Zwolnieni po sezonie, z nazwiskiem, bez klubu - ekstraklasowi bezrobotni

2013-08-04 14:52:46; Aktualizacja: 11 lat temu
Zwolnieni po sezonie, z nazwiskiem, bez klubu - ekstraklasowi bezrobotni Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

Za nami już ponad połowa okienka transferowego, jednak nawet w Polsce, gdzie na samym nazwisku można daleko zajechać, jest jeszcze kilku zawodników z niezłymi CV, którzy wciąż nie potrafią znaleźć zatrudnienia.

My wyselekcjonowaliśmy spośród nich siedmiu z największą przeszłością i tak powstał ranking najbardziej znanych, a jednak bezrobotnych ligowców. Co warte zaznaczenia, każdy z nich co najmniej raz grał w barwach swojej ojczyzny w meczu międzypaństwowym i przy nazwisku może sobie w CV dopisać "reprezentant".
 
KEW JALIENS
 
Zaczynamy od jedynego w zestawieniu obcokrajowca. Jego przyjście było jednym z pierwszych transferów holenderskiego zaciągu w Wiśle Kraków. Dziesięciokrotny reprezentant Holandii, przez bardzo długi czas kluczowa postać obrony Willem II Tilburg, a następnie AZ Alkmaar. Miał wnieść do obrony "Białej Gwiazdy" spokój i doświadczenie i choć początki miał niezłe, z biegiem czasu okazało się, że to on zyska na grze w Wiśle, a nie Wisła na jego grze. Do tego lata był sporym balastem w budżecie płacowym, dlatego pożegnano się z nim bez większego żalu. Mamy początek sierpnia, a Jaliens wciąż jest bez klubu. Dla gościa z taką statystyką występów, to spora ujma i znak, że jest już uznawany za piłkarza wypalonego.
 
 
IRENEUSZ JELEŃ
 
Jeleń zapowiedział ostatnio, że już nigdy więcej nie zagra w Polsce. Pytanie - czy w jakiejś innej, w miarę poważnej lidze, ktoś przyjmie go z otwartymi ramionami. To już nie jest gwiazda Ligue 1, o którą biją się czołowe kluby we Francji, to podstarzały i mocno zardzewiały napastnik, który nie potrafi od prawie trzech lat odnaleźć zgubionej gdzieś w gabinetach lekarskich formy. A przecież kiedyś zdobywał takie bramki:
 
 
EUZEBIUSZ SMOLAREK
 
Trudny charakter, wysokie wymagania - tak osoby, które zetknęły się z Ebim najczęściej go charakteryzują. W Jagiellonii niczym szczególnym nie zachwycił, a najlepiej o jego wyczynach mówi to, że z poprzedniego sezonu zapamiętamy go ze względu na dwa zdarzenia. Pierwsze - bardzo przyjemna akcja Jaga TAXI, druga - gdy został trafiony piłką w plecy przy wrzucie z autu. To mówi samo za siebie. Ale patrząc szerzej, Ebi zawsze będzie się nam kojarzyć z tą historyczną bramką na 1:0 z Belgami na Stadionie Śląskim po błędzie Jana Vertonghena, dającą nam prowadzenie w meczu o awans na Euro 2008. Znamienne, że Vertonghen to obecnie jeden z najlepszych obrońców Premier League, natomiast Ebi - bezrobotny zawodnik bez krzty dawnego blasku.
 
 
ADRIAN BUDKA
 
Jedni mówią, że to legenda Widzewa, inni nieco umniejszają jego osiągnięciom, twierdząc, że zawsze zapieprzał na boisku i nigdy nie można było mu zarzucić braku zaangażowania, jednak to za mało, by używać tak wielkich słów w jego kontekście. Co by nie mówić, w Pogoni to już nie był ten sam Budka i dlatego też po zakończeniu ubiegłego sezonu zdecydowano się rozwiązać z nim kontrakt. Nadal jednak jest w stanie dać zespołowi sporo na skrzydle - może nie tyle czysto piłkarskich umiejętności, ale na pewno ambicji i zaangażowania. Najchętniej pewnie zrobiłby to w łódzkim Widzewie, z którym jest bardzo mocno związany emocjonalnie.
 
 
MARCIN KIKUT
 
Dziurawa defensywa Ruchu Chorzów w ubiegłym sezonie to także Kikut na boku. Może właśnie ze względu na beznadziejny sezon "Niebieskich", oferty dla Kikuta się nie znalazły. To wciąż bowiem solidny ligowiec. Może nie na walkę o podium i puchary, ale dla zespołu walczącego o utrzymanie, a poszukującego niedrogiego bocznego obrońcy - jak znalazł. Problemem może być nieprzepracowany z żadnem zespołem okres przygotowawczy, ze względu na... zakaz treningów z Ruchem nałożony na Kikuta. Co prawda piłkarz trenował indywidualnie w Poznaniu, jednak to zupełnie co innego niż pełny letni cykl treningowy w klubie. No i ciągnąca się za nim opinia pechowca. To chyba wszyscy pamiętamy (od 2:02):
 
 
ROBERT KOLENDOWICZ
 
To wciąż zawodnik solidny, na pierwszą ligę, czy nawet Ekstraklasę jako zmiennik, wchodzący na zmęczonego rywala - jak znalazł. Z Pogonią pożegnał się razem z Adrianem Budką. Zarzucano mu grę bez głowy i potworną nieskuteczność pod bramką rywala. Symbolem tego była sytuacja z meczu z Piastem Gliwice, którą "Kolenda" powinien wykorzystać z zamkniętymi oczami i związanymi nogami. Nie wykorzystał (od 0:50).
 
 
ADRIAN SIKORA
 
Zanim ze swoich zagranicznych wojaży wrócił do Podbeskidzia, praktycznie zapomnieliśmy o jego istnieniu. A przecież były sezony, gdy w Dyskobolii strzelał po kilkanaście goli i grał w europejskich pucharach. Hiszpanii ani Cypru nie podbił, nie zanosi się nawet na to, by na własnym podwórku miał jeszcze cokolwiek dobrego zaprezentować. W Podbeskidziu tragiczny, w Piaście nie lepszy, choć przynajmniej z jedną, ważną bramką z meczu z Bełchatowem. Ostatnią w karierze Sikory w Ekstraklasie?