Tiki-taka w Liverpoolu - Everton Martineza od podszewki [cz. 2]
2013-08-29 03:15:33; Aktualizacja: 11 lat temu Fot. Transfery.info
Jak w Premier League spisuje się Everton pod wodzą nowego menadżera - Roberto Martineza?
Po umiarkowanie udanej inauguracji sezonu na Carrow Road, i to mimo ledwie remisowego rezultatu, w niebieskiej części Merseyside z optymizmem oczekiwano oficjalnego debiutu Roberto Martineza na Goodison Park. Rywalem było West Bromwich Albion, udające się do Liverpoolu po domowej porażce z Southampton i tym bardziej zdeterminowane, by przywieźć z delegacji jakąkolwiek zdobycz punktową. A właściwie jeden punkt.
USTAWIENIE
Przeciwko WBA Martinez desygnował tę samą jedenastkę, która wybiegła na murawę w spotkaniu z Norwich. W bramce, rzecz jasna, Howard, blok defensywny tworzyli Baines, Distin, Jagielka i Coleman. Przed nim operował duet defensywnych pomocników Fellaini-Osman, dalej zaś trio Pienaar-Barkley-Mirallas, a na szpicy Jelavić. Nie oznacza to jednak, że i ustawienie było identyczne. Fellaini, choć oczywiście operował z pozycji libero drugiej linii, tym razem zdecydowanie częściej angażował się w poczynania ofensywne i – co istotne – grał znacznie bliżej bramki gości. Tym samym na Osmanie znów spoczywało więcej – także w porównaniu z meczem z Norwich – zadań w destrukcji. I o ile w Norwich Anglik bardzo często był spóźniony do swojego zawodnika i miał problemy z właściwym ustawianiem się, gdy przy piłce byli gospodarze (gubił krycie, nie przesuwał), to w spotkaniu z WBA można było zauważyć poprawę w tych elementach. Osman był przy tym bardziej agresywny w odbiorze. Istotny wpływ miał również profil przeciwnika; podczas gdy pierwsza i druga linia WBA bazują na technice i kreatywności – wymieniają dużo podań, także z pierwszej piłki, w tym nie boją się prób podań prostopadłych – Norwich Chrisa Hughtona to siła fizyczna i gra na pograniczu faulu (wyjmując Hoolahana). Reprezentant Anglii odrobił jednak lekcję z Carrow Road, biorąc przykład z duetu Johnson-Howson, i również momentami poczynał sobie w destrukcji na granicy przewinienia. Boleśnie przekonał się o tym Rosenberg, którego Osman „zabrał na sanki”.
Kolejna różnica to ustawienie Mirallasa. Jak wspominałem ostatnim razem, atutem Belga jest kombinacja szybkości oraz dryblingu, a także silne i precyzyjne uderzenie. Gdy jednak prawy korytarz zarezerwowany jest dla Colemana, operujący w zagęszczonym pola środku Mirallas atutów tych nie jest w stanie w pełni wykorzystać. Przeciw WBA grał on na aż trzech pozycjach – prawym skrzydle, lewym skrzydle oraz w poziomie z Jelaviciem w pierwszej linii. Znów jednak podkreślam, że w mojej ocenie optymalna pozycja dla Mirallasa w ustawieniu 4-2-3-1 Martineza to prawe/lewe półskrzydło, zakładające dużo wymienność z bocznym obrońcą oraz dynamiczne ścięcia w pole karne kończone strzałem, także po wycofaniu spod linii końcowej przez tegoż bocznego obrońcę.
Nieco inaczej wyglądało również ustawienie Pienaara, który częściej aniżeli przeciwko Norwich schodził z lewego półskrzydła do środka pola i nawet prawą stronę, momentami aż pod linię boczną – i to nie tylko wtedy, kiedy w przeciwnym kierunku przemieszczał się Mirallasa.
OFENSYWA
Everton rzecz jasna większą część meczu spędził w ataku pozycyjnym. Akcje budowane od obrony rozpoczynały się od wprowadzenia piłki do drugiej linii przez Fellainiego lub Osmana. Duet ten nie ograniczał się jednakże wyłącznie do środka pola – bywały bowiem momenty, gdy Distin i Jagielka pozostawali na swoich nominalnych pozycjach, a Fellaini i Osman ustawiali się szeroko, odpowiednio z lewej i z prawej strony.
