej po prawej stronie zostały z kolei odnotowane błędy  prowadzące bezpośrednio do sytuacji strzeleckiej Arsenalu – oba zostały popełnione przez Liverpool w pierwszym kwadransie. 

Jeśli Arsenal nie tworzył sytuacji zaraz po odbiorze, przechodził do ataku pozycyjnego. Liverpool bronił całą drużyną na własnej połowie, nie podejmując prób wysokiego pressingu na obrońców gospodarzy. Pewne próby pressingu pojawiały się dopiero około połowy boiska, ale były to rzadkie przypadki. Sterling z rzadka próbował naciskać Koscielnego lub Mertesackera, z kolei druga linia Liverpoolu ustawiała się na ok. 40 metrze. Arsenal więc bez większych problemów wprowadzał futbolówkę na połowę przeciwnika i kontynuował tam atak pozycyjny. 

W fazie obrony goście przechodzili do ustawienia z pięcioma obrońcami – 1-5-4-1. Obaj wahadłowi zajmowali wówczas pozycje bocznych obrońców. Momentami Liverpool przechodził na czteroosobową defensywę, z nieco wysuniętym i operującym bardziej w środku Hendersonem i Canem na prawej obronie. 

W początkowym fragmencie meczu Liverpool był stroną zdecydowanie reaktywną – to Arsenal miał inicjatywę i dyktował warunki gry. Goście, jak wspomniano, zrezygnowali z wyższego pressingu, stosując tenże dopiero wówczas, gdy gospodarze wprowadzali futbolówkę w rejon pogranicza strefy środkowej oraz strefy obronnej Liverpoolu. Ustawiając się dosyć głęboko, wciągali rywali na własną połowę, tyle tylko, że w otwierającym kwadransie nie szło to w parze z kontratakami wyprowadzanymi za pomocą dłuższych podań. Wydaje się, że aktualni wicemistrzowie Anglii mimo wszystko chcieli budować ataki poprzez passing game, podczas gdy już w tym fragmencie spotkania mogli być bardziej bezpośredni i tym samym nieco „utemperować” Arsenal, nastawiony bardzo ofensywnie i przy tym podatny na kontrataki.

Po kwadransie jednak sytuacja uległa zmianie – Liverpool dłużej utrzymywał się przy piłce, także na połowie Arsenalu, częściej wprowadzał piłkę do strefy ataku i zaczął wreszcie stwarzać sytuacje bramkowe. Istotną tego przyczyną było to, że Arsenal nie stosował już tak wysokiego i agresywnego pressingu. Zważywszy na intensywność, z jaką gospodarze grali w tym elemencie od początku spotkania, było to jak najbardziej naturalne (między 15’ a 20’ minutą można było zaobserwować odpoczywającego Giroud, ciężko oddychającego i z rękami na kolanach). Dzięki temu Lucas i Allen mieli więcej miejsca i czasu na przegranie piłki z obrony do zawodników atakujących. 

Arsenal w fazie obrony albo trzymał się wyjściowego ustawienia 1-4-2-3-1 albo przechodził do ustawienia 1-4-1-4-1. 

Arsenal w fazie obrony w ustawieniu 1-4-2-3-1.

Arsenal w fazie obrony w ustawieniu 1-4-1-4-1, z Cazorlą ustawionym obok Özila.

Między 15’ a 30’ minutą posiadanie piłki wyrównało się (58% do 42% na korzyść Arsenalu, per WhoScored), przy czym między 15’ a 20’ minutą to goście byli częściej przy futbolówce (54,2% do 45,8%, per WhoScored). Istotne nie było jednak samo posiadanie piłki, a to, że Liverpool coraz częściej przenosił grę do strefy obrony Arsenalu.

Podania Liverpoolu między 15’a 30’minutą ogółem oraz w strefie ataku. Jak widzimy, po trudnym pierwszym kwadransie goście zaczęli wreszcie przedostawać się seriami krótkich podań do strefy ataku, konstruując akcje przede wszystkim środkiem pola. Imponuje również celność podań w strefie ataku, na poziomie 85%.

