Porto w rytmie cha-cha: nowy (lepszy?) Falcao

Porto w rytmie cha-cha: nowy (lepszy?) Falcao fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka
Źródło: Transfery.info

W politykę transferową Porto nie wpisuje się wzorowo, a jednak ma szansę, by być wymienianym wśród najlepszych zawodników zatrudnionych w ostatnich latach. Jackson Martinez - nowy Falcao z Do Dragao.

Przychodząc do zespołu mistrza Portugalii, Martinez miał już ukończone 25 lat, co więcej, niecałe dwa miesiące później obchodził swoje 26. urodziny. Wobec zasady - sprowadzamy relatywnie tanich, utalentowanych juniorów, ogrywamy ich i puszczamy w świat za grube miliony - był więc odstępstwem. 

 
Po reprezentancie Kolumbii spodziewano się jednak sporych wyczynów strzeleckich. Ani bowiem Kleber, ani Walter, ani tym bardziej sprowadzony zimą Marc Janko to nie byli piłkarze, którzy byliby zdolni wymazać z pamięci kibiców wyczyny ich ulubieńca, potężnego Radamela Falcao. Sam prezydent klubu, Jorge Nuno Pinto da Costa tuż po podpisaniu kontraktu z Martinezem przyznał, że to dokładnie taki piłkarz, jakiego FC Porto potrzebuje.
 
 
Nie mógł jednak mówić nic innego - to on jest zawsze jednym z decydentów przy transferach do klubu i krytykowanie swoich własnych decyzji byłoby co najmniej niezrozumiałe. Jednak dużo lepiej niż słowa, przemawiają czyny Pinto da Costy. Na byle kogo sumy w okolicach 9 milionów € zapewne by nie wydał. Więcej za jego kadencji zapłacono tylko za pięciu zawodników, w tym za będącego już gwiazdą ligi i reprezentacji Joao Moutinho, czy też za Hulka (kwota była rozłożona na dwie raty, drugie 50 % praw do zawodnika wykupiono, gdy był już sprawdzony w Portugalii).
 
Skauting oparty na ponad 250 ekspertach, wyszukujących potencjalne wzmocnienia dla Porto myli się niezwykle rzadko i nie pomylił się i tym razem. Choć Martinez miał już w Ameryce Południowej i Środkowej (przed transferem do Porto grał w Jaguares de Chiapas z Meksyku) uznaną markę, to jednak zanim poważnie zainteresowały się nim FCP i Liverpool, mało kto w Europie o nim słyszał. 
 
Co do Liverpoolu, to na Anfield Road wielu ludzi odpowiedzialnych za transfery pluje sobie w brodę i z każdym trafieniem Martineza dla FC Porto rwie sobie kolejne włosy z głowy. Jackson był już bowiem jedną nogą w Anglii, Jorge Zambrano, jeden z najbardziej poważanych meksykańskich dziennikarzy sportowych twierdził na antenie radia Antena 2, że klub z miasta Beatlesów zapłacił w kwietniu pierwszą ratę za Kolumbijczyka, w wysokości 3 milionów euro. Martinez wszystkiemu zaprzeczył, przekonał, że skupia się tylko na wypełnieniu kontraktu z Jaguares, by po kilku tygodniach zostać nowym zawodnikiem "Smoków".
 
A jak już przywdział niebiesko-biały trykot, to od razu rozpoczął strzelanie. W debiucie w meczu o stawkę - konkretnie o superpuchar Portugalii, pokonał golkipera Academiki Coimbra. I choć wielu próbowało, między drugą a ósmą kolejką ligową, żaden bramkarz nie potrafił go zatrzymać. Z miejsca pokochano Kolumbijczyka, który miał wreszcie godnie zastąpić Falcao.
 
Pierwsze 10 meczów Jacksona Martineza w FC Porto
 
 
Pierwsze 10 meczów Falcao w barwach FC Porto
 
Dzięki swojej skuteczności, zasłużył sobie na okładki w portugalskiej prasie. Od 12 lat bowiem w klubie żaden zawodnik nie "ukłuł" w siedmiu spotkaniach ligowych z rzędu. "Jackson atakuje Jardela i Penę" - trąbił dziennik O Jogo.
 
