Emiliano Sala – Los mógł się odmienić
2019-01-25 12:09:49; Aktualizacja: 5 lat temu Fot. Transfery.info
Początkowo miał być to tekst nieco ironiczny, bo transfer Emiliano Sali do Cardiff zadziwiał ze względu na kwotę, jaką walijski klub wyłożył, czyli około 20 milionów euro, jak i same umiejętności zawodnika, które wielokrotnie kwestionowano.
Szukając parę dni temu informacji o Sali, nawet przez moment nie pomyślałem, że droga od ironii do tragedii jest tak krótka i zamiast śmiechu będzie zaduma i łzy.
Niecałe trzy miesiące temu cały piłkarski świat wstrzymał oddech, gdy tuż po starcie helikopter właściciela Leicester City rozbił się obok stadionu. Początkowa dezinformacja dawała nadzieję, że jakimś cudem pan Vichai i reszta załogi przeżyją. Niestety cała sytuacja zakończyła się w najgorszy z możliwych sposobów - śmierć poniósł zarówno właściciel, jak i cztery osoby z personelu. Do klubu zaczęły spływać słowa otuchy i wsparcia, które pokazały, że piłkarska społeczność, niezależnie od sympatii, w obliczu tragedii jest w stanie stworzyć jedną wielką rodziną.
Trzy miesiące to zdecydowanie za krótko, by scenariusz miał się powtórzyć.
Emiliano Sala, który w tym roku obchodziłby 29. urodziny, po transferze do Premier League mógł się czuć, jakby złapał pana Boga za nogi. Ostatni wielki kontrakt, rekordowy transfer w historii Cardiff, awans sportowy - choć wiadomo, w jakiej sytuacji jest aktualnie klub z Walii. Wszystko układało się idealnie. Patrząc na zdjęcia z prezentacji i szczerą radość bijącą od Argentyńczyka, łatwo uwierzyć, że gra w Anglii była jego marzeniem. Marzeniem niezrealizowanym.
W Polsce niewiele osób interesuje się ligą francuską, więc warto napisać, że Sala nie był zawodnikiem, który zachwycał. Wręcz przeciwnie, wraz z Nantes stanowił idealnie dopasowaną, ale niezwykle nudną i przewidywalną parą – Emiliano, opierający swoją grę na skutecznym wykańczaniu akcji i niezłym zachowaniu w powietrzu, Nantes skupiające się wyłącznie na dostarczaniu najskuteczniejszemu zawodnikowi piłki. Oglądanie meczów Kanarków, szczególnie za czasów Ranieriego, zakrawało na masochizm, ale ten styl przynosił efekty. Mając tę wiedzę, tym łatwiej postawić się w sytuacji Sali, który najlepiej jak mógł, wykorzystał zwyżkę formy. W tym sezonie strzelił 12 bramek, dzięki zapętlonemu schematowi trzech zagrań – dostawienie nogi, dostawienie głowy, wykorzystanie karnego.
Argentyńczyk całą swoją karierę spędził we Francji. Dość późno, bo dopiero w wieku 22 lat został włączony do pierwszej drużyny Bordeaux – do szkółki ściągnięto go dwa lata wcześniej z Club Proyecto Crecer, klubu współpracującego z Bordeaux, który włączył go w wieku 15 lat do projektu, mającego na celu szkolić najzdolniejszych zawodników z regionu i wysyłać ich do francuskiej drużyny. Po przyjeździe do Akwitanii nie dostawał szansy na występy i sfrustrowany brakiem gry w musiał szukać szansy na wypożyczeniach w klubach z niższych lig – trzecioligowym US Orleans i drugoligowym Chamois Niortais. Resztę możecie sobie znaleźć na Wikipedii i Transfermarkcie – w tym momencie aspekty sportowe są najmniej ważne, liczy się człowiek. A jakim człowiekiem był Emiliano Sala?
Stroniącym od futbolu w życiu osobistym. Na treningach zawsze skupionym i bardzo ciężko pracującym, za co zawsze go szanowali trenerzy i kibice. Jednak gdy trening się kończył i wracał do domu, jego myśli nie wracały do świata piłki nożnej. Siadał i poświęcał się największej pasji – czytaniu. Najbardziej interesowały go kryminały i dramaty, dzięki którym mógł oczyścić umysł i na krótką chwilę przenieść się do alternatywnej rzeczywistości. Choć od wielu lat mieszkał we Francji, nie zapomniał skąd pochodzi. Gdy tylko mógł, wracał do ojczyzny, aby tam spędzić urlop, z rodziną.
Ciężko znaleźć wywiady z Salą, bo nie obnosił się z życiem prywatnym, co pokazuje, że jedyne czego pragnął, to spokój w domowym zaciszu i długie spacery z ukochanym psem.
Najgorsze w całej tragedii, że można było jej zapobiec. Problem z wystartowaniem, stan techniczny samolotu i trudne warunki pogodowe powinny wstrzymać lot, aby nie kusić losu. Dziennikarze dotarli do prywatnych wiadomości wysłanych przez Salę do ojca i znajomych w trakcie podróży:
„Jestem na pokładzie samolotu i wygląda, jakby zaraz miał się rozpaść. Jeżeli za półtorej godziny nie będzie ode mnie żadnej wiadomości to… Tato, boję się”
Nie wiadomo, kto ostatecznie zdecydował o wylocie. Jedno jest za to pewne, los mógł się odmienić.
MICHAŁ BOJANOWSKI