Nadzieja Hiszpanów, następca Xaviego, talent czystej wody - Asier Illarramendi

2013-06-27 14:36:09; Aktualizacja: 11 lat temu
Nadzieja Hiszpanów, następca Xaviego, talent czystej wody - Asier Illarramendi Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

Mistrzostwa świata 17-latków w 2007 roku, zakończone dla Hiszpanów finałową klęską w serii jedenastek z Nigerią, to turniej, w którym poległo - wydawało się - kolejne świetne pokolenie "La Roja". No właśnie, wydawało się.

Porażka 0:3 w karnych zawsze boli najdotkliwiej, a ta musiała zaboleć podwójnie, bo to pokolenie Hiszpanów okazało się - jak dotychczas - zwyczajnie słabiutkie. O ile na przykład z kadry brązowych medalistów MŚ u-17 w 2009 roku bardzo mocno wybili się już przecież Isco, Iker Muniain, a wstydzić nie mają się też czego Pablo Sarabia, Alvaro Morata czy Marc Muniesa, o tyle z tej z 2007 kariery robią chyba tylko David De Gea, Bojan Krkić (choć i tak nie taką, jaka była mu przepowiadana) i Ignacio Camacho. 
 
Klątwa zdawała się wisieć najbardziej okrutnie nad strzelcami karnych w tym feralnym finale. Iago Falque błąkał się po wielu klubach, był w kadrze Juventusu czy Tottenhamu, jednak w obydwu tych klubach zagrał łącznie... 6 minut w meczach ligowych dorosłym zespole. W międzyczasie był też wypożyczony do Villarreal (jednak nie do pierwszego zespołu, a występujących w Segunda Division rezerw), Southampton (jeden mecz w Premier League) czy Almerii. Fran Merida natomiast miał być kolejnym po Fabregasie produkcie La Masii, który będzie stanowić o sile Arsenalu. Niestety, Arsene Wenger nie widział w nim tak wielkiego potencjału jak w obecnej "czwórce" Barcelony i bez żalu oddał najpierw na rok do Realu Sociedad, później (już na stałe) do Atletico Madryt. I tam Merida nie zdołał się przebić, nic nie pomogło wypożyczenie do Bragi (ledwie 5 meczów w Lidze ZON Sagres), ani transfer do drugoligowego Herculesa Alicante. Skutek? Hiszpan wylądował w... Brazylii. Konkretnie, w Atletico Paranaense. I tam nie należy do kluczowych zawodników i bardzo wątpliwe, by przedłużono z nim kontrakt, wygasający na początku przyszłego roku.
 
Tercet pechowców uzupełnia Asier Illarramendi. To on zaczął strzelanie po 120 minutach i to on spudłował jako pierwszy. Idąc tropem swoich kolegów, powinien mieć wielkie problemy z przebiciem się do naprawdę wielkiej piłki i albo grywać ogony w swoim klubie, albo nie grywać wcale. To byłaby jednak wielka szkoda wyrządzona hiszpańskiemu futbolowi. Illarra od tej porażki stał się bowiem jedną z wiodących postaci Realu Sociedad San Sebastian, wieńcząc swój, ale i klubu, najbardziej udany sezon awansem do Champions League w dramatycznych okolicznościach. Spuszczając Deportivo La Coruna do Segunda Division, a także pozbawiając miejsca w Lidze Mistrzów Valencię, ograną praktycznie w pojedynkę przez fenomenalnego Alvaro Negredo.
 
Ale Champions League to nie wszystko. W San Sebastian wierzą, że pierwsza czwórka to nie koniec, jednak patrząc realnie - ten klub i tak osiągnął wynik ponad stan i chyba stanął przed ścianą. Co gorsza, trener Philippe Montanier nie będzie już dłużej dowodził jedną z najbardziej walecznych ekip Primera Division, a i skład może się posypać. Kluczowi zawodnicy bowiem - na czele właśnie z Illarramendim - z pewnością tego lata otrzymają wiele intratnych ofert ze znacznie bogatszych, stabilniejszych i wyżej notowanych w Europie klubów. 
 
W kontekście Illarry mówi się przede wszystkim o Realu Madryt i Arsenalu. I trudno się dziwić, bo 23-latek ma zadatki na klasowego rozgrywającego. Ciężko bowiem przypuszczać, by defensywny pomocnik był jego ostateczną pozycją. Z jego predyspozycjami, bylibyśmy wreszcie spokojni, jeśli chodzi o następcę Xaviego w reprezentacji Hiszpanii. Piłkarz Barcelony młodszy już nie będzie, a patrząc na grę wychowanka Zubiety (akademii Realu Sociedad), wydaje się on być naturalnym kandydatem do gry w jego miejsce. Trzeba być ślepym, by nie zauważyć identycznej elegancji przy prowadzeniu piłki, umiejętności dyktowania tempa gry, bycia nieustannie w ustawieniu pozwalającym na otrzymanie podania. No i te charakterystyczne kółeczka z piłką. Znak firmowy Xaviego, ze względu na który już wkrótce wszyscy będą także kojarzyć urodzonego w Mutriku Baska. 
 
 
Ważną cechą, jeśli chodzi o Illarramendiego jest gra w meczach z najsilniejszymi rywalami. Zarówno w młodzieżówce (między innymi fantastyczny mecz na mistrzostwach Europy u-21 z Rosją), jak i w La Liga. Według angielskiego serwisu Squawka.com zajmującego się statystykami piłkarskimi, zarówno w wiosennym meczu przeciwko Barcelonie (3:2 dla Sociedad), jak i przeciwko Realowi (3:3), Illarra prezentował się lepiej od spełniających podobne role w swoich zespołach Sergio Busquetsa i Luki Modricia. W punktach "Performance Score" liczonych na podstawie wszystkich statystyk zawodnika Illarramendi wygrał z Busquetsem w stosunku 56:47, natomiast z Modriciem - 39:38
 
 
 
Młodzieżowego reprezentanta Hiszpanii należy także pochwalić za grę defensywną. Jak już wspominaliśmy, nie wydaje się, by defensywny pomocnik był ostateczną pozycją Illarramendiego, mimo to nie można umniejszać jego wkładu w grę zespołu w destrukcji. Imponował w tym elemencie przez cały sezon, dokładając do tego solidną cegiełkę w postaci wielu celnych podań, a także stworzonych swoim partnerom szans strzeleckich. W La Liga udało mu się zaliczyć 33 kluczowe podania na przestrzeni całego sezonu. Wracając jeszcze do porównań Illarry i Xaviego należy przypomnieć, że generał w drugiej linii Barcelony także zaczynał od gry na defensywnym pomocniku, dzięki czemu obecnie jest dużo bardziej efektywny w odbiorze przy wysoko zakładanym przez zespół Tito Vilanovy pressingu.
 
(gra w defensywie Illarramendiego w meczach z Barceloną, Realem Madryt i derbach Kraju Basków z Bilbao - kliknij w obrazek aby powiększyć)
 
Wydaje się, że kwestią czasu jest debiut w seniorskiej reprezentacji Illarramendiego - i to mimo wielkiej konkurencji do gry na swojej pozycji. W przypadku tego zawodnika nie obawiamy się, że za kilka lat będzie się o nim mówiło jak o Mikelu Artecie - że grałby w każdej innej reprezentacji, ale nie w Hiszpanii. Bo na tego piłkarza od kilku lat "La Roja" czekała z wielką niecierpliwością i rosnącym niepokojem, wciąż wyglądając na horyzoncie następcy swojego generała.