FC Basel - najdziwniejsza historia fazy grupowej Ligi Mistrzów. Z happy endem?

2013-12-10 00:28:12; Aktualizacja: 10 lat temu
FC Basel - najdziwniejsza historia fazy grupowej Ligi Mistrzów. Z happy endem? Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

Gdyby powiedzieć kibicom FC Basel zaraz po losowaniu fazy grupowej Ligi Mistrzów, że wygrają obydwa starcia z Chelsea Jose Mourinho, pewnie skakaliby pod sufit. Niestety, nie znaliby pozostałych wyników.

Bazylea to klub genialnie zarządzany, w Europie osiągający - na przykład w poprzednim sezonie - często wyniki ponad stan. Na pewno ponad stan ligi szwajcarskiej, gdzie poza rajem podatkowym, nie ma szczególnie kuszących perspektyw. Właściwie jeśli nie trafiasz do FC Basel, to prawie na pewno nie masz szans na transfer do znacznie większego klubu. 
 
Wystarczy spojrzeć, do jakich zespołów w ostatnich latach trafiali wyróżniający się piłkarze Basel i wszystko staje się jasne:
 
- Xherdan Shaqiri do Bayernu Monachium za 11,5 mln €
- Granit Xhaka do Borussii M'gladbach za 8 mln €
- Alexandar Dragović do Dynama Kijów za 9 mln €
- Eren Derdiyok do Bayeru Leverkusen za 3,8 mln €
 
Bazylea to trampolina. Ale tam też można osiągać sukcesy. Ogromny był o krok, a właściwie o dwa - w ubiegłym sezonie. Na drodze do finału Ligi Europy stanęła jednak londyńska Chelsea. Ta sama, którą ślepy los (z pomocą między innymi naszego ulubionego speca od kulek, Gianniego Infantino) związał z FC Basel w tegorocznej fazie grupowej Ligi Mistrzów. Wiadomym było, że Bazylea będzie chciała się odegrać, a "The Blues" ze starym-nowym Jose Mourinho u sterów miała Szwajcarom wybić taki scenariusz z głowy. 
 
A jednak. Dzielni Szwajcarzy najpierw w pierwszej kolejce polecieli na Stamford Bridge jak po swoje i dzięki bardzo dobrej skuteczności (6 strzałów, 2 gole przy 12 uderzeniach i tylko jednym trafieniu Chelsea) na lotnisko EuroAirport Basel–Mulhouse–Freiburg przylecieli z kompletem punktów. To jednak nic w porównaniu z tym, co z Chelsea zrobili w 5. kolejce.
 
Ile strzałów na bramkę Bazylei oddał 26. listopada Eto'o? 0. Oscar? 0. Willian? 0. Lampard? 0. Obi Mikel? 0. Ramires? 0. Azpilcueta? Terry? Cahill? Ivanović. 0. To może chociaż Petr Cech, albo któryś z rezerwowych? Też nie?
 
Chelsea została stłamszona, a zespół FC Basel na boisku robił co chciał, poza strzeleniem zwycięskiego gola. Aż do 87. minuty, kiedy Mohamedowi Salahowi udało się przełamać defensywę "The Blues". Dopiero w 14. próbie jego zespołu. 
 
 
Tylko co z tego, skoro faza grupowa Ligi Mistrzów to sześć, a nie dwie kolejki? Co z tego, skoro ze Steauą, która nie wygrała jak dotąd ani jednego meczu, Bazylea dwukrotnie zremisowała? Tak, tabela jest nieubłagana. FC Basel zajmuje 2. miejsce, , ale przed Szwajcarami jest Schalke, które co prawda ani razu nie poradziło sobie z Chelsea, ale za to brutalnie wypunktowało Steauę i - korzystając z rozprężenia w szeregach FC Basel po zwycięstwie na Stamford Bridge - ograło Bazyleę, w dodatku na Stadionie Świętego Jakuba, który miał być przecież atutem FCB, które choćby w Lidze Europy właśnie u siebie ogrywało Dnipro, Zenita, a także po niesamowitych 120 minutach i serii jedenastek Tottenham. 
 
Teraz to Basel musi podbić Gelsenkirchen, a przynajmniej nie dać tam się ograć, by jeszcze namieszać w Lidze Mistrzów. Realne to? W sumie... mówimy o drużynie, która potrafi ograć na wyjeździe Chelsea, a na własnym stadionie nie dać sobie rady z Schalke i Steauą. Jeśli więc przegra - napisze jedną z najbardziej absurdalnych historii w Lidze Mistrzów - ogra dwukrotnie niekwestionowanego faworyta grupy, by z tej grupy ostatecznie nie wyjść.