TOP 10 2012, czyli co przykuło naszą uwagę. Wybiera Paweł Machitko, redaktor naczelny
2012-12-28 21:22:02; Aktualizacja: 11 lat temu Fot. Transfery.info
Rok 2012 powoli się kończy. Postanowiliśmy przygotować dziesięciopunktowe podsumowania, zawierające najważniejsze naszym zdaniem wydarzenia z ostatnich dwunastu miesięcy.
Uwaga! Kolejność przypadkowa.
Rekord Messiego
Najlepszy piłkarz roku 2012, 2011, 2010; a i na pewno jeden z najlepszych w historii. Wszystko już o tym rekordzie napisano, więc odniosę się tylko do dwóch zarzutów. 1. Messi wykonywał karne, Mueller nie - tak, natomiast niemiecki napastnik miał szansę grać w zasadzie towarzyskim Pucharze Ligi, strzelił w nim 12 bramek. 2. Chitalu? Nawet Zambijczycy nie mają przekonania co do jego wyniku, a tym bardziej nie mogą go w żaden sposób udokumentować. Zresztą to zakrawa trochę na szaleństwo. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że znalazłby się w historii tego sportu, w może i nawet półprofesjonalnej lub amatorskiej najwyższej lidze jednego z 209 związków należących do FIFA, ktoś jeszcze lepszy od Zambijczyka. Ale to takie szukanie igły w stogu siana i podważanie tak wielkości Messiego, jak i Muellera. Bez sensu.
Decyzja o paneuropejskim turnieju EURO 2020
Michel Platini sześćdziesiątą rocznicę pierwszego turnieju kontynentalnego w Europie postanowił uczcić rozszerzeniem finałów na kilkanaście państw. Ciężko ustosunkować się do tej decyzji, bo z jednej strony to czysty biznes, z drugiej zaś łatwo zrozumieć odwołania do tradycji. Jedno kosztem drugiego? Niekoniecznie.
Chelsea z wygraną w Lidze Mistrzów
Są takie momenty w futbolu, kiedy wszystko dzieje się jakby wbrew powszechnie przyjętym regułom. Triumf Chelsea jest na to najlepszych dowodem. Nastąpił dokładnie w momencie, gdy większość spodziewała się zupełnie innego scenariusza. Wydawało się, że inwestycje Romana Abramowicza pójdą na marne, a już szczególnie pod wodzą tymczasowego trenera Roberto Di Matteo. Mniejsza o to, że Rosjanin Włocha się niebawem pozbył. Historia tej wygranej jest wręcz filmowa. W 1/8 finału męczarnie z Napoli, wygrana dopiero w dogrywce. W półfinale wygrana z Barcelona, spektakularny w niej udział odchodzącego Drogby. No i finał, wyrównanie napastnika Wybrzeża Kości Słoniowej na trzy minuty przed końcem, niewykorzystana jedenastka Robbena, no i ostatecznie wygrany konkurs karnych. Przepiękna końcówka. A to wszystko w meczu, w którym od początku warunki dyktował Bayern.
Wygrana Brisbane Roar w A-League
Mam słabość do ligi australijskiej. Nie ma tam zawodników, imponujących wyszkoleniem technicznym, taktycznie nie jest też za wesoło. Ale to właśnie sprawia, że jest coś wyjątkowego w tej szalenie prostej, szybkiej piłce. Nowy standard wprowadziło jednak w dwóch poprzednich sezonach Brisbane Roar. Popularne Lwy grały futbol ofensywny, z dużą wymiennością pozycji, szybkimi wymianami podań. Aż ciśnie się na ustach określenie "mała Barcelona", oczywiście z zachowaniem skali. Najbardziej jednak spektakularna w grze Roar była siła woli, dążenie do zwycięstwa za wszelką cenę. Pokazał to wszystko finał. Zwycięstwo 2-1 dały bramki Albańczyka Besarta Berishy w 84. i ostatniej, 97. minucie. Niemniej triumfu z 2011 roku nie udało się przebić. Dlaczego? Wideo poniżej.
Ratunek Realu Oviedo
Kolejna historia, na podstawie której można nakręcić film. Trzecioligowy klub z piękną historią znajduje się w potężnym kryzysie. Nie ma pieniędzy na nic. Już przedsięwzięto kroki ku likwidacji przedsiębiorstwa. Ktos jednak wpada na pomysł pozyskania nowych udziałowców. Nie wychodzi z lokalnymi biznesami, więc czemu by nie spróbować z inwestorami prywatnymi? Rozpoczyna się publiczna wyprzedaż akcji, które każdy może nabyć. Jeden udział kosztuje 10,75 euro. Niewielka kwota za bycie jednym z właścicieli TAKIEGO klubu, prawda? W promocji akcji uczestniczą byli piłkarze Realu i jego wychowankowie, z "angielskim" tercetem Juanem Matą, Santim Cazorlą i Michu na czele. Nieprzewidywalny jest finał, gdy w zasadzie zebrano już wystarczającą kwotę. Wtrąca się Carlos Slim, za pośrednictwem jednej z kontrolowanych przezeń spółek (a ma ich sporo, w końcu to najbogatszy człowiek świata), wykupuje akcje za 2 miliony euro, zostaje większościowym udziałowcem. Co dalej z tym uczyni? Jeszcze nie wiadomo, rok 2013 pokaże.
Bilety Błaszczykowskiego
Grzegorz Lato, kompromitacja kadry Smudy, bilety Błaszczykowskiego. Z tych trzech punktów wybieram ostatni, bez namysłu. Jest to coś tak kuriozalnego, tak niespotykanego i nietaktownego, że zasługuje na szczególną uwagę. Na pewno nie chce pamiętać o ekscesie sam Błaszczykowski, kapitan reprezentacji, dotąd cieszący się nieposzlakowaną opinią, jego wizerunek był wręcz zbyt przesłodzony. No to teraz ma. Bilety. Na szczęście Kuba sam sobie odpowiedział i jesienią prezentował znakomitą formę. Oby wiosną było co najmniej tak samo dobrze, a z kolegami z reprezentacji zreflektował się dobrymi wynikami w kwalifikacjach do mistrzostw świata.
Glasgow Rangers w trzeciej lidze
Wydawało się, że kilka rzeczy jest stałych: wschód słońca, przypływ i odpływ, rywalizacja Rangersów i Celticu o tytuł mistrza Szkocji. A tu niespodzianka. W zasadzie w ciągu kilku tygodni posypała się całkowicie niebieska strona Glasgow. Błędy przeszłości dały o sobie znać, kreatywna księgowość przy zaawansowanej chorobie wiele nie da. Klub musiał zostać zrestrukturyzowany, żeby w ogóle dalej istnieć.
Mario Balotelli
Symbol szalonych czasów, zdominowanych przez pieniądze. Pokazuje wszystkim, jak spektakularnie wydawać gotówkę, sprzeciwiać się wszelkim nakazom, a jednocześnie się przy tym dobrze bawić i nie ponosić większych konsekwencji swoich działań (no bo czym jest dla niego odebranie tygodniówki?). W czerwcu dodatkowo dodał piękne bramki na mistrzostwach Europy. Szkoda tylko, że zatracił się sportowo w drugiej części roku, ale i tak na swoje miejsce w dziesiątce zasługuje.
Dominacja Hiszpanii
Już wszyscy dawno zapomnieliśmy o określaniu Hiszpanii zespołem, który zawsze gra pięknie, ale przegrywa. Kolejny, trzeci z rzędu triumf. Szkoda tylko, że piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego, a właściwie trener Del Bosque, stawiają w coraz większym stopniu na wynik, swego rodzaju kunktatorstwo, w którym dla polotu i finezji zostało już tylko zaledwie uchylone okno. A chciałoby się szeroko otwartego. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to zespół perfekcyjny, prawie pozbawiony wad, co pozwala jej nawet przy słabszym dniu zdominować w zasadzie każdą inną reprezentację. Obrony mistrzostwa świata za dwa lata jednak się nie spodziewam - zacznie się wówczas wymiana pokoleniowa, a i więcej do powiedzenia muszą mieć przedstawiciele Ameryki Południowej - gospodarz Brazylia i niezaspokojona od 1986 roku Argentyna.
Włodzimierz Smolarek nie żyje
Odeszła w tym roku jedna z największych zadzior w historii polskiej piłki. Włodzimierz Smolarek. Filigranowy (172 cm), szybki, dynamiczny, odważny. No i motyw powtarzany w komentarzu piłkarskim do dzisiaj, że X zrobił to „jak Smolarek”, czyli przywołanie sytuacji z Mistrzostw Świata w 1982 roku, gdy znajdujący się w szczytowej formie „Sołtys” biegał do linii końcowej i narożnika boiska, tam przetrzymywał piłkę, aby zaoszczędzić bezcenny dla Polski czas (remis gwarantował nam awans).
Dziesięć spraw to mało, gdybym miał więcej miejsca, to z pewnością wspomniałbym o niezwykłym rozwoju biznesowym piłki brazylijskiej, zwieńczonym triumfem Corinthians w klubowych mistrzostwach świata, niesamowitej końcówce Premier League, fenomenie Falcao, czy nawet samym fakcie polskiego Euro (o tym nie wspominam odrębnie tylko dlatego, że w zasadzie dwa punkty się do niego odnoszą - Hiszpania i bilety) i wielu innych. Ale o tym innym razem.