Dzięki takim jak on przetrwa wielka Hiszpania - antimadridista, który wkrótce... zamelduje się w Madrycie
2013-06-23 22:47:48; Aktualizacja: 11 lat temu Fot. Transfery.info
Kwestią dni jest potwierdzenie transferu jednego z największych hiszpańskich talentów do Realu Madryt. Isco, gwiazda Malagi i zawodnik, któremu "nie" nie powiedziałby żaden menedżer na świecie.
Tego chłopaka, przed którym cała kariera, wielu typuje na lidera reprezentacji Hiszpanii już w ciągu kilku lat. W futbolu klubowym? Błyszczy. W reprezentacjach młodzieżowych? Błyszczy, czego najlepszy dowód mieliśmy na mistrzostwach Europy u-21, w których - a jakżeby inaczej - Hiszpanie zostali zwycięzcami. Jeśli czegoś jeszcze brakuje, to tylko takiego pełnokrwistego, porządnego meczu w dorosłej reprezentacji Hiszpanii, bo debiut był po prostu taki, żeby być. Próbował, pokazał się kilka razy na pozycję, ale też generalnie nie pokazał nic szczególnego przeciw Urugwajowi. Dajemy sobie jednak rękę uciąć, że takie spotkanie przyjdzie wcześniej niż później.
Szczególnie, jeśli selekcjonerowi Vicente Del Bosque pokaże się w jednym z dwóch najlepszych okien wystawowych w kraju. Wszystko wskazuje bowiem na to, że Isco w sezonie poprzedzającym brazylijski mundial, zakładać będzie koszulkę w kolorze królewskiej bieli. Taką informację podała Marca, radio Cadena Ser, a także - w wywiadzie udzielonym niedawno - były klubowy kolega Isco, Nacho Monreal.
W bieli grał już zresztą - a raczej grywał - w przeszłości. Zaliczył cztery króciutkie epizody w barwach Valencii, po których za 6 milionów euro sięgnęła po niego Malaga. I teraz z każdym golem, z każdą asystą, z każdym nieprzeciętnym zagraniem Isco może posłać ciepłe pozdrowienia wszystkim sceptykom, którzy pukali się w czoło, kiedy tak wielkie pieniądze zapłacono za zawodnika mającego na koncie nieco ponad godzinę gry w La Liga. Do końca kotem w worku jednak nie był, bo zachwycał swoją grą w kadrach młodzieżowych, w u-17 został nawet brązowym medalistą mistrzostw świata, w których w sześciu spotkaniach trzykrotnie trafił do siatki rywali - w tym właśnie w meczu o trzecie miejsce, wygranym z Kolumbią 1:0.
Biała koszulka Realu nie była jednak zawsze marzeniem Isco. Jakieś cztery lata temu w wywiadzie udzielonym gazecie SuperDeporte powiedział nawet: "od małego nie byłem kibicem Realu, powiedziałbym nawet, że jestem trochę antimadridistą". Mało tego - słowa te znalazły się na okładce dziennika!
Teraz jednak w grę weszły wielkie pieniądze. W grę weszła ambicja pokazania się w jednym z najlepszych zespołów świata. I pewnie sentymentalni kibice, piłkarscy romantycy nazwą wybór Realu (o Isco mocno walczył także przecież Manchester City) wyborem wbrew sobie, zdradą jakichś wartości czy ideałów. Hiszpana jednak nikt do wyboru Realu nie zmuszał i gdyby tak bardzo nie chciał grać w Realu, jak już sugerują internauci, wśród których stary wywiad wywołał burzę, to po prostu by w nim nie grał. A jeśli będą dobrze płacić, szanować, rozwiną jeszcze jego talent, zapewnią wyjazd na mistrzostwa świata i regularne występy w Champions League - na pewno nie będzie się też swojego wyboru wstydził.
My będziemy mu kibicować przede wszystkim jako piłkarzowi, bo jego grę ogląda się z dużą przyjemnością. Jeśli reprezentacji Hiszpanii zarzuca się grę nudną i przewidywalną, to Isco na pewno żadnym z tych dwóch przymiotników byśmy nie nazwali. Bo ten zawodnik łączy wszystko co najlepsze w piłkarzach wychowanych w Hiszpanii, a więc umiejętność małej gry, otwierającego podania, z rzadko spotykanym uderzeniem z dystansu o wysokiej sile i precyzji. Do tego dochodzi niekonwencjonalny drybling i balans ciałem, który sprawi, że w ciagu kilku lat wśród podwórkowych Messich, Zlatanów i Cristiano, będzie się pojawiać coraz więcej Isco. Jeśli mielibyśmy szukać w nim wad, to z pewnością nie jest on orłem w pojedynkach powietrznych, ale tak naprawdę - mało który topowy zawodnik hiszpański z drugiej linii nim jest.
Jeśli więc w kadrze Vicente Del Bosque był potrzebny jeszcze jakiś dodatkowy impuls, jakaś dodatkowa motywacja dla podstawowych pomocników, właśnie się pojawił. I jeśli tylko komuś zdarzy się spadek formy, gorszy mecz czy nawet konflikt z trenerem - wiemy, kto na pewno nie będzie z tego powodu płakać, a spakuje buty do torby i będzie spokojnie czekać na wiadomość o powołaniu.