Ponownie – co raczej powinno być już normą – Everton dłużej utrzymywał się przy piłce (61% do 39%). Futbolówka krąży od nogi do nogi, piłkarze nie boją się gry na jeden kontakt, tyle że problemy pojawiają się w sektorze ataku. Tam wprawdzie gracze Martineza potrafią wymieniać piłkę po obwodzie, przenieść ciężar gry serią szybkich podań z lewej na prawą stronę i odwrotnie, lecz tak jak to miało miejsce z Norwich (gdy nota bene więcej było celnych podań w sektorze ataku) kuleje egzekucja ataku pozycyjnego przed polem karnym przeciwników. Tam bowiem trzeba się decydować albo na tzw. through balls (jak widać poniżej, było ich zaledwie kilka), albo na uderzenie z dystansu. Innymi słowy: współpraca graczy formacji ataku w strefie środkowej wciąż nie układa się tak, jak by życzył sobie tego Martinez. Zagęszczenie środka pola służy z jednej strony stworzeniu przestrzeni Bainesowi i Colemanowi, by mogli oni precyzyjnie zacentrować piłkę na głowę któregoś z graczy formacji ataku. Ale nie jest to cel jedyny. Z drugiej bowiem strony, znaczna liczba graczy formacji ataku w strefie środkowej ma pozwolić im rozegrać piłkę w tym właśnie sektorze i tak właśnie stworzyć sytuację bramkową. Pienaar, Barkley i Fellaini powinni zatem częściej próbować zawiązywać akcje wieńczone tzw. through balls, z kolei Jelavić i Mirallas – grać więcej bez piłki i swą ruchliwością takie podania wymuszać.
Ustawienie Pienaara i Mirallasa bliżej środka powoduje, że Eeverton ma tam aż pięciu graczy (a gdy włączy się jeszcze Osman – sześciu). Przyklejeni do linii bocznych Baines i Coleman nie pozwalają skrajnym defensorom rywali na odpuszczenie krycia, co w najgorszym przypadku kończy się tzw. radarem. WBA grało i tak, że „na radar” kryli i boczny obrońca, i boczny pomocnik, w związku z czym Baines/Coleman absorbował aż dwóch graczy, przez co zwiększała się luka przed polem karnym gości. Trzeba zauważyć, że odpowiedzią na takie ustawienie Martineza jest zawężenie pola gry przez bocznych pomocników (przejmują skrzydłowych Evertonu), którzy stają się w rzeczywistości środkowymi pomocnikami i koncentrują się na rozbijaniu ataków środkiem. Wówczas to Baines i Coleman pozostają pod kryciem, to samo dotyczy Pienaara, Mirallasa i Barkley’a. Tyle tylko, że drużyna broniąca musi zdawać sobie sprawę z tego, że ewentualne powrót skrzydłowych pod linię boczną oraz zejście tam Barkley’a prowadzi do serii przesunięć w kryciu i niejako na nowo „odkrywa” środek – po pierwsze, liverpoolczycy często grają z pierwszej piłki, a taka klepka pozwala uwolnić ścinającego tam gracza od krycia i w rezultacie znów stworzyć przewagę w małej grze przed polem karnym; po drugie, ustawiony głęboko Osman lub schodzący do środka drugi ze skrzydłowych może momentalnie włączyć się do akcji i wykorzystać miejsce powstałe w środku pola. Spójrzmy teraz, jak wygląda to w praktyce.
Coleman i Mirallas są przyklejeni do linii bocznej, absorbując dwóch graczy WBA. Wyobrażając sobie, że Pienaar jak typowy skrzydłowy operuje w tym momencie szeroko z lewej strony, goście w teorii mają przewagę liczebną w strefie środkowej 3:2, a powinno być nawet 4:2, bowiem Morrison jest pasywny i nie bierze udziału w akcji. Zauważmy, że ani Dorrans, ani Ridgewell nie mogą do pomóc kolegom w strefie środkowej, bowiem na skrzydle ustawili się Coleman z Mirallasem. Pienaar jednakże z lewego skrzydła zszedł do środka i znalazł sobie miejsce z plecami duetu Mulumbu-Yacob, a przed duetem Olsson-McAuley. Z uwagi na pasywność Morrisona, oraz spóźnienie Rosenberga (który odpowiadał za Pienaara), w rzeczywistości Fellaini i Barkley byli przez moment 2 na 2, co momentalnie wykorzystał ten drugi mijając krótkim podaniem drugą linię WBA i dostarczając piłkę do Pienaara, który miał dość miejsca i czasu, aby oddać groźny strzał na bramkę Fostera.
