Messi do Bayernu, Buenaventura do Barcelony - dwa (jedyne?) sposoby na to, by bóg był znowu bogiem
2013-11-15 17:20:19; Aktualizacja: 11 lat temu Fot. Transfery.info
Piłkarze bazujący na swojej dynamice, wykonujący niezliczoną liczbę zwrotów i zrywów do piłki w trakcie meczu to też ci, którzy są zwykle najbardziej narażeni na kontuzje. Jednym z nich jest Lionel Messi, bóg futbolu ostatnich lat.
Ostatnio jednak zrobił się dziwnie kruchy. A dokładniej - wrócił do swojej kruchości sprzed kilku dobrych lat, kiedy to jego lżejsze czy nieco poważniejsze urazy były może nie na porządku dziennym, ale występowały znacznie częściej niż w czasie, kiedy Barcelonę trenował Pep Guardiola.
Ale "boskość" Messiego jeśli chodzi o właściwie zerową podatność na kontuzje zbiega się w czasie nie z kadencją Guardioli, a z okresem pracy kogoś zupełnie innego w klubie ze stolicy Katalonii. Konkretnie - tego pana:
Podczas okresu "panowania" Lorenzo Buenaventury jako trenera przygotowania fizycznego i - co najważniejsze - kogoś, kto pod specjalną opiekę wziął argentyńskiego gwiazdora. Indywidualnie rozpisana dieta, ćwiczenia rozciągające, w zasadzie na każdym elemencie życia Messiego jako sportowca Buenaventua przez cztery lata pracy w Barcelonie postawił swój stempel.
Efekt? Przed Buenaventurą Messi w ciągu dwóch i pół sezonu był kontuzjowany 7-krotnie, wypadając łącznie na 286 dni. W przybliżeniu - dziewięć i pół miesiąca. Za Buenaventury Argentyńczyk z powodu urazu odpocząć musiał tylko raz - we wrześniu 2010 roku przez 10 dni leczył naciągnięte więzadło. W lecie 2012 roku urodzony w Sewilli Hiszpan odchodzi z Camp Nou, a dodatkowo ostatnio stosunki Leo Messiego z jego aniołem stróżem, człowiekiem, który jeździł za nim na wszystkie mecze reprezentacji, Juanjo Brau znacznie się pogorszyły. Sam zawodnik zaprzecza, jednak zewsząd słychać głosy, że panowie nie są już nierozłączni. I co?
I Messi zaczął łapać uraz za urazem. W tym roku już trzy razy leczył urazy ścięgna podkolanowego, a ostatnio nabawił się kontuzji mięśnia dwugłowego lewej nogi. Jak doskonale wiemy, nie pozwoli mu to już zagrać w tym roku, co znacznie ogranicza jego możliwości w pokazaniu czegoś "ekstra" głosującym w plebiscycie o Złotą Piłkę, a także utrudnia życie trenerowi Barcelony, Gerardo Martino.
Czy więc życie piłkarskie Messiego bez Buenaventury u jego boku jest możliwe? Może to przypadek, ale ciężko nam w to uwierzyć, biorąc pod uwagę liczby. Przed Lorenzo - 7 kontuzji w 2,5 roku. Po Lorenzo - 5 kontuzji w niecałe 1,5 roku. Z Hiszpanem - 1 kontuzja w 4 lata.
No to co? Jedynym wyjściem jest sprowadzenie jednego pana do drugiego? Messiego do Bayernu, czy Buenaventurę (czyli pewnie też Guardiolę) do Barcelony? W takiej sytuacji wychodzi na to, że... Barcelona Martino po prostu będzie musiała radzić sobie czasami bez Messiego? Ale czy nie o to chodziło przy zatrudnianiu Martino? By w zespole zamiast "dependencii" był - no właśnie - zespół?