Jak wspomniano wyżej, w tym fragmencie meczu Liverpool przedostawał się pod pole karne Arsenalu przede wszystkim środkiem boiska. Özil nie był już tak aktywny w fazie obrony, do tego Cazorla miewał przestoje, podczas których zostawiał Coquelina z dwoma przeciwnikami w strefie przez linią obrony. Centralną postacią gości był natomiast Coutinho, operujący między liniami i korzystający z (nie)obecności w tej strefie Cazorli.

Cazorla zanotował w całym spotkaniu ledwie jeden odbiór na własnej połowie (1/2), do tego popełnił błąd w rozegraniu, prowadzący bezpośrednio do sytuacji strzeleckiej (pudło Sterlinga)

W fazie ataku Liverpool szukał podań – do Sterlinga i ścinającego ze skrzydła Markovicia –  posyłanych pomiędzy i zarazem za plecy środkowych obrońców Arsenalu lub między nich a bocznych obrońców. Zadanie to miała ułatwić duża mobilność obu atakujących gości i ich przewaga w szybkości, przyspieszeniu oraz zwinności nad defensorami gospodarzy. Do tego trzeba odnotować, iż nie był to najlepszy meczu duetu Koscielny-Mertesacker – obaj mieli bowiem problemy z utrzymaniem właściwego ustawienia oraz z upilnowaniem szybszych rywali. Zwłaszcza Mertesacker zaskakująco łatwo zostawał za plecami Sterlinga. 

We wcześniejszej fazie akcji Mertesacker z niewiadomych względów ustawiony był przed Sterlingiem, a nie za nim (mając go przed sobą). Anglik korzysta z przewagi nad rywalem, a także na zbyt dużej odległości pomiędzy nim a Koscielnym.

Najlepsza sytuacja Liverpoolu w całym meczu. Allen posyła celne podanie przez drugą linię Arsenalu. Wobec zejścia do środka Markovicia, Coquelin jest 1na2 z nim i z Coutinho. Brazylijczyk spokojnie przyjmuje piłkę i odwraca się w kierunku bramki. Już w momencie podania Sterling schodzi bliżej lewej strony, ze plecy Mertesackera, zabierając ze sobą Koscielnego. Środkowi obrońcy Arsenalu nie przekazują sobie krycia i tworzy się luka pomiędzy nimi a Monrealem, w którą wbiega Marković. Tylko niecelne podanie Serba uchroniło Arsenal od straty bramki.

Znów Mertesacker opuszcza linię obrony, zarazem nie podejmując zdecydowane ataku na zawodnika z piłką. W konsekwencji znów tworzy się luka, tym razem między Koscielnym a Bellerinem, w którą wchodzi Sterling.

Z drugiej jednak strony, gdy Liverpool spychał Arsenal pod własną bramkę, gospodarze formowali całkiem zwarty i szczelny blok obronny, w związku z czym goście mieli problem ze znalezieniem miejsca na tworzenie okazji strzeleckich.

Decydujący dla losów meczu okazał się jednak ostatni kwadrans pierwszej połowy, gdy Arsenal trzykrotnie pokonał Mignoleta.

Mogło umknąć uwadze widza, że Arsenal – wbrew pozorom – miał w pierwszej połowie problemy ze stwarzaniem sytuacji bramkowych w ataku pozycyjnym. Warto bowiem odnotować, że wszystkie trzy okazje gospodarzy na początku meczu wynikały z wysokiego i agresywnego pressingu, który finalnie doprowadził do odbioru piłki relatywnie blisko bramki Liverpoolu. W ostatnim jednak kwadransie pierwszej połowy Arsenal był w tym elemencie znacznie bardziej produktywny. Aktywny stał się Özil, schodzący do lewej flanki i następnie szukający miejsca w środku, dzięki czemu miał więcej swobody. Niemiec chętnie cofał się również po piłkę, co przyniosło asystę drugiego stopnia przy golu Bellerina.  Wyżej operował Cazorla. Giroud z kolei był bardzo mobilny: wycofywał się z pierwszej linii, m.in. szukając podań na tzw. ścianę, a także opuszczał pas środkowy szukając pozycji nieco szerzej. W ten sposób tworzył miejsce Özilowi i Sanchezowi. Ten ostatni po takiej akcji podwyższył na 3:0.

