Lechia Gdańsk: siła drzemiąca w środku pola

2016-07-14 10:55:00; Aktualizacja: 8 lat temu
Lechia Gdańsk: siła drzemiąca w środku pola Fot. Transfery.info
Aleksandra Sieczka
Aleksandra Sieczka Źródło: Transfery.info

Po raz kolejny wielkie nadzieje, po raz kolejny marzenia, by zawalczyć o najwyższe cele. Znowu jest to możliwe. Skład wzmocniony, a nie odmieniony, trener ten sam… teraz się uda?

Europa na wyciągnięcie ręki

Co roku to samo. Gdańszczanie nieźle wchodzą w sezon, by zanotować kilka druzgocących porażek, wylądować nad przepaścią i wiosną zaliczyć szaleńczy bieg w górę tabeli. Typowe. Przecież jeszcze zeszłego lata pierwszy trening przeprowadził Thomas von Heesen. Ta historia nie mogła skończyć się dobrze. Szkoleniowiec bez doświadczenia, który kreował się na twardziela, nie potrafił ani dotrzeć do drużyny, ani przedstawić racjonalnej strategii na sezon. A przecież na początku wszystko wyglądało tak wspaniale: wielkie słowa o duchu drużyny, o zjednoczeniu, o indywidualnym podejściu do każdego piłkarza i… żadnego pokrycia z rzeczywistością. No, poza wynikami, które doprowadzały do rozpaczy nawet najbardziej zagorzałych kibiców. Von Heesen poprowadził gdańszczan w 11 meczach i zdobył z nimi zaledwie 11 punktów (3 zwycięstwa - 2 remisy - 6 porażek). Potrzebny był ktoś, kto zna Lechię i nosi ją w sercu. Więc na chwilę wzięli Banaczka. Kolejna zmiana. Destabilizacja. Lechista z krwi i kości objął stery na zaledwie 2 spotkania, ale i tak w sferze mentalnej zdziałał więcej niż von Heesen przez kilka miesięcy. Wygrał ze Śląskiem, wygrał z Wisłą i co najważniejsze tchnął nowe życie w Biało-Zielonych pokazując im, że futbol to też dobra zabawa. Było to jednak rozwiązanie tymczasowe, które miało dać zarządowi czas na ściągnięcie szkoleniowca z prawdziwego zdarzenia.

Miał bić i obrażać piłkarzy. Miał być prawdziwym tyranem. A na domiar złego ściągnął ze sobą Michała Adamczewskiego, którego znienawidzili w Koronie. Tego samego odpowiedzialnego za aferę z nutellą. Rzeczywistość okazała się być zgoła inna. Trener Nowak sprawił, że Gdańsk stał się prawdziwą twierdzą. Każdy, kto przyjeżdżał nad morze zbierał potężne baty (poza „Słonikami”). Nie wszystko było jednak takie kolorowe. Na wyjazdach Lechia była zupełnie inną drużyną – uśpioną, apatyczną, niezdolną do podjęcia rękawicy. I gdy dało się poczuć w Gdańsku powiew Europy… Cracovia brutalnie sprowadziła na ziemię i Biało-Zielonych, i ich kibiców.

Szkoleniowiec zrobił jednak co mógł. Krasić, który do naszej ligi przychodził jako ociężały, zagubiony i pozbawiony jakiejkolwiek kondycji, stał się liderem Lechii i kreatorem jej gry. Serbski pomocnik nie stracił techniki, świetnie utrzymywał się przy piłce, upokarzał swoich przeciwników i zachwycał swoją inteligentną grą. Maloca na dobre wskoczył do składu i stał się głównodowodzącym zwykle-zagubionej defensywy, która w końcu zaczęła jakoś wyglądać. Gdyby nie kontuzja, Michał Mak również byłby wynoszony pod niebiosa, bowiem na pewno poprawiłby swój dorobek 6 bramek i asysty. Pewnych rzeczy nie da się jednak przeskoczyć: jedną z nich jest stabilizacja.