Przyjrzyjmy się kolejnej sytuacji. Tym razem Mirallas ustawiony jest w środku pola, tuż przed polem karnym, Fellaini bardzo wysoko, tuż za plecami Jelavicia, nieco głębiej Barkley i obok niego Osman. Dwaj ostatni są 2 na 2 z Mulumbu i Morrisonem (Yacob kryje Fellainiego). Dorrans nie może odpuścić Colemana, a Ridgewell nie kryje nikogo, obawiając się chyba, że zejście do środka odtworzy prawe skrzydło rozpędzonemu Colemanowi (choć jest tam przecież Mirallas), a jednocześnie nie chce dublować Dorransa. Ustawienie lewego defensora WBA jest zatem iście strefowe.
Barkley i Osman są 2 na 2. Ten ostatni szybko dogrywa piłkę Mirallasowi, do którego chwilę wcześniej doskoczył Olsson, ale stoper WBA – co zrozumiałe – szybko wrócił na pozycję. Belg – podobnie jak parę minut wcześniej – pozostał bez krycia na 25 metrze przed bramką Fostera, za plecami pomocników i przed obrońcami. Idealnie niemal pomiędzy nimi.
Przyjęcie piłki z jednoczesnym odwróceniem się przodem do bramki Fostera i szybka decyzja o zagraniu piłki za plecy obrońców na prawą stronę, do nadbiegającego już Colemana. Tym razem okazało się niedokładne, choć sam zamysł oczywiście bardzo dobry. Zauważmy, że – znów jak Pienaar – Mirallas miał dość miejsca i czasu i mógł skończyć akcję w inny sposób – strzałem, samodzielnym wejściem dryblingiem w pole karne lub dograniem do kogoś z dwójki Fellaini-Jelavić. Jedynie zatem z pozoru zagęszczenie środka pola sprawia, że nie ma tam miejsca na rozegranie akcji – w rzeczywistości bowiem skrzydłowi schodzą za plecy pomocników rywali i mają, ponownie podkreślmy, miejsce i czas na to, aby akcję sfinalizować (strzał, through ball, podanie na skrzydło).
Dalej. Znów wyżej podszedł Osman, znów pasywny był Morrison. Kryjący początkowo Barkley’a Yacob przejmuje niekrytego Osmana, do którego powinien doskoczyć Morrison. Mulumbu jest zatem spóźniony do zostawionego przez Yacoba Barkley’a, który po rozegraniu klepki z Osmanem znajduje się pomiędzy liniami obrony i pomocy. Tym razem jednak zagranie Osmana jest zbyt mocne, wobec czego Barkley ma małe problemy z opanowaniem futbolówki i akcja zostaje zwolniona co najmniej o tempo, co jednak nie przeszkadza młodemu Anglikowi w dokładnym podaniu do Colemana. Zauważmy też, że Mirallas schodzi na krótki słupek i zostaje jeden na jeden z Olssonem.
Poniższa akcja to kolejny przypadek sprawnego operowania graczy formacji ataku Evertonu pomiędzy liniami obrony i ataku. Piłkarze WBA byli ustawieni zbyt daleko od siebie, nienajlepiej wracali do obrony, a nadto po prostu źle się przesuwali w defensywie. Efekt? Czterech zawodników gospodarzy miało naprzeciw ledwie trzech obrońców WBA (!). Baines jednym podaniem minął czterech zawodników gości, Fellaini – dwóch kolejnych. Coleman znalazł się jeden na jeden z Ridgewellem, a bardzo inteligentnie zachował się Mirallas. Belg zauważył bowiem, że odpowiadający za jego krycie Dorrans doszedł na podwojenie Colemana, wobec czego pójście na obieg nie miało większego sensu – Mirallas nie stworzyłby wszak przewagi, w najlepszym przewagi sprowadzając akcję do centry spod linii końcowej lub małej gry w narożniku. Coleman sprytnie zrobił kilka kroków w kierunku bramki WBA, „zaprosił” Dorransa i wycofał do niepilnowanego Mirallasa. Ten oddał silny strzał, który Foster zdołał przenieść nad poprzeczką.
Powyższe sytuacje pokazują, jak wiele zyskuje Everton z Pienaarem i Mirallasem ustawionymi na półskrzydłach. Kiedy operują oni bliżej środka, zostawiają wolny korytarz odpowiednio Bainesowi i Colemanowi, sami zaś – zwłaszcza gdy do akcji podłączy się Osman – znajdują wolną przestrzeń za plecami pomocników rywali. Kiedy operują zaś bliżej linii bocznej, w odpowiednim momencie ścinają do środka, w którym i w tym przypadku pojawia się wolna przestrzeń.
