Japoński dziennikarz z nagrodą prezydenta FIFA. Kawał piłkarskiej historii!
2015-01-12 22:44:20; Aktualizacja: 9 lat temuHiroshi Kagawa podczas poniedziałkowej gali Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej w Zurychu został uhonorowany przez prezydenta FIFA Josepha Blattera specjalną nagrodą .
Najważniejszym wydarzeniem wieczoru było oczywiście przyznanie Złotej Piłki dla najlepszego piłkarza 2014 roku. Niespodzianki nie było – rywali w tyle pozostawił gracz Realu Madryt Cristiano Ronaldo.
Obok przykuwających uwagę uśmiechów prowadzącej ceremonię brytyjskiej dziennikarki Kate Abdo oraz innych nagrodzonych sportowców na pięć minut zainteresowania zasługuje również wyróżniony przez Seppa Blattera nagrodą specjalną Japończyk Hiroshi Kagawa.
Niezmordowany niczym samuraj
Bohater tej opowieści liczy sobie już 90 (!) wiosen i bez końca oddany jest piłce nożnej. O swoim ukochanym sporcie potrafi mówić niczym malutkie i dziecko, nieświadome niewiedzy słuchaczy z otoczenia. Bez końca, bez wytchnienia… Z mikrofonem przy ustach czuje się jak z kataną w ręku. W jego oczach natomiast widać pasję, oddanie i ten błysk… Bez wątpienia piłka jest jego doczesną wędrówką. Bo jak inaczej określić życie człowieka oddanego jednej sprawie przez lwią część swojego bytowania, czerpiącego przy tym radość i pełne zadowolenie? Wystarczy tylko wspomnieć, że Hiroshi Kagawa jako czynny dziennikarz brał udział w… dziesięciu mundialach, począwszy od pamiętnego dla Polaków turnieju z 1974 roku.
- To był Stadion Olimpijski w Monachium, finał mundialu z 1974 roku. Ten obrazek ciągle żyje w mojej głowie. Johan Cruyff w pomarańczowej koszulce, a po drugiej stronie Franz Beckenbauer w białej. Byłem taki wdzięczny…- wspomina w rozmowie z Fifa.com 90-letni Japończyk.
Kamikaze z Kobe
Pochodzący z Kobe dziennikarz wziął udział w dziewięciu turniejach o mistrzostwo świata z rzędu. Niestety choroba uniemożliwiła mu wyjazd na mundial organizowany w Republice Południowej Afryki w 2010 roku. Hiroshi Kagawa powrócił jednak do zdrowia, by z zaangażowaniem i spokojem ducha wziąć udział w kolejnym, już dziesiątym w jego życiu prestiżowym turnieju. Tak, tenże 90-letni, nie za wysoki i stalowo włosy dżentelmen świętował na zeszłorocznym turnieju w Brazylii swój dziesiąty występ pod egidą mediów na tak wielkiej imprezie sportowej. Istna decima! Azjata był oczywiście najstarszym dziennikarzem biorącym udział brazylijskim czempionacie.
Skąd jego zamiłowanie do sportu? Czy to jego sposób na życie?
- W moim rodzinnym mieście panuje międzynarodowa atmosfera. W ciągu swojego życia poznałem ludzi z wielu zakątków świata. To pomogło mi poszerzeniu horyzontów – twierdzi doświadczony Hiroshi Kagawa.
Sport towarzyszył mu od małego. Podczas młodzieńczych lat nie stronił od gry w piłkę. W 1944 roku został jednak powołany do wojska, by walczyć na frontach II wojny światowej. Zadanie miał niebezpieczne i odpowiedzialne – stał się członkiem załogi samolotu transportującego ładunki wybuchowe. Tak zwanym Kamikaze. – Jestem szczęśliwy, że udało mi się przeżyć – mówi po latach.
W piłce nożnej szukał spokoju ducha i szansy na lepsze jutro dla rodaków po doświadczeniach związanych z wybuchem dwóch bomb atomowych. – Piłka nożna była czymś bardzo pozytywnym, zająłem się nią, ponieważ chciałem pomóc Japończykom – wspomina.
Jego pierwszym sportowym artykułem był tekst z 1951 roku o szwedzkim Helsingborgu. Jak sam przyznaje, miał w tamtym czasie nie mały orzech do zgryzienia. Japonia znajdująca się pod wpływem Ameryki była oczarowana baseballem i rugby. – Wielu ludzi myślało, że my Japończycy jesteśmy za mali, by grać w piłkę nożną. Towarzyszyło temu sporo pesymizmu – powiedział Kagawa.
Niekończąca się podróż w piłkarski świat
Niedługo potem postanowił, że chce poznać świat i udał się w długą i wyczerpującą, ale jakże edukującą i emocjonującą podróż. W podróż po światowych boiskach piłkarskich. Kagawa zaczął również pełnić rolę dostarczyciela informacji – z pierwszej ręki, dokładnie opisanych i przedłożonych, by zaszczepić w Japończykach miłość do piłki kopanej. Nie tej odbijane kijem, nie rzucanej rękami, ale właśnie kopanej. Bo to ona budziła w nim radość i niespożyte siły do działania. Tak naprawdę to dzięki 90-latkowi piłka nożna ujrzała światło dzienne w Kraju Kwitnącej Wiśni. Nie mógł opanować wzruszenia oraz był niezwykle dumny z wyjazdu reprezentacji Japonii na debiutancki mundial do Francji w 1998 roku. Niezwykłe przeżycie - mógł to przecież oglądać na żywo z wysokości trybun. Stał się chlubą Azji, a z jego pomocą na szerokie wody wypłynęli tacy gracze jak Hidetoshi Nakata czy Kazu Miura.
To właśnie za ten wkład, za całokształt działalności na rzecz rozwoju piłki nożnej w swoim kraju Hiroshi Kagawa został nagrodzony przez prezydenta FIFA nagrodą specjalną. Świat sportu potrzebuje ludzi z jego pasją, zaangażowaniem i etyką zawodową. Wszystko, co dzieje się na boisku, jest bardzo ważne. Nie zapominajmy też o tych, którzy działają na rzecz tego wielkiego widowiska poza stadionem, poza blaskiem fleszy i światłem ogromnych jupiterów.