Real powodem słabej formy Bayernu?
2014-04-21 13:31:05; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
Starcie gigantów, przedwczesny finał, piłkarskie gwiezdne wojny. Czytamy o tym co roku i chyba nigdy nam się to nie znudzi. Kolejna odsłona tego typu starć czeka nas już w środę na Santiago Bernabeu.
Podejrzewam, że gdyby spytano tysiąc kibiców przed rozpoczęciem tegorocznej edycji Ligi Mistrzów o skład finału to najczęsciej typowaną parą byłby pojedynek Bayernu Monachium z Realem Madryt. Pojedynek rywali, którzy rywalizują ze sobą w Europie od kilkudzięsięciu lat. Pojedynek klubów, które śmiało można nazwać jednymi z największych w historii piłki nożnej.
Dla Bayernu Monachium Real Madryt to kolejna przeszkoda (zdecydowanie najtrudniejsza) na drodze po historyczny wyczyn. Bawarczycy w ostatnich czterech latach aż trzykrotnie docierali do finału Ligi Mistrzów. Puchar Europy zdobyli jednak tylko raz. Teraz ekipa Guardioli staje przed realną szansą na dokonanie czegoś nieprawdopodobnego i przy dzisiejszej ogromnej rywalizacji w Europie piekielnie trudnego - obronę tytułu najlepszej drużyny w Europie.
Obecna forma Bayernu sprawia, że ciężko czegokolwiek spodziewać się po ekipie Guardioli. Bawarczycy po wygraniu Bundesligi grają bardzo słabo, a i ich dyspozycja przed zaklepaniem sobie mistrzostwa również nie była rewelacyjna. Wielu tłumaczy obecną grę mistrzów Niemiec brakiem zaangażowania i tym, że z tyłu głowy mają już tylko dwumecz z Realem i finał Pucharu Niemiec z BVB w Berlinie. Czy tylko aby na pewno tak jest?
Bayern już słabo zaprezentował się w pojedynku z niesamowicie ambitnie walczącym Manchesterem United. Mimo, że Bawarczycy byli stroną znacznie lepszą i dominującą to nie potrafili potwierdzić przewagi golem, a do tego swoimi głupimi błędami doprowadzili do kilku groźnych sytuacji pod bramką Manuela Neuera. Z drugiej strony można napisać, że po obu bramkach Manchesteru Bayern natychmiast przyspieszał i na Old Trafford odpowiedział szybkim golem (a potem miał kolejne niezłe sytuacje), a na Allianz Arena zrobił to jeszcze szybciej i w ciągu kilkunastu minut dobił bezradnego rywala.
Ostatnio zakończona seria trzech meczów bez zwycięstwa w Bundeslidze nie była przypadkowa. Bayern we wszystkich tych spotkaniach (remis z Hoffenheim oraz porażki z Augsburgiem i Dortmundem) grał jakby z zaciągniętym hamulcem ręcznym. Słaby pressing, odstawianie nogi, braki pod względem zaangażowania, czy po prostu zwykły brak formy. Brakowało tylko, żeby któryś z piłkarzy Bayernu po meczu zacytował Piota Ćwielonga i powiedział dziennikarzom: "Jest ciężko, jest niedziela, 17:00, pogoda też nie dopisuje do grania w piłkę. No co tu mogę więcej powiedzieć?". Równie blado wyglądała gra w miniony weekend, kiedy to Bayern w bardzo słabym stylu wygrał w Brunszwiku 2:0.
Wszystkie te wpadki i słaba gra w Bundeslidze nie mają jednak żadnego znaczenia przed meczem z Realem (przynajmniej na tę chwilę). Po meczu na Santiago Bernabeu na pewno nikt nie będzie dyskutował na temat tego, czy piłkarze Guardioli zagrali na 100%, to będzie oczywiste. Dwumecz z "Królewskimi" będzie prawdziwą weryfikacją tego w jakim miejscu jest obecnie Bayern Guardioli. Jeśli Bayern wygra to wszyscy będą zachwycali się tym, jak Hiszpan wspaniale oszczędzał siły piłkarzy przed półfinałem LM. Z drugiej strony jeśli Bawarczykom w meczu z Realem powinie się noga to dziennikarze i kibice rozpoczną dyskusje nie tylko na temat porażki z wicemistrzami Hiszpanii, ale również o bardzo słabych ostatnich tygodniach i według wielu przesadnej rotacji Guardioli.
Dla fanów Bayernu największym zmartwieniem (obok postawy całego zespołu) może być forma Francka Ribery'ego. Francuz, który w 2013 roku zachwycał i był bardzo poważnym kandydatem do zdobycia Złotej Piłki (gdyby wybierali tylko dziennikarze to Ribery wygrałby tę nagrodę) gra bardzo słabo. Potwierdzeniem dyspozycji Ribery'ego był ostatni mecz w Brunszwiku, gdzie niemieccy eksperci wystawili mu najgorszą notę, czyli 6 (występ poniżej krytyki). 31-latek w tym meczu wygrał zaledwie 24% pojedynków jeden na jeden.
Na drugim skrzydle Bayernu jest jednak Arjen Robben, który w przeciwieństwie do Ribery'ego jest w znakomitej dyspozycji. Bramka na Wembley dała Holendrowi takiego kopa, że jego efekty możemy oglądać do dzisiaj. Robben jest najlepszym piłkarzem Bayernu w tym sezonie i jego gra może poprowadzić Bayern do finału. Nie zapominajmy również, że kilka lat temu Real bez żadnego żalu oddawał Holendra do Bayernu. 30-latek na pewno dobrze o tym pamięta.
Najbardziej optymistycznym scenariuszem dla fanów Bayernu Monachium może być to, że kilka godzin po losowaniu Pep Guardiola i jego piłkarze myśleli już tylko o dwumeczu z Realem Madryt. Być może mecze w Bundeslidze i półfinał Pucharu Niemiec z drugoligowcem na własnym stadionie (Bayern pokonał K'lautern 5:1) były tylko dodatkiem do codziennych treningów, które niemal w całości były poświęcone "Królewskim"? Obserwując grę Bawarczyków nie jest to wcale takie nierealne.
Parafrazując słowa piosenki jednego z niemieckich raperów związanych z Bayernem, który śpiewał "Wir haben nur den FC Bayern im Kopf" (Mamy w głowie tylko Bayern), można napisać, że "FC Bayern hat nur Real im Kopf". Już w środę przekonamy się, czy gra Bayernu w ostatnim czasie była tylko zasłoną dymną, czy może ekipa Guardioli wpadła w poważny dołek z którego nie będzie potrafiła wyjść na kluczowe spotkania sezonu.