Przyjrzyjmy się teraz nieco bliżej Jelaviciowi. Po bardzo, bardzo słabym minionym sezonie, Chorwat miał odbudować się pod okiem Martineza. Hiszpański menadżer obdarzył swojego napastnika sporym zaufaniem i powierzył mu rolę najbardziej wysuniętego gracza w ustawieniu, które zakłada grę jednym klasycznym napastnikiem. I to pomimo sprowadzenia z Wigan dobrze znanego Martinezowi Kone.
Jelavić był częściej pod grą w potyczce z Norwich. Otrzymał więcej podań, a przede wszystkim otrzymywał je w polu karnym rywali bądź w jego pobliżu, z czego po dwóch z nich miał dobrą okazję do strzelenia gola (bramka Colemana na 2:1). Na Carrow Road Chorwat nie zachwycił, trudno było również odnieść wrażenie, że był jakoś ponadprzeciętnie aktywny – czy to w wymianie podań przed polem karnym, czy w wychodzeniu do prostopadłych piłek. Był po prostu przeciętny. W spotkaniu z WBA Jelavić nawiązał do dyspozycji z ubiegłego sezony. Był niewidoczny, nie brał udziału w rozgrywaniu akcji (co zdarzało się z Norwich), brak odpowiedniego ruchu przed polem karnym spowodował, że nie otrzymał żadnego prostopadłego podania w polu karnym (!) ani też nie doszedł do żadnego dośrodkowania (!!), a najczęściej zaś adresowane były do niego długie piłki z linii obrony (!!!). Jalavić był bierny, a gdy partnerzy teoretycznie mogliby dograć mu piłkę, wyłączał siebie z akcji poprzez niewłaściwe ustawienie – nie szukał miejsca, nie wychodził w odpowiednim momencie na wolne pole, w związku z czym nie dawał nawet pretekstu, aby dograć do niego piłkę (pustka na powyższej grafice pod bramką Fostera jest bardzo, ale to bardzo wymowna). To przekłada się rzecz jasna na użyteczność Jelavicia dla drużyny. Jest wszak napastnikiem, a wciąż nie zdobywa bramek; ewentualnie wypada odwołać się do pracy wykonywanej przezeń dla drużyny. Jelavić tymczasem nie tylko nie ma sytuacji do strzelenia gola (dlaczego, patrz wyżej), to również w żaden sposób jej nie pomaga, tak w ofensywie (asysty, kluczowe podanie, wywalczenie stałego fragmentu gry), jak i w defensywie (nie gra w destrukcji). O ile z Norwich – niech będzie – wyglądało to przeciętnie, przeciw WBA – już fatalnie.
Pierwsza z sytuacji. Jelavić wygrywa pojedynek z Ridgewellem o piłkę wybitą spod pola karnego gospodarzy. Po tym, jak już zdołał ustawić się przodem do bramki, miał możliwość zagrania prostopadłej piłki na wolne pole do rozpędzonego Mirallasa, a także zgubienia Ridgewella zejściem do prawej strony i znalezienia się w sytuacji dwa na jeden z Yacobem. Jelavić natomiast zdecydował się wstrzymać akcję (poniekąd było to wypadkowa niezbyt dobrego panowania nad piłką) i dograć piłkę do szeroko ustawionego Pienaara.
Następnie Jelavić od razu ruszył w pole karne, do którego zbliżał już się Mirallas. Pienaar tymczasem zwolnił akcję i poczekał na pozostałych graczy formacji ataku. Dlaczego? Mianowicie, żadnego ruchu nie wykonał Mirallas, zaś Jelavić – co gorsza – zdublował jego pozycję również pakując się w tłok panujący w tym rejonie boiska. Przy takim ustawieniu atakujących, praktycznie każdego dogranie doń Pienaara skończyłoby się stratą. A wystarczyło, żeby Jelavić zbiegł bliżej lewej strony, po skosie, w kierunku pierwszego słupka, gdzie było dość miejsca, aby Pienaar popisał się prostopadłym podaniem; przy okazji Jelavić zabrałby ze sobą McAuly’ego, dzięki czemu reprezentant RPA miałby wybór – dograć do Jelavicia lub do Mirallasa, który miały więcej miejsca i mógłby dynamicznie nabiegać na bramkę Fostera.
Akcja ostatecznie przejdzie z fazy kontrataku do fazy ataku pozycyjnego. Jelavić? Bierny. Stoi za plecami obrońców (na spalonym), przygląda się kolegom i w dodatku dubluje się z Mirallasem.
I choć do statyczności Belga również można się przyczepić, to jednak gdy pełnił rolę drugiego napastnika, był zdecydowanie bardziej aktywny od Jelavicia, zwłaszcza szukając sobie pozycji do strzału.
