W Gdańsku nigdy nie jest nudno. Przed Lechią kolejne „Mission: Impossible”

2025-11-13 16:06:23; Aktualizacja: 49 minut temu
W Gdańsku nigdy nie jest nudno. Przed Lechią kolejne „Mission: Impossible” Fot. Lechia Gdańsk
Kajetan Dudzik
Kajetan Dudzik Źródło: Transfery.info

Trudno wskazać klub Ekstraklasy, w którym dzieje się więcej niż w Lechii Gdańsk. Ekipa z Trójmiasta znów walczy o utrzymanie w elicie, a do tego staje przed finansowymi wyzwaniami. Czy i tym razem „Biało-Zieloni” uciekną spod topora?

Kiedy po sezonie 2022/2023 klub spadł z Ekstraklasy, wydawało się, że z powrotem na najwyższy szczebel rozgrywkowy może być ciężko. „Ratunek” nadszedł ze strony nowego właściciela - Mada Global Group.

3 lipca 2023 roku ogłoszono, że fundusz inwestycyjny z siedzibą w Zjednoczonych Emiratach Arabskich stanie się większościowym właścicielem zespołu.

Te informacje początkowo wzbudzały ogromne nadzieje kibiców Lechii, którzy zaczęli wierzyć, że elita znów jest na wyciągnięcie ręki.

Do Gdańska trafili Camilo Mena czy Luis Fernández, a na pieniądze nikt nie patrzył, bo w gruncie rzeczy mało było wiadomo o źródłach finansowania wszystkich operacji.

Cały projekt firmował (i dalej firmuje) swoją twarzą Paolo Urfer. Szwajcarski biznesmen objął funkcję prezesa Lechii, co, jak się okaże w dalszej części tego artykułu, nie przysporzyło mu ostatecznie popularności.

- Według mnie największym problemem w klubie jest to, że pomimo ponad dwóch lat rządów Paolo Urfera Lechii nadal brakuje po pierwsze stabilizacji, po drugie transparentności. Stabilizacji, bo ten budżet ciągle jest budowany „na kolanie” i wiązany „na trytytki”. Transparentności, bo my nadal tak naprawdę nie wiemy, kto jest właścicielem Lechii oraz kto i w jaki sposób ją finansuje - mówi nam Piotr Potępa, dziennikarz iGol.pl, który od dawna śledzi sytuację w Trójmieście.

I faktycznie, chociaż w teorii Paolo Urfer to postać publiczna, o samej spółce Mada Global Group wciąż wiadomo bardzo niewiele. W dodatku okazało się, że rozgrywki 2023/2024, zakończone co prawda awansem klubu do Ekstraklasy, przyniosły ogromne straty finansowe.

„Na czysto” ekipa z Trójmiasta zanotowała stratę w wysokości blisko 20 milionów złotych. Do tego zaczęły się pojawiać oznaki tego, że sukcesy sportowe zostały okupione zbyt dużym kosztem.

Kiedy Lechia szykowała się do nowych rozgrywek, uraz z poprzedniej kampanii leczył wspomniany Fernández. Problemy zdrowotne trzymały się Hiszpana właściwie przez całą wiosnę i sprawiły, że latem ciężko było znaleźć na niego chętnych.

Jak się okazało, napastnik miał już nie rozegrać w Polsce ani jednego spotkania. Wieczorem 27 września opublikował oświadczenie, w którym ujawnił, że pomimo powrotu do zdrowia, był pozbawiony możliwości trenowania z zespołem.

Po tym komunikacie prawnicy zawodnika wzięli się do pracy i podjęli kroki, których konsekwencje są widoczne dzisiaj.

W międzyczasie Lechia słabo radziła sobie w sezonie 2024/2025. Zwolniony został Szymon Grabowski, który poprowadził drużynę do awansu z I ligi.

Jakby tego było mało, co chwilę pojawiały się doniesienia o opóźnieniach w wypłatach dla piłkarzy. Jeden z nich, Conrado, dosłownie uciekł z Gdańska, decydując się na rozwiązanie swojej umowy. Później okazało się, że on także wkroczył na drogę prawną.

„Biało-Zieloni” mieli jednak masę szczęścia, któremu, to trzeba przyznać, wydatnie pomogli. 7 grudnia 2024 roku na ławce trenerskiej zespołu zadebiutował John Carver i od razu zainkasował trzy punkty dzięki wygranej 1:0 nad Śląskiem Wrocław.

Początkowo wydawało się, że Anglik może nie poradzić sobie w Trójmieście. W poprzednich klubach raczej nie notował sukcesów, a najbardziej znany był z tego, że przed laty, jeszcze podczas pracy w Newcastle, opisał siebie jako najlepszego szkoleniowca Premier League.

Nie pomagał fakt, że w przerwie zimowej Lechia otrzymała komunikat od PZPN o zawieszeniu licencji na grę w Ekstraklasie. Powód? Oczywiście zaległości z wypłatami. Przeszkodą był także zakaz transferowy, który oznaczał, że styczniowe wzmocnienia były wykluczone.

Ostatecznie na kilka dni przed inauguracją rundy wiosennej rozgrywek karę cofnięto, ale sytuacja dopiero nabierała rozpędu.

Gdańszczanie zapewnili sobie utrzymanie w elicie jeszcze przed ostatnią kolejką. Chociaż przeżyli kilka turbulencji, jak nieoczekiwany wyjazd do Dubaju, punktowali w miarę regularnie, co wystarczyło, by przedłużyć ligowy byt.

