PONIEDZIAŁKOWY SPARING. Gotowi na trzecią połowę meczu z Niemcami?
2014-10-13 23:04:11; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
Przyznaję się bez bicia, na jeden dzień zmieniłem się w Janusza. Brakowało mi tylko bigosu, wąsów i wuwuzeli, mentalność jednak identyczna. Całą niedzielę trzymał mnie stan euforyczny, w rezultacie którego potrafiłem odczytywać mecz z Nie
Ktoś mi mówił: Wawrzyniak to jednak bomba zegarowa, tyle, że dziś nie wybuchła. Miał pilnować debiutanta Bellarabiego, a zrobił z niego najlepszego gracza Niemców. Odpowiadałem merytorycznie: wygraliśmy z Niemcami!
Ktoś inny stwierdzał, że Krychowiak powinien dawać drużynie więcej, Szczęsny w sumie miał może ze dwie trudne interwencje, a Jodłowiec bardzo często źle się ustawiał. Ja jednak prezentowałem żelazną konsekwencję: wygraliśmy z Niemcami! koniec, kropka, nie zepsujesz mi nastroju swoim defetyzmem.
Tak wyglądała cała niedziela. Już się jednak narozkoszowałem triumfem, wystarczy tych cukierków. Czas - mimo jesiennej aury - przyłożyć lód do głowy. Czas spojrzeć analitycznie, a nie przez maślane oczy. Wyciągnąć wnioski.
Problem w tych, że tych z rozsądku nie powinno się wyciągać wcale. Ten mecz niczego przed nami nie odkrył. Nie dał żadnych pewników, prawd o reprezentacji. Nie można wyciągnąć wniosków w oparciu o jedno starcie, bez względu na to jak wielkie i ważne było. To po prostu za mała próba, szczególnie, że nie było tu widać kontynuacji czegokolwiek, co widzielibyśmy u Nawałki wcześniej.
Ale zdarzyło się coś ważnego w sobotę: zostały postawione pytania, duże i głośne. Jakie? Ano na przykład takie, że oto jest grupa ludzi, która może stworzyć bardzo dobry zespół. Najlepszy od wielu lat, zdolny do odnoszenia sukcesów.
W tym kontekście starcie ze Szkocją jest trzecią połową meczu z Niemcami. Da nam odpowiedzi na zadane w weekend kwestie. Jeśli przegramy tę dogrywkę, tamten wynik będzie wciąż historycznym, ale zarazem traktowanym jako wyskok. A takie w futbolu zdarzają się na okrągło i nie ma za nimi żadnej logiki. Ot, zdarzyło się, bo futbol czasem lubi zabawić się w Robin Hooda i tyle w temacie.
Nie ma większego błędu, niż powiedzieć: ograliśmy Niemców, to Szkotów weźmiemy na pewno. Bzdura, ignorancja, brak jakiejkolwiek refleksji. Czeka nas starcie wymagające od zupełnie innych atutów, innej strategii, innej drużyny. Prawie nic z tego, co dobrze funkcjonowało z Niemcami nie będzie nam potrzebne (np. parkowanie autobusu na 16 metrze), natomiast bardzo wiele z tego, czego w ogóle nie widzieliśmy, będzie koniecznie do zwycięstwa.
Jutro musimy obejrzeć inną Polskę. Taką, która prowadzi grę. Rozgrywa swobodnie na połowie rywala, potrafi kreować zaskakujące akcje po ataku pozycyjnym. Szkoci spróbują rzucić nam się do gardła, zabiegać, zbombardować stałymi fragmentami, słowem: w sumie czort wie co wymyślą. Ale na pewno nie zrobią jednego: nie spróbują wygrać większą kulturą gry, jak robili to Niemcy, bo zwyczajnie tego nie potrafią. Nie w meczu z nami, na to są - przy całym szacunku dla nich, bo mają najlepszą kadrę od lat - za krótcy.
Czeka nas arcyważny test. Bo jeśli wygramy, to pierwszy powiem, że mamy materiał na zespół z prawdziwego zdarzenia. Bo pokazalibyśmy wówczas niezwykle istotną dla współczesnego futbolu cechę: elastyczność. Grać zawsze tak samo to mogła Barca za Guardioli, każdemu była w stanie narzucić swoje warunki. My? Jak większość, jesteśmy na takim poziomie, że musimy kombinować. Szukać różnych sposobów, środków, metod. Odkładać do szafy, to co przyniosło wczoraj sukces, a znajdywać tam inne skuteczne narzędzie piłkarskiego rozboju.
Oby Nawałka miał w swoim arsenale poza siekierą także uzi, piłę mechaniczną i pistolet z tłumikiem.
LESZEK MILEWSKI
Podyskutuj z autorem na Twitterze: @LeszekMilewski