Dalej. Na lewym skrzydle Baines otrzymał podanie od Pienaara i z pierwszej piłki ostro dośrodkował przed pole bramkowe Fostera. Jelavić wprawdzie tym razem nabiegał na krótki słupek, lecz był (znów) nieco spóźniony. Większe zastrzeżenia trzeba mieć do Mirallasa, który jedynie przyglądał się centrze Bainesa we wstępnej fazie i zerwał się dopiero wtedy, gdy Jelavić nie sięgnął piłki i ta znalazła się w okolicach dalszego słupka. Bierność Mirallasa spowodowała, że z akcji tej nie wyniknęło w praktyce żadne zagrożenie dla bramki gości. Tymczasem Mirallas winien dynamicznie nabiegać w stronę, z której zagrana była futbolówka, mając na uwadze to, że Jelavić może jej sięgnąć. W ten sposób znalazłby się w sytuacji jeden na jeden z Fosterem.
I jeszcze jedna sytuacja. Coleman silnie wstrzeliwuje piłkę przed pole bramkowe Fostera. Piłka zostaje wstrzelona niemalże w punkt – stojącego na szóstym metrze Jelavicia, który w nią jednak nie trafia. OK, wstrzelenie było na tyle silne, że w pędzącą piłkę można było nie wcelować. Jednak zagranie Colemana w to miejsce wynikało z braku ruchu Jelavicia – gdyby wszak Chorwat nabiegał na krótki słupek lub w ogóle nabiegał na bramkę, prawy obrońca Evertonu mógłby posłać piłkę między stoperów a bramkarza. Swym ruchem Jelavić dałby pretekst, aby zagrać w nieco innej miejsce. Wówczas wystarczyłoby przystawienie stopy, skontrowanie choćby bardzo silnego podania byłoby łatwiejsze. Gdy zaś statecznie oczekuje się na zagranie, dużo trudniej jest podać tak, by futbolówka nie została przejęta przez obrońców.
Jelavicia zmienił Kone, którego Martinez ściągnął do Wigan z hiszpańskiego Levante, następnie zaś sprowadził na Goodison Park za pieniądze dla Evertonu niemałe, bo ponad cztery miliony funtów.
Reprezentant WKS dostał ledwie 18 minut, na Carrow Road poniżej dziesięciu, dlatego na podstawie tych dwóch meczów trudno o jakąkolwiek bardziej rzetelną ocenę Kone. Na jego niekorzyść można odnotować, iż przez te łącznie pół godziny nie miał żadnej okazji do zdobycia bramki, nie oddając przy tym ani jednego strzału. Na korzyść zaś – był bardziej ruchliwy od Jelavicia, szukał sobie wolnej przestrzeni między defensorami Norwich i WBA, a także angażował się w atak pozycyjny. I właśnie temu postanowiłem przyjrzeć się nieco bliżej w kontekście spotkania z WBA.
Analizę gry Kone opieram na akcji, po której Fellaini w sytuacji jeden na jeden trafił w słupek. Everton rozgrywał atak pozycyjny. Dwa podania z pierwszej piłki, Pienaar „odkleja” się od linii bocznej, schodzi do środka i uruchamia Bainesa prostopadłym podaniem. Ten dośrodkowuje w pole karne spod linii końcowej. Kone podręcznikowo schodzi w tym momencie na krótki słupek.
Baines decyduje się na odegranie piłki do wbiegającego w pole karne Pienaara (?), robi to jednak źle – za mocno, bardzo niedokładnie – i do piłki na 30-35 metrze dopada Jagielka. Długie diagonalne podanie, mijanka i Fellaini ma przed sobą tylko Danielsa, który z powodu urazu zmienił pewnego, bardzo dobrze dysponowanego tego popołudnia Fostera. Fellaini rzecz jasna odda strzał w kierunku dalszego słupka, trafiając weń, ale zwróćmy uwagę na ustawienie Kone – napastnik Evertonu znów znajduje się w odpowiednim miejscu. Nie jest ani spóźniony, ani schowany za obrońcą, odskoczył odeń na tyle, że gdyby Fellaini zdecydował się na podanie, Kone nie miałby problemów ze skierowaniem piłki do pustej bramki.