Radość z tego sukcesu została jednak przyćmiona przez kolejny komunikat z PZPN-u. W związku z problemami finansowymi i brakiem płynności ogłoszono, że klub przystąpi do rozgrywek 2025/2026 z pięcioma ujemnymi punktami, a do tego będzie potrzebował zgody na rejestrację nowych zawodników.

Cała sprawa zostawiła rysę na wizerunku Lechii.

- Kiedy słyszymy Lechia, często myślimy: problemy finansowe. Taki stan rzeczy trwa od wielu lat i na razie niewiele się zmieniło za kadencji Paolo Urfera. Dowodem jest zeszły sezon i problemy licencyjne - powiedziała nam Karolina Jaskulska z Lechia.net i Kanału Sportowego.

Koniec końców latem udało się wzmocnić kadrę i poczynić wiele ruchów, które mają ponownie uratować Ekstraklasę dla Gdańska.

Kiedy 7 sierpnia tego roku trwały obchody 80. urodzin klubu, czuć było ogromny optymizm. Wiary dodawało także to, że kibice Lechii nie odwrócili się od zespołu i tłumnie zjawili się na imprezie z tej okazji, a do tego wielokrotnie pokazali klasę, chociażby wtedy, gdy trybuny Polsat Plus Areny były wypełnione do ostatniego miejsca przy okazji Derbów Trójmiasta.

Sportowo wciąż jednak czegoś brakowało. Po 15 kolejkach sezonu 2025/2026 „Biało-Zieloni” są w strefie spadkowej ze stratą trzech punktów do bezpiecznej pozycji. Oczywiście spora w tym zasługa ujemnych punktów, ale wiadomo już, że tego nie da się zmienić.

- Drużyna jest całkiem niezła. Gdyby nie kara, to kręciłaby się w okolicy środka tabeli, więc możemy uznać, że sportowo temat jest w miarę ogarnięty - uważa Piotr Potępa. Podobnie zresztą uważa Karolina Jaskulska.

- Lechia zaczęła sezon z ujemnymi punktami, a mimo to daje radę i ma kontakt z bezpieczną strefą.Moim zdaniem skończy rok nad strefą spadkową. Dobrze punktuje, a John Carver wykonuje bardzo dobrą pracę.Lechia w tej chwili ma uregulowane zobowiązania finansowe i wydaje się, że do końca roku będzie bezpiecznie w tej kwestii. O stan sportowy jestem spokojna - przyznaje dziennikarka.

Trzeba przyznać, że jeżeli chodzi o płynność, klub radzi sobie obecnie o niebo lepiej niż przed rokiem, gdy zaległości potrafiły rozciągać się na miesiące.

W ostatnich tygodniach piłkarze co prawda znów musieli trochę poczekać na pieniądze, lecz ostatecznie wszystko jest już uregulowane.

Nie można jednak powiedzieć, by w Gdańsku narzekali na nudę. Niczym bumerang powróciła bowiem sprawa Fernándeza i Conrado, którzy swoje racje przedstawili FIFA.

Okazało się, że światowa federacja przyznała rację piłkarzom i nakazała Lechii wypłatę odszkodowań, których łączna suma wynosi ponad dwa miliony euro.

W warunkach klubu z Trójmiasta nie jest to kwota, która nie robi różnicy. Paolo Urfer i spółka ogłosili więc, że złożą odwołanie do Trybunału Arbitrażowego do spraw Sportu w Lozannie (CAS).

O to, czy wiadomo, co stanie się dalej, zapytaliśmy Piotra Potępę.

- Co do spraw w FIFA, to niestety, ale jest to bardzo drażliwy temat w klubie i mało kto chce udzielać informacji. Wiadomo tylko, że idą do Lozanny, ale moim zdaniem tylko po to, by zyskać czas na pozyskanie pieniędzy, które trzeba będzie zapłacić - powiedział dziennikarz.

My także złożyliśmy zapytanie do Lechii.

- Wszystkie sprawy są w toku i Lechia będzie się od nich odwoływać w CAS przez nasz zespół prawników - usłyszeliśmy.

Trudno więc przypuszczać, by klub chciał udzielać jakichś informacji przed wyjaśnieniem tego tematu w Lozannie.

Można spodziewać się, że w przypadku niepomyślnego wyroku i braku pozyskania pieniędzy na spłatę kar, w grę weszłaby nawet sprzedaż któregoś z kluczowych piłkarzy.

Biorąc jednak pod uwagę to, że Paolo Urfer jest raczej niechętny takim krokom, nic nie jest przesądzone.

Podopieczni Johna Carvera mogą jednak zrobić wiele, by poprawić sytuację przynajmniej na boisku. Po wygranej nad Widzewem są o krok od opuszczenia strefy spadkowej. W dodatku sprzyja im terminarz, bo oprócz spotkania z Legią Warszawa pozostałe mecze Ekstraklasy rozegrają w Gdańsku.

Anglik znów staje przed trudną misją poprowadzenia zespołu z wieloma problemami. Czy i tym razem determinacja uratuje Lechię Gdańsk?

Trzeba przyznać, że obecnie trudno myśleć o spadku z ligi tej ekipy. Takiego obrotu spraw nie wyobrażają sobie na pewno ludzie, którzy często goszczą na Polsat Plus Arenie.

- Nie ma co wybiegać tak daleko w przyszłość. Sezon jest długi, a Lechia punktuje. Priorytetem jest utrzymanie, a drużyna ma spore szanse, by zimować nad kreską - prognozuje Karolina Jaskulska.

Kibice z Gdańska z pewnością liczą na to, że ta przepowiednia się sprawdzi.