Już za cztery lata, Polska będzie... za Azerami

2014-08-09 18:44:55; Aktualizacja: 10 lat temu
Już za cztery lata, Polska będzie... za Azerami Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

UEFA Coefficent Ranking. Zestawienie bezlitośnie wskazujące, gdzie jest miejsce której ligi w Europie. Bezlitośnie szczególnie dla tych, którzy konsekwentnie w pucharach się kompromitują.

W chwili obecnej, Polska zajmuje w tym rankingu 20. pozycję. 15. to natomiast ostatnia gwarantująca udział dwóch drużyn w eliminacjach Ligi Mistrzów. Zasada liczenia punktów wydaje się być skomplikowana, ale rozkładając ją na czynniki pierwsze, postaramy się nieco ułatwić jej zrozumienie.
 
Za zwycięstwo w eliminacjach europejskich pucharów drużyna dostaje punkt, za remis - pół punktu, natomiast za właściwe fazy rozgrywek (od grupowej) - 2 punkty za zwycięstwo i 1 za remis. Cztery punkty bonusu dostaje każdy zespół, który zakwalifikuje się do fazy grupowej Champions League, kolejne cztery - każdy, który z grupy wyjdzie. Za każdy kolejny awans (do ćwierćfinału, półfinału i finału), klub otrzymuje bonusowy punkcik. 
 
By obliczyć ranking krajowy, dodaje się punkty wszystkich uczestniczących w pucharach zespołów i dzieli przez ich ilość. Punkty Hiszpanów są więc dzielone przez 7 (4 drużyny w Lidze Mistrzów, 3 w Lidze Europejskiej), a Polaków - przez 4 (1 w Lidze Mistrzów, 3 w Lidze Europy).
 
Czas obowiązywania danych pięciu lat jest - mówiąc oględnie - przesunięty o sezon. To znaczy za ranking od sezonu 2010/2011 do sezonu 2014/2015, miejsca w europejskich rozgrywkach są przyznawane na sezon 2016/2017. No bo tak - po sezonie 2014/2015 zliczane są punkty, później kraje są nagradzane miejscami w pucharach, a dopiero potem zaczyna się o nie walka w lidze.
 
Obecny, dostępny na stronie UEFA.com ranking krajowy obejmuje lata 2010 - 2015. Na nasze szczęście, w sezonie 2010/2011 znakomicie w pucharach spisywał się Lech Poznań. Wszyscy pamiętamy spotkania z Manchesterem City, Juventusem, Salzburgiem i dramatyczny dwumecz w fazie pucharowej z Bragą. W rozgrywkach 2011/2012 natomiast w ostatniej 32 Ligi Europejskiej mieliśmy aż dwa zespoły - Wisłę i Legię, więc i tutaj nabiliśmy sobie nieco punktów. 
 
Za dwa lata jednak stracimy te wszystkie świetne występy, a zostaniemy z kompromitacjami z Żalgirisem, Stjarnanem, AIK Solna czy Helsingborgiem. Nie można mówić o tym jako o melodii przyszłości, jako o sprawie, w której jeszcze sporo można zrobić, bo w tym sezonie zaczyna się dziać to, co w poprzednich. Znów nie będzie 4-punktowego bonusu za Ligę Mistrzów, a w grze mamy już tylko dwa zespoły w Lidze Europy. 
 
Pokusiliśmy się więc o symulację tego, jak wyglądałby ranking, gdyby liczyły się w nim tylko trzy sezony, a nie pięć. Czy - jak kto woli - ile jaki kraj ma na ten moment punktów, które będą za dwa lata kluczowe przy rozstawianiu drużyn, a także przyznawaniu im dodatkowych miejsc w pucharach. Przecież jeszcze jakiś czas temu liczyliśmy skrupulatnie, jak niewiele brakuje, byśmy mogli wicemistrza posłać do boju w Champions League. Pod lupę wzięliśmy drużyny od miejsca 13. w dół, jako że pierwsza dwunastka jest zdecydowanie poza zasięgiem.
 
Jest źle. Bardzo źle. Za lata 2012 - 2015 jesteśmy nie o krok, nie o dwa czy trzy, ale o pół Europy od tego drugiego miejsca. Jeśli będziemy nadal tak regularnie rozdawać punkty amatorom i półamatorom, to za dwa lata obudzimy się za Kazachstanem, Azerbejdżanem, ba - centymetrów brakuje do nas Mołdawii, która tak jak Polska ma w tym momencie dwóch reprezentantów w Europie.
 
 
Co gorsza, te ligi, które potencjalnie za dwa lata są nad nami, mają w większości co najmniej dwóch reprezentantów. Chorwacji nie przeskoczymy za nic, oni regularnie punktują od trzech lat, a teraz mają w ostatniej fazie eliminacji Ligi Europy komplet 4 zespołów. Ale czy to Azerowie, czy Kazachowie, tak jak my mają po dwóch reprezentantów, których dokonania dzielą się przez 4. Dlatego też kluczowe na ten moment, wybiegając już w przyszłość, będzie starcie Legii z Aktobe, najlepiej zakończone dwoma zwycięstwami. Eliminacja jednych Kazachów, dodanie sobie co najmniej sześciu szans na punktowanie i pół punkta dla ligi za fazę play-off - to wszystko mogą dać dwie wygrane nad ostatnim rywalem "Wojskowych" w drodze do grupy Ligi Europy.
 
No bo niestety, zamiast patrzyć na Czechów, Chorwatów, Rumunów czy Austriaków, musimy najpierw rozprawiać się z Kazachami i Azerami, uważając też, by zza pleców nie wyskoczyła nam Mołdawia. Ten ranking dobitnie zresztą pokazuje, jak dalekie konsekwencje może mieć głupie odpadnięcie Legii z Ligi Mistrzów przy zielonym stoliku. Jak dalekie może mieć permanentne marnowanie rozstawienia do końca eliminacji Ligi Europy przez Lech Rumaka. Jak wiele kosztuje przegrana w Gliwicach dogrywka z Karabachem, dwa remisy Ruchu z Vallettą. Można tak wymieniać i wymieniać. 
 
No i tak - niby ta nasza liga coraz lepsza, coraz ładniejsza, coraz ciekawiej opakowana i coraz bogatsza. Tylko ci wszyscy od rankingów jakoś tego nie rozumieją.