Goście wybijają piłkę jak najdalej, na połowę Evertonu, lecz ta szybko wraca pod pole karne Danielsa. Przechwyt Barkley’a, Pienaar dostrzega Naismitha, a ten z pierwszej piłki dogrywa do Kone. W tym momencie akcja zostaje przerwana, gdyż reprezentant WKS jest na spalonym. Offside był doprawdy minimalny, a na pochwałę zasługuje to, w jaki sposób przygotował się na przewidywane zagranie Naismitha. Kone zastawił się, wziął na plecy Olssona, jednocześnie odwracając się w kierunku bramki i wypychając stopera gości.
W debiucie Martineza na Goodison Park, ofensywa Evertonu funkcjonowała nieźle. Już teraz bardzo dobrze wygląda operowanie piłką w ataku pozycyjnym, gra po obwodzie, a także – w szczególności – współpraca środkowych pomocników, skrzydłowych i bocznych obrońców. Poprzez wymiany piłki z pierwszej piłki, alternatywnie stosowane ustawienie skrzydłowych bliżej środka i przy linii bocznej sprawiają, Everton potrafi przedostać się przez drugą linię rywali, a przed formacją obronną znaleźć miejsce na strzał lub stosowne podanie. Nadal szwankują jednak strzały z dystansu, a nadto można i trzeba mieć zastrzeżenia do postawy napastników – Jelavicia i Mirallasa, którzy nie są dostatecznie aktywni i nie stwarzają sobie sytuacji bramkowych.
DEFENSYWA
O czym już była mowa, Fellaini został w spotkaniu z WBA ustawiony wyżej niż przeciw Norwich, w większym stopniu skupiając się na udziale w ataku pozycyjnym Evertonu. Implikowało to obciążeniem Osmana nie tylko częstszym wprowadzaniem piłki na połowę WBA i zawiązywaniem ataku pozycyjnego w okolicach linii środkowej, lecz również obserwowalnym momentami osamotnieniem Osmana w asekuracji drugiej linii. Fellaini ustawiony był wyżej wszak także wówczas, gdy przy piłce było WBA, co jednak powodowało pewne problemy w defensywie.
Ofensywa WBA ograniczała się do kontrataków lub szybkich ataków rozpoczynanych krótką wymianą piłki w okolicach koła środkowego. Najaktywniejszy w ekipie gości był Morrison, który wykorzystywał błędy w kryciu gospodarzy i operował pomiędzy liniami obrony i pomocy, stwarzając realne zagrożenie pod bramką Howarda.
Co więcej, jak wskazywałem powyżej, Mirallas momentami był drugim napastnikiem. Przekładało się to na ustawienie w defensywie, w którym duet Jelavić-Mirallas w poziomie był najbliżej stoperów rywali, a którego to Martinez nie zastosował na Carrow Road.
Pierwsza z wybranych przeze mnie sytuacji. Barkley kryje Yacoba „na radar”, jest zbyt daleko, aby doskoczyć do rywala i uniemożliwić podanie. W środku pola pojawił się Jones, nominalnie prawy obrońca, w związku z czym WBA zyskało jednego gracza więcej, niż powinno mieć w tym rejonie boiska. Doskakuje do niego Fellaini, choć powinien pilnować Rosenberga, którego z kolei zmuszony jest przejąć Osman, zostawiając Morrisona. W takiej sytuacji, gdy boczny obrońca schodzi do środka i tworzy przewagę w okolicach koła środkowego, pierwszym defensorem powinien być napastnik.
Jelavić mógł spróbować odebrać piłkę Yacobowi, uniemożliwiając w ten sposób zagranie do Rosenberga, mógł również pomóc Fellainiemu i przejąć Jonesa, pozwalając w ten sposób na przesunięcie krycia przez Belga do niepilnowanego Rosenberga. Tymczasem piłka dociera do Szweda i musi do niego doskoczyć Osman. Niepilnowany jest w rezultacie Morrison, do którego – wysoko – wychodzi Distin, tworząc sporą lukę między Bainesem i Jagielką. Lukę, w którą następnie wbiega Jones. Morrison ostatecznie odgrywa piłkę z powrotem do Rosenberga, który znajduje się 25 metrów przed bramką Howarda i pomimo naciskającego Osmana ma trochę miejsca i cztery możliwości rozegrania tej akcji. Od podania na lewe skrzydło do Dorransa, którego odpuścił Mirallas (!), przez prostopadłą piłkę do pilnowanego przez Colemana Longa lub Jonesa, do którego nie może doskoczyć Jagielka, ponieważ zostawiłby zbyt dużo miejsca Longowi, w związku z czym kryje ich obu „na radar”, po rozrzucenie akcji na prawe skrzydło do Mulumbu, którego odpuścił z kolei Pienaar (!).
