Halo Jacku!, czyli urodziny trenera Gmocha
2013-01-13 11:44:28; Aktualizacja: 11 lat temu Fot. Transfery.info
Postać nietuzinkowa. Głos rozpoznawalny przez niemal każdego kibica piłki nożnej w Polsce. Analizy taktyczne przyprawiające o spazmatyczne napady śmiechu.
Wesołe, niespójne anegdotki o wszystkim i o niczym. Bardzo specyficzne i zarazem inteligentne poczucie humoru. Taki już jest, oryginalny, rozpoznawalny, lubiany. Jacek Gmoch. 13 stycznia 2013 roku obchodzi swoje 74 urodziny.
„Człowiek koreański ma 180 metrów wzrostu. To znaczy centymetrów. Pomyliło mi się z wysokością stadionu”.
Karol Strasburger polskiej piłki urodził się w Pruszkowie w 1939 roku. Największe sukcesy, jako piłkarz osiągał w Legii Warszawa, z którą, podczas 11-letniej przygody (1958-1969) zdobył Mistrzostwo Polski (1969) i dwukrotnie Puchar Polski (1964, 1966). Pechowo zakończona kariera utalentowanego zawodnika (skomplikowane złamanie nogi w pokazowym meczu), nie przeszkodziła mu w zapisaniu się w annałach historii jako postać wybitnego trenera.
Już po kilku latach szlifowania swoich trenerskich umiejętności, został następcą legendarnego Kazimierza Górskiego. Piąte miejsce na mundialu w Argentynie w 1978 niestety nie zadowoliło naszego piłkarskiego centrum dowodzenia i ze stanowiska selekcjonera Jacka Gmocha zwolniono…
„Mają bessę, to znaczy hossę, to znaczy bessę, to znaczy źle im idzie”.
Prawdziwie owocną hossę, trener Gmoch przeżywał przez wiele lat w Grecji. Nie sposób wymienić wszystkich osiągnięć z greckimi drużynami, ale niektórych po prostu pominąć się nie da. Rok 1983, wicemistrzostwo kraju z AE Larissa (pierwszy sukces w historii prowincjonalnego zespołu). Następnie, mistrzostwo i wicemistrzostwo Grecji i półfinał Pucharu Mistrzów z Panathinaikosem Ateny. Powrót do AE Larissa okraszony mistrzostwem (oczywiście, pierwszym w historii) w 1988. Oprócz tego, kilka zespołów uratowanych przed degradacją, kilka awansów do najwyższej klasy rozgrywkowej, oraz mistrzostwo Cypru z APOELEM Nikozja.
Słynący z nowatorskich rozwiązań szkoleniowych, potrafił prowadzić treningi Legii Warszawa o… 12 w nocy, aby media nie dowiedziały się o ustalanej taktyce. Jako szkoleniowiec AE Larissa, w przerwie pewnego meczu, gdy jego drużyna grała zdecydowanie poniżej oczekiwań, w ferworze gorącego wykładu, kopnął z całej siły w mały węglowy piecyk do ogrzewania szatni. Kopnięcie obruszyło konstrukcję rur odprowadzających dym do komina i cała sadza spadła na piłkarzy i samego trenera. Wybuch śmiechu i chwilowa dezorientacja spowodowane zaistniałą sytuacją przyczyniły się do rozładowania napięcia, a w drugiej połowie zawodnicy trenera Gmocha odrobili straty do przeciwnika. Trener musi, jak podkreśla nasz solenizant, „grać teatr”, żeby dotrzeć do zawodników. Jacek Gmoch potrafi to, jak nikt inny.
„Kuyt jest wytrzymały i szybki, to znaczy, że ma dobrą wytrzymałość szybkościową i jest szybki, i wytrzymały”.
Minęło parę ładnych lat, a pan Jacek Gmoch ponownie wrócił na ławkę trenerską. W lutym 2010 został tymczasowym trenerem Panathinaikosu Ateny, gdy drużyna znajdowała się w poważnym kryzysie. Wyciągnął pomocną dłoń do zespołu, który bardzo wiele mu zawdzięczał i dzięki któremu on, trener Gmoch, osiągnął w futbolu wyniki nieprzeciętne. W tym samym roku, wybrano go jednym z pięciu najlepszych trenerów w historii ligi greckiej i najlepszym szkoleniowcem lat 80 w tym kraju. W międzyczasie miał również oferty z VFB Stuttgart, czy reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Nie przyjął ich, gdyż, jak mówi, w pracę trenerską rzuca się jak w wir, poświęcając się temu zajęciu całkowicie, a w tamtym czasie, nie mógł sobie na to pozwolić. Oto dowód profesjonalizmu, albo robi się coś porządnie „od A do Z”, albo w ogóle.
„To jest dośrodkowanie-lampion chiński, jak ja to mówię”.
Uwielbiany u podnóży Olimpu za dokonania sportowe, u nas, nie umniejszając, rzecz jasna niewątpliwie fachowej i ogromnej wiedzy o futbolu, pan Jacek słynie z barwnego języka, ciekawych komentarzy i rozbrajających analiz taktycznych. Każde studio telewizyjne przed meczami na trzech ostatnich Mundialach włączało się z myślą o tym, w jaki sposób ekspert Jacek Gmoch będzie ubarwiał widowisko swoimi „analizami” i „komentarzami”. Myśli po grecku, mówi po polsku. Prywatnie wierny kibic Realu Madryt, piekielny zazdrośnik o względy swojej małżonki. Posiada ogromny dystans do własnej osoby, rezolutnie potrafi opowiada o „skali Gmocha” (umowna skala, dotycząca wady kostnej zgryzu). Sport, według niego to zdrowie utracone. Uważa się za trudnego współpracownika, ale zdolnego do wypracowania odpowiedniego konsensusu. Mimo wieku, prawdziwy wulkan energii.
„Pierwsza sekunda pierwszej minuty i każdy chce piłkę. Jak na wsi”.
Panie trenerze, życzymy Panu jak najwięcej okazji do komentowania bieżących wydarzeń ze świata futbolu. Aby na mistrzostwach świata w Brazylii w 2014 roku przeanalizował Pan drogę reprezentacji Polski do końcowego triumfu. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin życzy redakcja Transfery.info!
„HE HE HE”.
HUBERT BIGDOWSKI