 
I gdyby jeszcze do tych goli można było się przyczepić... Że brzydkie, że dobitki, że do pustej bramki. Nie, to byłoby za łatwe. Martinez musiał uciszyć wszystkich krytyków, którzy przed transferem twierdzili, że o ile jest zawodnikiem silnym, skocznym i szybkim, to jego technika jest po prostu toporna. 
 
 
 
Drugi z wymienionych goli odbił się szerokim echem w portugalskich mediach. "Robota artysty" - taką jedynkę wybrał sobie na dzień po meczu Record.
 
 
Gole strzelone piętką mają zresztą w Porto szczególną wymowę. To właśnie w taki sposób w finale Pucharu Europy w 1987 roku stan meczu z Bayernem wyrównał Rabah Madjer, dając Porto impuls do ataku i prowadząc klub Józefa Młynarczyka do triumfu. 
 
 
Tak trafiał również - a jakżeby inaczej - Falcao. Bramkę "El Tigre" w wygranym 5:0 meczu z Benfiką można zobaczyć TUTAJ
 
Podobieństwa Martineza i napastnika Atletico Madryt tutaj się zresztą nie kończą. Obaj są graczami niezwykle wszechstronnymi, dla których niewielkie znaczenie ma to, w jaki sposób otrzymają piłkę, a także, czy znajdzie się ona przy nodze, na głowie, czy... właśnie na piętce. Ważne, by była, by była w miarę blisko bramki, a także by rywal zawczasu jej nie wybił. Wystarczy spojrzenie na sposób, w jaki w przeciągu całej kariery obaj Kolumbijczycy pokonywali bramkarzy rywali:
 
Jackson Martinez
 
Falcao
 
A jednak podobna do Falcao charakterystyka jest dla Martineza także przekleństwem. Bo nie oszukujmy się, jego pozycja w światowej piłce jest wciąż kilka półek niżej niż "El Tigre". A w reprezentacji Kolumbii Nestora Pekermana jest miejsce tylko dla jednego silnego napastnika, snajpera, którego zadaniem jest głównie wykańczanie akcji. Jackson gra więc ogony, bądź nie gra wcale. To nie przekłada się jednak na skuteczność piłkarza Porto - grając zwykle końcowe minuty, uzbierał już 6 trafień w narodowych barwach.
 
Znacznie więcej okazji, by tańczyć z radości ma jednak w klubie. A jak tańczyć, to tylko "cha-cha-cha", dokładnie tak, jak przed laty jego ojciec, Orlando Martinez. Który może i nie osiągnął w karierze niczego wielkiego, grał bowiem tylko w drugoligowym kolumbijskim Condor de Bogota, jednak przekazał synowi miłość do zdobywania bramek i pseudonim. Właśnie "Cha-cha-cha". - Ten taniec był wtedy w modzie i lubiłem celebrować bramki w jego rytm - wspomina Martinez senior.

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] OFICJALNIE: Maksymilian Stryjek odchodzi z klubu. Planuje transfer do lepszej ligi OFICJALNIE: Maksymilian Stryjek odchodzi z klubu. Planuje transfer do lepszej ligi Z nimi Wisła Kraków może zagrać w eliminacjach Ligi Europy Z nimi Wisła Kraków może zagrać w eliminacjach Ligi Europy Łączy się go z grą w reprezentacji Polski, strzelił gola w półfinale europejskiego pucharu Łączy się go z grą w reprezentacji Polski, strzelił gola w półfinale europejskiego pucharu Jarosław Królewski po triumfie w Pucharze Polski. Na to pójdzie pięć milionów złotych Jarosław Królewski po triumfie w Pucharze Polski. Na to pójdzie pięć milionów złotych Nadchodzą ciężkie chwile Pogoni Szczecin? „Dla mnie to koniec tego projektu. Trauma zostanie na długo” Nadchodzą ciężkie chwile Pogoni Szczecin? „Dla mnie to koniec tego projektu. Trauma zostanie na długo” Ten wpis Pogoni Szczecin na Twitterze źle się zestarzał Ten wpis Pogoni Szczecin na Twitterze źle się zestarzał Napastnik Wisły Kraków nie zapomniał o jej byłym trenerze po triumfie w Pucharze Polski Napastnik Wisły Kraków nie zapomniał o jej byłym trenerze po triumfie w Pucharze Polski Alan Uryga skomentował zwycięstwo w finale Pucharu Polski Alan Uryga skomentował zwycięstwo w finale Pucharu Polski

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy