Kibica Parmy poradnik pozytywnego myślenia
2015-03-23 22:54:29; Aktualizacja: 9 lat temu Fot. Transfery.info
Zapomnij o Parmie tonącej w długach, o ogłoszonym bankructwie, o odwołanych meczach, kiedy zawodnicy nie mieli czym na nie pojechać.
Wymaż z pamięci przykrości typu dwukrotna sprzedaż klubu za jedno euro czy trzech właścicieli na przestrzeni kilku miesięcy, z których każdy kolejny okazywał się gorszy od poprzedniego. Zamknij oczy i odpręż się. Daj odpocząć swojej udręczonej piłkarskiej duszy.
***
Wspomnień czar
Przypomnij sobie stare, dobre czasy. Wróć do lat dziewięćdziesiątych. Czujesz to? Stadion wibrujący i kipiący od emocji. Rozanielony tłum, co rusz wpadający w zachwyt, gdy na boisku czarowali Gianfranco Zola, Juan Sebastián Verón czy Hernán Crespo. Cofnij się do maja 1999 roku, do finału Pucharu UEFA. Odnajdź w swych wspomnieniach akcję rozstrzygającą losy pojedynku, Lilliana Thurama sunącego prawą stroną boiska, Veróna dośrodkowującego w pole karne, doskonały, mylący rywala, ruch bez piłki Crespo i bombę Enrico Chiesy. Tak, nie było czego zbierać z murawy, po Marsylii zostały tylko zgliszcza.
Czułeś się wtedy kimś wyjątkowym. Szczęściarzem ze 170-tysięcznego miasteczka, który nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Rzeczywiste przenikało się z nierzeczywistym, zwykła codzienność z futbolową bajką, która zdawała się nie mieć końca. Twój ukochany zespół nie bał się nikogo na Półwyspie Apenińskim, wszak bramki strzegł wówczas Gianluigi Buffon, a obroną dyrygował Fabio Cannavaro. Drużyna była wizytówką kraju w Europie, siała postrach na obcych stadionach i kolekcjonowała trofea. Dwa Puchary UEFA, Puchar Zdobywców Pucharów, Superpuchar Europy, a do tego puchary we Włoszech. Ile ich było łącznie w trakcie dekady, w ciągu lat 1992-2002? Osiem. Osiem wspaniałych triumfów, które wryły się w twoją pamięć po wsze czasy.
I potem wszystko pękło niczym bańka mydlana. Nagle i niespodziewanie. To smutne, co spotkało Parmę. Potęga budowana przez dekady przez człowieka, który zaczynał w sklepie spożywczym, zdychała w jednym krótkim, kilkutygodniowym momencie. Wydawało się, że Calisto Tanzi ma nosa do biznesu, wszak zza sklepikarskiej lady wybił się do właściciela jednej z najprężniej działających firm na Starym Kontynencie – w latach świetności zatrudniającej ponad 30 tysięcy ludzi w parunastu państwach. Wydawało się - to właściwe słowo, gdyż Parmalat kończył z 14-miliardowym długiem, a prezydent z kilkunastoletnim wyrokiem skazującym.
Smród życia
Wróćmy jednak do lat świetności przedsiębiorstwa, które zbiegły się z najlepszymi czasami Parmy. Tanzi łożył wtedy na klub bez opamiętania. Ogromne sumy. Z ligowego szaraczka pałętającego się przez wieki po niższych klasach rozgrywkowych, szybko zrobił klub przez duże K. Cóż z tego – powiesz sobie w duchu – skoro to wszystko zbudowano na fałszywych pieniądzach, na obietnicach, które w gruncie rzeczy okazały się nieprawdziwe, jedynie słowami rzuconymi na wiatr. To raptem garść pięknych futbolowych chwil, które i tak znikną niczym łzy na deszczu – pomyślisz.
Mimo to powinieneś wiedzieć, że każde, nawet najgorsze doświadczenie jest ważne. Niesie ze sobą naukę, hartuje ducha i buduje charakter. Pamiętaj, że co cię nie zabije, to cię wzmocni. Może i Parmalat upadł, lecz Parma przetrwała, nie zatonęła, utrzymała się na powierzchni. Ogłosiła niewypłacalność, zmieniła nazwę z AC na FC Parma – wszedł komisarz - i grała dalej w Serie A.
Cóż z tego – stwierdzisz ponownie. Każdego roku zespół tracił swojego największego gwiazdora. Odchodzili Crespo, Verón, Buffon, Cannavaro, a potem Adriano, Adrian Mutu i Alberto Gilardino. Każdy kolejny sezon wydawał się bledszym odbiciem poprzedniego, uśmiech na twojej twarzy gościł coraz rzadziej, tak jak coraz rzadziej na boisku można było spotkać gwiazdę z prawdziwego zdarzenia, piłkarza pełną gębą.
Westchnąłeś. Wiem, wkrótce nastąpił spadek do drugiej ligi. Ciążyło to nad wami niczym nieuchronne fatum w dowolnej chwili gotowe odebrać resztki nadziei jednym chirurgicznym cięciem. Smród życia, odpowiesz, który ciągnął się za wami od momentu upadku Parmalatu. Mimo wszystko spójrz na przyszłość, czyż nie ona jest najważniejsza. Rok później twoi ulubieńcy są z powrotem w Serie A. Pojawił się nowy szef, Tomasso Ghirardi. Rozumiem, okazał się diabłem w skórze anioła. Ale nieszczęścia tak samo chodzą po klubach, jak i po ludziach.
Za ostatni grosz
Zanim jednak zaczniesz wieszać na nim psy, przypomnij sobie z jakim mozołem budował zespół. Owszem, nie był najlepszym skarbnikiem - kiedy przejmował drużynę jej zadłużenie wynosiło 16 milionów, sprzedawał ją z przeszło dziesięciokrotnie większym długiem – a jego pomysł na finansowanie nieudany i karygodny. Pomylił się srogo, gdy w latach 2013-2014 próbował wyskubać trochę grosza, biorąc udział w 450 futbolowych transakcjach, a potem oddelegowując zawodników do zaprzyjaźnionych ekip z niższych lig. Sądził, że na tym zarobi, a wpędził tylko zespół w tarapaty bez wyjścia - przecież nadal zarejestrowanych jest tam ponad dwustu graczy. To on tymczasem sprowadził znane nazwiska, jak chociażby Antonio Cassano, i to za jego schedy drużyna zajęła szóste miejsce w lidze.
I tak rozpoczyna się twój prawdziwy koszmar, lokalna prasa pisze dziś o najobrzydliwszych czasach w historii. To prawda, nie zapominaj jednak, że stal hartuje się w ogniu. Tak ty po każdym niepowodzeniu stajesz się silniejszy. Już żadna wichura, która będzie targała twoją ukochaną drużyną jeszcze niejednokrotnie, nie będzie w stanie cię ruszyć. Słowem: jesteś gotowy na wszystko.
Wskaż mi drugi taki zespół, który po bardzo udanym sezonie wyrzuca się z europejskich pucharów za niezapłacony podatek, który na przestrzeni paru miesięcy dwukrotnie zmienia właściciela i sprzedaje się go za jedno euro. Gdzie mecze się odwołuje, bo władz nie stać na opłatę dla firmy dostarczającej stewardów, a piłkarze nie mają czym jechać na spotkania wyjazdowe, bo komornik zarekwirował klubowe pojazdy. Gdzie zawodnicy, którym może i brakuje umiejętności, są niesłychanie oddani sprawie i od czerwca ubiegłego roku grają za darmo. Nie mają w dodatku na czym ćwiczyć, gdyż komornicy zajęli również sprzęt z siłowni, położyli łapę nawet na ławkach trenerskich. Gdzie nie ma ciepłej wody, pieniędzy na prąd i gaz, a w szatniach panuje bałagan, ponieważ personel sprzątający nie otrzymuje wypłat. Gdzie w klubowej kasie zostało zaledwie 40 tysięcy euro.
Tak, w Parmie wywrócono wszystko do góry nogami, panuje ustawiczne pomieszanie z poplątaniem, nikt tam nie ma pojęcia, kto jest aktualnym prezydentem, skąd pochodzi, czy ma kasę i ureguluje długi, czy nie posiada nic poza jałowymi obietnicami, czy gracze są nadal w drużynie, trenują i czy pojadą na mecz. Tam nie wiedzą nawet chyba, jaki mają dziś dzień, poza tym, że to kolejny dzień kryzysu.
Gorzej być nie może
Spójrz na to z innej strony – trudności i przeciwieństwa losu są po to, by je pokonywać, a twój zespół najgorsze ma już za sobą. Nietrafione decyzje klubu muszą kiedyś się skończyć. Parmie nie przytrafi się już drugi Rezart Taçi, Albańczyk, szef nieznanej nikomu rosyjsko-cypryjskiej kompanii, który przez dwa miesiące prezydentury ani razu nie pojawił się w klubowej siedzibie, a z piłkarzami oraz trenerami nie zamienił choćby jednego słowa. Albo Giampiero Manenti, szachraj aresztowany za wyłudzanie pieniędzy z fałszywych kart bankowych, wymachujący świstkami świadczącymi o tym, że na drużynę przeznaczy sto milionów, których w ostateczności nikt tam nie powąchał.
19 marca Parma ogłosiła bankructwo. To nie koniec świata, to tylko sekwencja niefortunnych zdarzeń i zgraja nieodpowiedzialnych ludzi, konsekwencja ich złych decyzji z przeszłości, której i tak nie zmienisz. Poczuj się oczyszczony. Ten rozdział się kończy i następuje katharsis. Czujesz się odprężony, niekoniecznie szczęśliwy, bo Parmę czekają ciężkie chwile. Wiesz jednak, że kluby upadają po to, by powstać. Tak jak zrobiły to Fiorentina i Napoli. Masz ponadto świadomość, że futbol to dyscyplina cykliczna. Znasz chyba słowa pewnego słynnego koszykarza, te, że ponosił porażkę za porażką i to dlatego odniósł sukces. Pomyśl, że dla twojego zespołu to czas porażek, za którymi kiedyś być może stanie sukces.
Policzę teraz do dziesięciu. Kiedy skończę, otworzysz oczy i przywitasz nową starą rzeczywistości, która nigdy nie była łatwa. Pamiętaj, że koniec pewnej ery zawsze jest początkiem innej.
KAMIL KAŹMIERCZAK