Ostatecznie Rosenberg zagrywa zbyt mocno do Morrisona (podanie do Szkota było bodaj najgorszym z możliwych rozwiązań), a strzał Mulumbu blokuje Jagielka. Niezależnie od tego, Evertonowi przytrafiła się seria istotnych błędów w defensywie – złe przesunięcie krycia w środkowej strefie skutkowało wyciągnięciem Distina i powstaniem luki, w którą wbiegał zawodnik WBA i przewaga liczebna gości 4:3, podczas gdy Distin właśnie, Osman i Fellaini byli za linią piłki.
Kolejna sytuacja. Tym razem Jones przyklejony jest do linii bocznej i kryje go Baines. Mulumbu gra klepkę z Morrisonem, którego kryje Fellaini. Szkot po odegraniu do partnera momentalnie ucieka Fellainiemu w kierunku pola karnego Evertonu, Mulumbu zaś – przez nikogo, na czele z Jelaviciem, niekryty – ponownie zagrywa do Morrisona. Fellaini jest zdezorientowany i nie wie, czy ruszyć za Morrisonem, czy doskoczyć do Mulumbu (jest za daleko), w rezultacie wybiera rozwiązanie pośrednie i zostaje na zajmowanej pozycji. Intuicyjnie przesuwa się do lewej strony, tak jak kieruje go prawonożny Mulumbu, Morrison zaś przesuwa się lekko do środka. Gdyby był bliżej Morrisona, zostawiłby zbyt dużo miejsca Mulumbu, Gdyby zaś do niego doskoczył – z kolei Morrison miałby zbyt dużo miejsca.
Tych dylematów można było uniknąć, gdy Mirallas doskoczył do Mulumbu. Tymczasem Belg znajdował się po lewej stronie, choć nie było tam żadnego gracza WBA (Jones był wyżej, kryty przez Bainesa); wyraźnie nie był zainteresowany uczestniczeniem w grze obronnej – który to już raz? W środku pojawił się Dorrans, którego Osman zmuszony jest zostawić i (znowu) doskoczyć do Morrisona. Do Dorransa nie przesunął Barkley, także niezainteresowany destrukcją akurat w tej akcji. Diston znowu doskakuje do Morrisona, który ograł Osmana, i znowu zostawia za plecami wolną przestrzeń. Tym razem położenie linii defensywnej jest gorsze niż w poprzedniej akcji – Jagielka zostaje jeden na jeden z Rosenbergiem, a Coleman – z Longiem. Uwzględniając Jonesa i Bainesa, którzy nie zmieścili się w kadrze – jest dokładnie 4:4, bez żadnej asekuracji. Morrison znów ma co najmniej cztery możliwości rozegrania akcji, znów wybiera chyba najgorzej, jak mógł. Zauważmy, że odpowiednie przesunięcie krycie i zaangażowanie się w destrukcję Mirallasa i Barkley’a spowodowałoby, że Osman/Fellaini dokładnie pilnowałby Morrisona, z uwagi na co to defensorzy Evertonu (Coleman, Jagielka, Distin vs Long, Rosenberg) byliby w przewadze liczebnej w tym rejonie boiska.
W tej sytuacji Olsson przejął piłkę po stracie Fellainiego i szybko zagrał do Mulumbu. Piłkarze Martineza zbyt wolno organizowali się w powrocie do defensywy – w momencie przyjęcia futbolówki Mulumbu miał za sobą już pięciu rywali, przy czym dwóch kryło go „na radar”, byli zbyt daleko i żaden z nich nie podjął próby odbioru. Osman również krył na radar, Morrison nie miał więc większych problemów z urwaniem się lewym skrzydłem po otwierającym podaniu Mulumbu.
Wobec złego ustawienia i urwania się przez Morrisona Osmanowi, za zawodnikiem gości ruszył Coleman, równocześnie zostawiając szeroko ustawionego Dorransa. Na pomoc zszedł również Jagielka – wślizg „na raz” akcji nie przerwał, ale znacznie spowolnił Morrisona i pozwolił Colemanowi dogonić szarżującego rywala. Co niezmiernie istotne, pomagając Colemanowi z Morrisonem Jagielka zostawił Distina przeciw Longowi i Rosenbergowi, co mogło skończyć się dla Evertonu fatalnie, gdyby Morrison zdołał utrzymać równowagę i dośrodkować piłkę w kierunku napastników. Osman wszak nie zaasekurował swojego stopera.
Kolejna akcja jest w istocie bardzo podobna do poprzednich, w roli głównej ponownie Morrison. Na poniższym ujęciu krycie wygląda pozornie dobrze – Fellaini jest blisko Morrisona, Barkley zaś Dorransa. Mulumbu nie bierze udziału w akcji, poza tym ustawiony jest na linii środkowej i będzie raczej zabezpieczał drugą linię, niż uczestniczył w ataku, więc odpuszczenie jego krycia jest uzasadnione. Jelavić za to, rzecz jasna, nie fatyguje się, żeby przeszkadzać defensywnym pomocnikom WBA.
Tyle tylko, że Morrison za moment ucieknie Fellainiemu za plecy i razem z Rosenbergiem będzie dwóch na dwóch ze stoperami gospodarzy. Osman przejmuje schodzącego do środka Dorransa, choć mógł spokojnie doskoczyć do Yacoba, gdyby Barkley przy nim pozostał. Młody Anglik nie może jednak opuścić sektora, bowiem otworzyłbym wówczas lewą stronę Ridgewellowi. Do Dorransa musi w tym momencie doskoczyć Jelavić, lecz tego nie robi. Ten zaś mija jednym podaniem i Osmana, i Fellainiego.
Pienaar pokazuje kolegom, że bez krycia został Morrison. Ano został, gdyż z powodu braku pomocy ze strony Jelavicia lub Mirallasa (mógł, a nawet powinien odpuścić Mulmbu), Fellaini i Osman zostali dwóch na dwóch z Dorransem i Yacobem. Gdyby któryś z napastników pomógł w tej sytuacji i podjął próbę odbioru futbolówki Dorransowi, Osman (lub Fellaini) zdążyłbym przesunąć się do Morrisona i zapobiec dalszemu rozwojowi akcji. Morrison znów znalazł się między liniami, znów doskoczył do niego Distin i tym razem Rosenberg znakomicie wykorzystał zostawioną przez Francuza przestrzeń. Odegrał z klepki w miejsce, które opuścił Distin, a Morrison oddał groźny strzał. Szybki powrót Osmana uniemożliwił ponowne odegranie do Rosenberga, lecz Morrison mógł jeszcze pokusić się do podanie do prawej strony, gdzie niepilnowany był Long – Baines starał się bowiem wślizgiem powstrzymać Morrisona.
Piłkarze Martineza wyciągnęli wnioski z powyższych sytuacji i zaczęli nieco lepiej pilnować Morrisona, zwłaszcza poprzez większe zaangażowanie w destrukcję graczy formacji ataku i nieco głębsze ustawienie duetu Fellaini-Osman.
Po raz ostatni ze strony WBA bramce Howarda zagroził Long. Przyznać należy, że w środkowej strefie krycie wyglądało dosyć dobrze – Fellaini był blisko Yacob, Osman zaś Morrisona.
Naismith poszedł na przebitkę z Morrisonem i w już w tym momencie Osman powinien przesunąć krycie do Vydry (zmienił Rosenberga). Naismith przegrał przebitkę i nagle znalazł się za plecami Morrisona.
Lepsze ustawienie Osmana, tj. uprzednie przejęcie krycia Vydry, zwłaszcza wejście przed napastnika WBA, stworzyłoby przewagę dwóch na jednego i Distin nie musiałby zajmować się Vydrą. Tymczasem Francuz skierował się w prawą stronę i podanie Morrisona złapało go na wykroku – do futbolówki doszedł Long i strzałem po ziemi próbował zaskoczyć Howarda. Gdyby zaś Osman pilnował Vydrę, Distin pozostałby bliżej lewej stron i wraz z Bainesem byłby dwóch na jednego z Longiem, uniemożliwiając Irlandczykowi wyjście na pozycję strzelecką.
Można postawić tezę, że w meczu z WBA gospodarze popełniali w defensywie błędy tego samego rodzaju, tj. nie radzili sobie z uciekającym za plecy pomocników Morrisonem. Wynikało to z niewłaściwego ustawienia w defensywie połączonego z brakiem udziału w grze w destrukcji graczy formacji ataku (Mirallas, Jelavić, niekiedy Barkley). Na ten ostatni element zwracałem uwagę już po spotkaniu z Norwich. Co więcej, niezależnie od ofensywnych inklinacji Fellainiego i zadań powierzonych mu przez Martineza, Belg musi pamiętać o tym, iż w defensywie odpowiedzialny za asekurację drugiej linii i winien operować przed duetem stoperów – zbyt wysokie ustawienie i brak przesunięć w kryciu powodowało, że Osman pozostawał sam przeciw dwóm rywalom i w ten sposób WBA zdołało parokrotnie wyciągnąć Distina z linii obrony.
Mateusz Jaworski
Część pierwsza - TUTAJ