Nowa siła

Teraz może być inaczej. Lechię stać na to, żeby powalczyć o czub tabeli. Ma zespół, który został jedynie wzmocniony, a nie wywrócony do góry nogami i trenera, który już udowodnił, że potrafi dotrzeć do swoich podopiecznych, a przy okazji ma na nich ten unikalny pomysł. I ma z kim pracować. Wystarczy spojrzeć na imponujący środek pola gdańszczan. Nic dziwnego, że pojawiły się głosy o składaniu jedenastki tylko z pomocników. Krasić, Wolski, Wiśniewski, Mila, Kovacević, Chrapek, Mak, Dźwigała, Łukasik, Gamakow. Do wyboru, do koloru. Można postawić na doświadczenie i pomieszać je z młodzieńczą finezją lub całkowicie zaryglować dostęp do bramki. Nawet niektóre zespoły grające w europejskich pucharach nie mogą sobie pozwolić na aż taki komfort. Wolski grając w Wiśle pokazał, że nie zapomniał jak gra się w piłkę i imponował swoim wyczuciem. Jego podania kierunkowe stoją na bardzo wysokim poziomie, świetnie utrzymuje się przy futbolówce, jest bardzo zwrotny i balansem ciała potrafi zmylić przeciwnika. Taki Gamakow może zostać uznany za wielką niewiadomą, ale Lechia tak naprawdę nic nie traci, a może wiele zyskać. Wszak musi istnieć jakaś przyczyna, dla której był wybierany odkryciem sezonu w swoim kraju.

Lechiści wyciągnęli wnioski i wiele wskazuje na to, że do tego sezonu podejdą zupełnie inaczej niż jeszcze rok, dwa lata temu. Duża rywalizacja w składzie może jedynie podnieść jakość całej drużyny, a element destabilizacji raczej można wykluczyć, bo taka drużyna już ze sobą grała. Żeby tego było mało, na Lechię grającą u siebie patrzyło się z przyjemnością: ona podduszała przeciwnika maltretując go niezliczoną ilością podań i nie brakowało jej decyzyjności. Ot, regulacja tempa była czymś zupełnie naturalnym, a jak nie wychodziło jedną flanką to… zawsze był ktoś, kto potrafił przenieść ciężar gry na drugą stronę boiska. Co tu może pójść nie tak?

Wyjazdy. Były piętą Achillesa lechistów i mogą być nią po raz kolejny. Dobrze przepracowany okres przygotowawczy to jedno, ale w Gdańsku zauważalna jest pewna powtarzalność – demony przeszłości lubią powracać i atakować w najmniej spodziewanym momencie.

Defensywa. Bardzo często wyłączenie Malocy z gry skutkowało ogromnymi zaburzeniami w strefie obronnej. Chorwacki generał świetnie zarządzał swoimi kolegami, ale gdy tylko go zabrakło… istniała spora szansa, że resztę uda się wywieść w pole.

Zrozumienie. Skład jest, możliwości są, stabilizacja na stanowisku trenera także. Pozostaje kwestia, czy ta cała rywalizacja wyjdzie gdańszczanom na dobrze. Obecnie nie można mieć co do tego najmniejszych wątpliwości, bowiem zostały przeprowadzone rozważne transfery, a zawodnicy aż rwą się do gry, ale… ryzyko „podpalenia” występuje zawsze.

Kibice nie chcą zapeszać, zarząd krzyżuje palce, żeby tylko tym razem się udało. Chodzi o ogromny zysk: nie tylko klubowy sejf dostałby porządny zastrzyk gotówki, a i w końcu udałoby się wypełnić stadion. W Gdańsku zawsze był problem z frekwencją.

(*ceny za transfermarkt)

PRZEWIDYWANA JEDENASTKA NA PIERWSZY MECZ:

Milinković-Savić - Maloca, Janicki, Wojtkowiak - Wawrzyniak, Krasić, Peszko, Wolski, Chrapek, Flavio Paixao - Marco Paixao.

Więcej na ten temat: Polska Lechia Gdańsk Ekstraklasa