Nacho Vidal: Młody talent, którego lepiej nie googlować
2017-08-30 08:16:50; Aktualizacja: 7 lat temu Fot. Transfery.info
Grasz w rezerwach dużego klubu. Przyszłość sportowa jest niepewna, więc idziesz na studia. Po dobrym sezonie notujesz awans do pierwszej drużyny i nagle jesteś mylony z gwiazdą porno. Scenariusz do komedii 10/10.
- Ludzie, do cholery, to nie ja gram w Valencii!
25 lipca 2017 roku, pozornie mało istotny mecz Nietoperzy z FC Cincinnati. Ekipa Marcelino zaczyna pretemporadę, choć to za dużo powiedziane. Zawodnicy bardziej pracują nad sprawami marketingowymi niż treningiem, co później zresztą wychodzi w wywiadach. Wobec tego i spotkania trudno było traktować na poważnie. Otoczka była o wiele ważniejsza.
Spotkanie to o tyle ważne, że nowy trener ekipy z Mestalla od początku chciał sprawdzić narybek z drużyny rezerw, który w minionym sezonie był o włos od awansu do Segunda División, mimo najmłodszego składu w stawce. Już w starciu z ekipą z Ohio wystąpili Jimenez, Centelles, Nando, Eugeni, Rafa Mir, Nacho Gil i jego imiennik… Nacho Vidal.
Jeśli ostatnie nazwisko nie mówi Ci nic, drogi Czytelniku, to oznaka, że mama powinna być z Ciebie dumna. Pojawienie się tego zawodnika w składzie na mecz z amerykańską drużyną spowodowało niezłe zamieszanie na Twitterze. Jak się okazuje, tak samo nazywa się aktor porno, mający w tym serwisie społecznościowym prawie 250 tysięcy obserwujących. Lawiny powiadomień pozostaje współczuć. Sam zainteresowany stwierdził nerwowo, że nieszczególnie interesuje się piłką… po czym jeden z użytkowników zasłużył na złotą łopatę.
Amunt Nacho pic.twitter.com/lfQMhOJj16
— Iván (@Gandia10YT) July 26, 2017
W internecie nic nie ginie, a przypadkowy bohater z takiego dowodu się już nie wywinie. Co więcej, ten prawdziwy walencki Nacho Vidal w ostatnim meczu przygotowawczym do sezonu doznał kontuzji, która zmusiła go do występów w specjalnej masce, w jakiej grali niegdyś choćby Kuba Błaszczykowski czy były prawy obrońca Valencii, Antonio Barragan. Nie trzeba mieć szczególnie żartobliwego nastawienia, żeby domyśleć się jaki obrót przybrały sprawy. Hiszpański Internet zasypały przeróbki z Nacho w masce… w innym kontekście niż wykonywany przez niego zawód. Tych obrazów jednak Państwu oszczędzimy.
UCZEŃ I MISTRZ
Valencia i szkolenie to osobliwy przypadek. Jedna z najlepszych szkółek, która w najtrudniejszych chwilach trzymała klub nad powierzchnią i dzięki sprzedaży największych talentów pozwoliła uratować go od bankructwa. Można jednak zauważyć wyraźną tendencję, trudną do wyjaśnienia w logiczny sposób.
Od wielu lat w Paternie szkoli się fantastycznych lewych obrońców. Jordi Alba, Juan Bernat, Jose Gaya… Ten ostatni, choć jeszcze nie rozwinął skrzydeł w 100%, ma już swoich następców. Do pierwszego składu powoli przebija się Toni Lato, co na trenerze może wymusić przestawienie jednego z nich na pozycję bocznego pomocnika, a przepowiadany talent zaczyna potwierdzać Alex Centelles, który brał udział w tegorocznych przygotowaniach z pierwszą drużyną. Aby zupełnie rozjaśnić sytuację, Gaya to rocznik 95’, Lato 97’, a Centelles 99’. Do tego w klubie szkolili się również Grimaldo i Jaume Costa, lecz trudno Nietoperzom przypisywać wielkie zasługi za ich obecne umiejętności.
Bolączką jest jednak przeciwna strona. Choć trenerzy przez wiele lat próbowali dawać szanse młodym canteranos. W 2010 roku w wieku 17 lat zadebiutował Joel Johnson. Dostał pełne 90 minut, pokazał się z niezłej strony… a potem słuch o nim zaginął. Dziś gra w amerykańskiej USL.
Ostatnim, którego można było traktować na Mestalla jak swojego, był Curro Torres. Trafił do klubu jako 21 latek, lecz musiał przejść długą drogę zanim wskoczył do pierwszego składu. Zadebiutował rok później, ale grywał jedynie w meczach pucharowych. Droga bliźniaczo podobna do obecnie wchodzącego do składu Nacho Vidala.
Zapewne młodzian bardzo wiele zawdzięcza urodzonemu w Niemczech byłemu piłkarzowi, a obecnie szkoleniowcowi. Curro Torres z sukcesami prowadził rezerwy, promując kilku zawodników, w tym Nacho, który wydaje się największym odkryciem byłego już trenera Mestallety. Nie dlatego, że ma największe umiejętności czy potencjał, a dlatego, że spośród plejady talentów grających na wszystkich szczeblach młodzieżowych reprezentacji, z nim akurat mało kto wiązał nadzieję.
Z INNEJ BAJKI
Ten brak rozgłosu zapewne pozwolił Nacho trenować w spokoju, ale zarazem zmusił do poważnego myślenia o przyszłości. Zawodnik wybrał nadal rzadko spotykaną wśród profesjonalnych piłkarzy drogę – poszedł na studia. Wybrał fizjoterapię na Uniwersytecie Walenckim. Nie sposób odmówić mu logiki, kogo jak kogo, ale fachowców w tym zakresie u Nietoperzy nigdy za wiele. Póki co jednak pewnie jego postępy w tym zakresie nieco przyhamują.
Zawodnik jest nie tylko wyjątkiem poza boiskiem, ale i na nim. Obecnie mało który młody skrajny obrońca może się pochwalić solidną postawą w defensywie. Największe talenty to raczej ultraofensywni piłkarze, co zresztą dobitnie widać nie tylko po juniorach Valencii, ale i ogólnie najbardziej uzdolnionych bocznych defensorach w Hiszpanii. U Nacho koncentracja, ustawianie się i pilnowanie rywala to największe zalety. Nie oznacza to jednak, że nie potrafi podłączyć się do ataku, co w dużej pokazał w swoim debiucie na boiskach La Liga. Umiejętność podejmowania decyzji wyróżnia go nawet spośród pewniaków w składzie Marcelino, a do tego dokłada siłę, wytrzymałość i determinację. Wystarczy powiedzieć, że spotkanie towarzyskie z Romą dograł do końca ze złamanym nosem.
„Marzenia czasami się spełniają” – takimi słowami Nacho skwitował swój debiut. Niezwykle skromny i wdzięczny zawodnik niebawem może stać się jednym z filarów ekipy Marcelino… i przy okazji naprawić wyniki wyszukiwania w googlu przy swoim nazwisku. Jeśli utrzyma obecną tendencję, za kilka miesięcy będzie mógł powiedzieć: „żarty się skończyły”.
KRYSTIAN PORĘBSKI