Giroud cofa się do drugiej linii i przyjmuje piłkę tyłem do bramki. Dzięki temu manewrowi w formacji obronnej Liverpoolu tworzy się luka (za Francuzem wyszedł Toure). Tym razem Arsenal tego nie wykorzystał.

Bellerin przejmuje niecelne podanie i zagrywa do Ramsey’a. Pomocnik Arsenalu przyjmuje piłkę ze zmianą kierunku, do środka. W tym momencie Giroud, który ustawiony jest centralnie, rusza w kierunku lewego narożnika pola karnego Liverpoolu. Tym samym robi miejsce Sanchezowi, który ścina z lewej flanki. Dzięki ruchowi Francuza Sakho nie może zejść bliżej na asekurację Toure, tworząc w ten sposób sytuacje 2na1 (Sanchez zgubił Cana). Sanchez wygrywa pojedynek z Toure i niemal nieatakowany strzela silnie z 16 metrów pod poprzeczkę. 3:0.


W przerwie Rodgers dokonał zmiany personalnej – Sturridge za Markovicia – oraz taktycznej. Z ustawienia 1-3-4-3(2-1) Liverpool przeszedł na 1-4-1-4-1. Can zajął miejsce na prawej obronie, tuż przed Toure i Sakho operował Lucas, wchodząc pomiędzy nich w początkowej fazie ataku pozycyjnego; Henderson przeszedł do środka, partnerując Allenowi i Coutinho; Sterling z kolei przeniósł się na lewe skrzydło. Wypada zauważyć brak klasycznego prawego pomocnika, przy czym w drugiej połowie bardzo ofensywnie grał Can, momentami do boku schodził też ze środka Henderson. 

Dzięki tym roszadom, Liverpool zyskał zauważalną przewagę. Rezygnując z zawodnika ustawionego na pozycji prawego skrzydłowego, Rodgers zyskał dodatkowego gracza w środku polu w osobie Hendersona, łącznie dysponując tam aż czterema, przeciwko trzem rywalom (Coquelin, Cazorla, Özil). Ryzyko polegało na tym, że zarazem Liverpool po przerwie starał się wykorzystywać w fazie ataku całą szerokość boiska – na lewym skrzydle aktywni byli Moreno i Sterling, na prawym natomiast operował sam Can, w praktyce jako wahadłowy, bez wsparcia klasycznego skrzydłowego. Ofensywne nastawienie gości sprawiło, że za plecami zawodników ustawionych na skrzydłach zostawało mnóstwo miejsca, z którego korzystał zwłaszcza Sanchez. Dlatego też, coraz częściej zamykając Arsenal nawet na 30 metrach od bramki Ospiny, był Liverpool jednocześnie bardzo narażony na kontrataki gospodarzy.

Liverpool zamyka Arsenal na 25 metrach. Operujący nieco w głębi w drugiej połowie Coutinho podaje niedokładnie, a futbolówkę przejmuje Sanchez. Po minięciu Coutinho „nieaktywnych” jest aż 7 graczy gości. Za linią piłki zostali tylko Sakho, Toure i Lucas. Zwróćmy tez uwagę, jak wysokie pozycje zajmują obaj boczni obrońcy gości – Moreno i Can.

Plansze przedstawiające grę bocznych obrońców Liverpoolu w drugiej połowie.

Znacznie bardziej ofensywne ustawienie i podjęcia ryzyka przez gości było czymś oczywistym. Arsenal natomiast, po niezłych pierwszych 5 minutach po przerwie, z elementami wysokiego pressingu, przystał na warunki narzucone przez Liverpool – nieco wycofany, zrezygnował z wysokiego na rzecz średniego i niskiego pressingu, chętnie wciągał rywali głęboko na własną połowę, szukając coraz częściej okazji raczej do wyprowadzenia szybkiego kontrataku – którym nierzadko atakujący gospodarzy byli w przewadze liczebnej –  niż do konstruowania akcji w ataku pozycyjnym. Mieliśmy więc odwrócenie ról – to Liverpool stał się stroną proaktywną, Arsenal zaś reaktywną.

