Słodko-gorzkie święto Cracovii
2016-03-12 19:03:19; Aktualizacja: 8 lat temu Fot. Transfery.info
Zwyczajne sobotnie popołudnie? Nic z tych rzeczy! Legia pokonała "Pasy" 2:1 po naprawdę ciekawym widowisku.
Jednak mówimy tutaj o starciu lidera i trzeciej drużyny Ekstraklasy, a tak wysokie lokaty w tabeli po prostu zobowiązują do posiadania klasowych zmienników. W miejsce Dudy wskoczył Guilherme, a Dąbrowskiego zastąpił wracający po kontuzji Covilo.
Rywalizację w Krakowie dość szybko dało się polubić. Widać było, że obie ekipy nie zamierzają dawać sobie czasu na wstępne rozpoznanie i od pierwszego gwizdka sędziego rozpoczęła się dynamiczna wymiana ciosów. Pierwsza uderzyła Legia. Już w trzeciej minucie sytuację sam na sam z Sandomierskim z niebywałym luzem wykończył Guilherme i tym samym pierwszy raz w rundzie wiosennej wpisał się na listę strzelców.
Cracovia nie zamierzała pozostać gorsza. W ósmej minucie w prawym sektorze boiska znalazł się Wójcicki i pomimo asysty Hlouska z precyzją najlepszego gracza darta idealnie dorzucił piłkę do Jendriska. Ten celnie strzelił głową, co nie stanowiło zbyt wielkiego trudu, bo fatalnie ustawiony był Lewczuk, dzięki czemu były zawodnik Kaiserslautern mógł poczuć się niemal tak swobodnie jak na treningu.
To nie był zresztą jedyny pojedynek w powietrzu, który padł łupem „Pasów”, ale nie ma się co dziwić, gdy w końcu do gry powraca ktoś taki jak Miroslav Covilo. Zazwyczaj rywalizował on właśnie z Lewczukiem, a stoper Legii miał z nim mniej więcej takie szanse na wygranie główki, jak Ryszard Kalisz na pokonanie Usaina Bolta w biegu na 100m. Szczególnie widać to było, gdy Warszawianie wykonywali rzuty z autu na wysokości pola karnego. Jędrzejczyk i Kucharczyk starali się daleko wrzucać piłkę, pomimo że scenariusz zawsze był ten sam - mierzący 193cm pomocnik Cracovii bez problemu wybijał długo lecącą futbolówkę.
Legia w pierwszej połowie kreowała swoje akcje głównie lewą stroną boiska. „Wojskowi” korzystali z tego, że Hubert Wołąkiewicz często miał problem z odpowiednim ustawieniem i przez to tworzyła się luka w tej strefie boiska.
Pomimo że momentami stoperzy gości byli ustawieni na 40. metrze… od bramki Cracovii, to gospodarze wypracowywali sobie więcej klarownych sytuacji do zdobycia gola, jednak zdecydowanie brakowało w nich zimnej krwi. Warszawska drużyna lubi prężyć swoje muskuły, jednak w wyjazdowych meczach wyraźnie nie potrafi kontrolować przebiegu spotkania.
Nieco wyświechtane powiedzenie mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą i tak również było dzisiaj. Legia dość mozolnie rozgrywała swoje ataki pozycyjne, ale od początku rundy wiosennej dużym atutem w talii Czerczesowa jest pressing i to właśnie dzięki agresywnemu podejściu do rywali to goście przechylili szalę na swoją korzyść. W 83. minucie Lewczuk odkupił swoje winy odbierając piłkę w środku pola Jendriskowi. Błyskawicznie zagrał do Prijovica, który zapewnił gościom zwycięstwo.
Jeśli Cracovia może mieć do kogoś pretensje w tym meczu to wyłącznie do siebie. Rywalizując z głównym kandydatem do zdobycia mistrzostwa Polski nie można pozwalać sobie na tak słabą skuteczność i te słowa dzisiaj się potwierdziły. Trzy punkty wędrują do stolicy, a świętujący na stadionie kibice „Pasów” 110-lecie swojej drużyny muszą wracać do domu w nie najlepszych humorach.