Polska Szkoła Bramkarzy – mit czy rzeczywistość ?
2012-02-04 18:05:26; Aktualizacja: 12 lat temuJak to się dzieje, że od wielu lat najmniejszym problemem polskiej kadry jest obsada pozycji bramkarza?
Wielu zadaje sobie to pytanie i coraz częściej słychać głosy o „Polskiej Szkole Bramkarzy” – oczywiście nie chodzi tutaj dosłownie o szkołę, a o ilość bramkarskich talentów, które rodzą się w kraju nad Wisłą.
Spójrzmy wstecz trochę dalej – w polskim polu karnym królowali wtedy Edward Szymkowiak, Hubert Kostka, Jan Tomaszewski, Aleksander Kłak, Józef Młynarczyk. Byli to piłkarze, którzy wybijali się pośród wielu innych zawodników w naszym kraju. Reprezentanci Polski, bramkarze w klubach europejskich, zawodnicy o wielkim jak na nasz kraj dorobku.
Teraz ich pozycję przejęli nowi. Gdy patrzymy na historię ostatnich kilku lat myślimy: Jerzy Dudek, Artur Boruc, Tomasz Kuszczak, Łukasz Fabiański i „młode wilki” – Wojciech Szczęsny, Grzegorz Sandomierski, Przemysław Tytoń, Wojciech Pawłowski czy Sebastian Małkowski. W przeciągu najbliższych lat nie musimy się martwić o pozycję bramkarzy w polskiej kadrze. W porównaniu do innych pozycji(np. napastnicy, obrońcy) obecny selekcjoner Franciszek Smuda ma „kłopot” bogactwa. Jest w czym wybierać, choć aktualnie niekwestionowanym numerem 1 jest bramkarz Arsenalu – Wojciech Szczęsny.
Dlaczego aż tak wielu zdolnych bramkarzy mamy w swoim kraju? To ciekawe, gdyż obecnie w najlepszych klubach Ekstraklasy bronią zawodnicy zagraniczni (Sergei Pareiko w Wiśle, Dušan Kuciak w Legii, Marian Kelemen w Śląsku). To jednak w typowych średniakach grają ostatnio młodzi, obiecujący bramkarzy, jak choćby Łukasz Skorupski w Górniku Zabrze, i Tomasz Ptak piłkarz Jagielloni, którzy z dobrej strony pokazali się w minionej rundzie. Najlepsi polscy bramkarze grają jednak poza granicami naszego kraju, w Europie Zachodniej. Szczęsny i Fabiański rywalizują o miejsce w bramce Arsenalu, Tytoń nie dawno zamienił Rodę Kerkrade na PSV Eindhoven, a Boruc coraz lepiej gra w barwach włoskiej Fiorentiny. Jest także Łukasz Załuska, który został następcą Boruca w Celticu Glasgow. Kilku bramkarzy nie zwojowało jednak nic wielkiego na zachodzie i albo wrócili do Polski albo siedzą na ławce w zachodnich klubach niższych lig. Są to m.in. Przemysław Kazimierczak, Bartosz Białkowski czy Artur Krysiak – kiedyś bramkarze, z którymi wiązano ogromne nadzieje, a teraz piłkarze, o których już zapomniano. Czego im zabrakło, aby pójść w ślady Dudka czy Szczęsnego? Może trochę umiejętności, może wiary w siebie, a może po prostu szczęścia..
Europejscy specjaliści twierdzą, że w Polsce i owszem jest sporo talentów na pozycję bramkarzy, ale brakuje im opieki wykwalifikowanych trenerów, którzy będą mogli skupić się na pomocy adeptom, a także zaplecza, które pomoże podnosić młodym piłkarzom ich umiejętności. W kwestii szkolenia cały czas daleko odbiegamy od średniej europejskiej, nie wspominając już o krajach takich jak Hiszpania, Niemcy czy Anglia, choć ostatnio zdarzają się nam coraz częściej rodzynki na bramkarskim cieście.
Rozwiązanie wydaje się proste – stworzyć profesjonalny system szkolenia, który powinien być wprowadzony w klubach już wśród najmłodszych adeptów. Mówi się o tym już od wielu lat, ale konkretnych efektów na większą skalę dalej nie widać. Może czas wreszcie się obudzić, i zacząć przeprowadzać konieczne zmiany, żeby takich piłkarzy jak Szczęsny czy Fabiański było w Polsce więcej niż teraz?
– Nie pierwszy raz słyszę już to pytanie, ale za każdym razem odpowiadam tak samo. Termin polska szkoła bramkarska nie do końca jest prawdziwy. Żeby mówić o szkole bramkarskiej, musiałby być ujednolicony system szkolenia. Niby każdy stara się osiągnąć ten sam końcowy produkt, ale każdy dąży do tego innymi drogami – tak mówił trener bramkarzy w Legii Warszawa Krzysztof Dowhań.
Talent, który zostanie wyłowiony pośród wielu innych graczy nie powinien zostać rzucony na głęboką wodę, i wyjechać za granicę, tylko zdobyć doświadczenie w naszej lidze, która jest z roku na rok coraz silniejsza, a nasze kluby szczególnie te najlepsze osiągają coraz lepsze wyniki w Europie. Wyjątkiem od tej reguły jest Wojciech Szczęsny – jako młody chłopak wyjechał do Anglii, i poradził sobie mimo wszystko. Jednak Szczęsny ma coś, czego brak większość polskich piłkarzy – charyzmę. Jest też świadom swoich umiejętności, i presji, jaka wokół niego się wytworzyła, pozostaje jednak przy tym skromnym chłopakiem i nie robi z siebie gwiazdora.
W Polsce mamy kilku odpowiednich fachowców, którzy zadbają o kolejne pokolenia polskich bramkarzy. Tacy trenerzy jak Krzysztof Dowhań, Andrzej Dawidziuk, czy Dariusz Gładyś (odpowiedzialny za wyłowienie talentów Małkowskiego i Pawłowskiego) dobrze wykonują swoją pracę, i widać tego efekty już teraz. Jak mówi jednak przysłowie „jedna jaskółka wiosny nie czyni”. Potrzeba systemu, który wykreuje następnych trenerów, pomoże wybierać najlepszych młodych bramkarzy wśród wielu kandydatów (gdyż dalej wielu młodych w epoce Internetu garnie się do piłki), infrastruktury, która pozwoli młodym bramkarzom rozwijać się, a będziemy mogli być spokojni o pozycję bramkarza w kadrze.
- Co chwila w Polsce pojawia się bramkarz, który może aspirować do gry w największych klubach w Europie. Na pewno wielka w tym zasługa Krzysztofa Dowhania, który fantastycznie wykonuje swoją robotę. Śmiało można powiedzieć, że Polska to kraj z wielkimi talentami bramkarskimi – te słowa Arsene'a Wengera najlepiej pokazują, że w Polsce mamy i materiał, i artystów, którzy mogą go oszlifować na diamenty.
Nie popadajmy jednak w euforię, bo Polska Szkoła Bramkarzy tak naprawdę nie istnieje, gdyż jak popatrzymy na inne narodowości w Europie, czy na świecie to jak zwykle jesteśmy w tyle. Mamy jednak dobre perspektywy na to, ażeby dołączyć za parę lat do światowej bramkarskiej czołówki. Ale wreszcie trzeba przejść od słów do czynów, i jak mówi polskie przysłowie zacząć robić dzisiaj to, co możesz zrobić jutro.
Damian Wolski