Na powyższych planszach widać, jak oba zespoły wymieniały podania po przerwie. Liczba i celność podań Liverpoolu (86%) odzwierciedla przewagę w posiadaniu piłki po przerwie – 60,5% do 39,5% na korzyść gości, per WhoScored. To Liverpool spędził większość drugiej połowy w ataku pozycyjnym, podczas gdy Arsenal – korzystając z kontrataków – był bardziej bezpośredni, choćby aż 20-krotnie próbując przenieść grę na połowę Liverpoolu za pomocą długiego podania.

Przy nieco cofniętym Coutinho, między liniami obrony i pomocy Arsenalu operował Sturridge. Reprezentant Anglii najczęściej był pod piłką właśnie wtedy, gdy wycofywał się tam z pierwszej linii.

Sturridge zanotował zaledwie 4 kontakty z piłką z polu karnym Arsenalu, per WhoScored, co jednak można tłumaczyć dosyć głębokim wycofaniem się gospodarzy i niższą pozycją zajmowaną przez Sturridge’a.
Źródło: Match Zone Daily Mail.

Na sytuacje na boisku Wenger zareagował po kwadransie. Ramsey’a zastąpił Flamini, wzmacniając strefę przed formacją obronną, dzięki czemu z istotnej części obowiązków w fazie obrony zwolniony został Cazorla. Arsenal dysponował więc duetem typowych defensywnych pomocników – przy czym to Flamini odpowiadał za penetrujących środkowych pomocników Liverpoolu – co było odpowiedzią francuskiego menadżera londyńczyków na czterech środkowych pomocników Liverpoolu, dodatkowo wspomaganych przez Sturridge’a. W fazie obrony Arsenal był niezwykle elastyczny, płynnie przechodząc z 1-4-2-3-1 do 1-4-4-1-1 oraz 1-4-5-1. Özil przeszedł na lewe skrzydło, z kolei miejsce Ramsey’a na prawej flance zajął Sanchez.

Po wejściu Flaminiego środek był znacznie lepiej zabezpieczony, tym niemniej statystyki Francuza – ujmując to kolokwialnie – nie powalają. 

Trzeba ponadto odnotować, że przesunięcie na lewe skrzydło sprawiło, iż bardziej produktywny stał się Sterling. Owszem, w pierwszej połowie młody Anglik znajdował się w niezłych sytuacjach, jednak niewiele z tego wynikało. Było widać, że „9” nie jest jego optymalną pozycją. Na flance mógł natomiast mógł w pełni wykorzystać swoje atuty, czyli przede wszystkim szybkość i doskonałe panowanie nad piłką w dryblingu. To właśnie Sterling wywalczył rzut karny, po którym bramkę na 3:1 zdobył Henderson. Sterling nie zdołał jednak stworzyć kolegom ani jednej sytuacji bramkowej, a do tego w drugiej połowie nie zanotował ani jednego celnego dośrodkowania (0/2, per StatsZone).

Po przerwie Sterling miał więcej kontaktów z piłką (39 do 25, per WhoScored), więcej podań (21/24 do 9/14, per StatsZone), był też skuteczniejszy w dryblingu (4/7 do 2/7, per StatsZone). 

Przewaga Liverpoolu w drugiej połowie nie przełożyła się jednak na to, by goście wrócili do gry. Bramkę zdobyli późno, bo w 76’minucie, a do tego za chwilę z boiska wyleciał Can. Arsenal dowiózł zwycięstwo – dorzucając jeszcze czwartego gola autorstwa Giroud – bez większych problemów. Dlaczego? Otóż podopieczni Wengera po raz kolejny w tym sezonie w starciu z rywalem w walce o TOP4 zaprezentowali się z bardzo dobrej strony w defensywie: bronili w kompaktowym bloku obronnym, nieźle przesuwali i byli skuteczni w odbiorze. Dzięki temu, choć Liverpool wprowadzał piłkę do strefy ataku, nie tworzył po przerwie sytuacji bramkowych.

24/39 skutecznych odbiorów, 26 przejęć, 19 wybić, 2 zablokowane strzały i 5 dośrodkowań, do tego 65 piłek odzyskanych po stracie – dorobek Arsenalu w destrukcji.


PODSUMOWANIE

O komentarz do meczu poprosiliśmy Radosława Chmiela (@master_lfc), korespondenta Liverpool FC dla portalu @thisisanfield i administratora oficjalnego polskiego Twittera @PolandLFC:

Każdy kibic Liverpoolu chciałby wymazać jak najszybciej sobotni wyjazdowy mecz przeciwko Arsenalowi. Drużyna Rodgersa przez pierwsze 15 minut wyglądała jak dzieci we mgle czy raczej jak zbieranina dzieciaków z podstawówki grających przeciwko dorosłym zawodnikom, którzy raz po raz obnażali błędy w obronie The Reds. Gdyby nie dobra postawa Simona Mignoleta w pierwszych pięciu minutach i podczas całego meczu, wynik mógłby być jeszcze bardziej kompromitujący dla The Reds. I choć pomimo tego, że kibice LFC pamiętają, że nie zawsze wynik 0:3 daje powody do myślenia o porażce, tak postawa piłkarzy Rodgersa ani przez chwilę nie dała żadnych złudzeń, by myśleć choćby o wywiezieniu remisu z gorącego terenu.,

Gdyby jednak Liverpool wykorzystał swoje szanse w pierwszej połowie, ten mecz mógłby wyglądać zupełnie inaczej. Niestety, poza sytuacją Markovicia i Sterlinga, gdzie ten pierwszy zbyt mocno zagrał do młodego Anglika, oraz późniejszego niedokładnego dogrania Raheema do nabiegającego Hendersona, Liverpool nie pokazał nic, co mogłoby napawać optymizmem na korzystny wynik na Emirates. Mam wrażenie, że nasi zawodnicy przegrali ten mecz mentalnie w szatni. Niedokładne podania, chaos w obronie m.in. wprowadzany przez Kolo Toure czy grającego przed linią defensywną Lucasa powodowały raz za razem zagrożenie pod bramką Mignoleta. 

Uważam, że obecne ustawienie 3-4-3 jest już zbyt czytelne dla przeciwników, a konsekwentne błędy w obronie Alberto Moreno, który był objeżdżany przez Bellerina jak dziecko (dość przypomnieć też błędy w kryciu przy golach Juana Maty w meczu przeciwko Man United) oraz zgubił krycie przy czwartej bramce strzelonej przez Giroud, były decydujące w sobotniej porażce. Rodgers musi zdecydować się na zmianę ustawienia, być może powrót do gry czwórką obrońców i diamentem z przodu. Pomimo kontuzji i zawieszonych zawodników, manager Liverpoolu ma pole od manewru i jeśli wciąż myśli o walce o TOP4, które gwarantuje grę w Lidze Mistrzów.

Przede wszystkim jednak ostatnia porażka to jasny sygnał dla Rodgersa, aby zainwestować w końcu w klasowego napastnika na przyszły sezon i trzeba zacząć podejmować działania już teraz, by na koniec okienka transferowego nie zostać z przysłowiową ręką w nocniku. Co prawda do zakończenia sezonu zostało jeszcze siedem kolejek i wciąż do wygrania jest trofeum FA Cup, jednak już w tym momencie należy zacząć myśleć o przyszłych rozgrywkach. Liverpool nie może sobie pozwolić na ciągłe sprowadzanie młodych talentów, gdyż kibice są spragnieni sukcesów, szczególnie po fantastycznym wyniku uzyskanym w zeszłym sezonie. Dlatego rozbicie banku na przemyślane transfery graczy, którzy z miejsca zaadaptują się w drużynie jest musem, jeśli LFC chce myśleć o walce o najwyższe cele.


MATEUSZ JAWORSKI