Dziwne koleje Lecha - czy można przegrać ligę, taranując rywali na wyjazdach?

2013-04-16 12:55:06; Aktualizacja: 11 lat temu
Dziwne koleje Lecha - czy można przegrać ligę, taranując rywali na wyjazdach? Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

Wygrywająca seriami na wyjeździe drużyna wyrasta na faworyta dowolnej ligi. Tam bowiem sprawdza się siłę charakteru, umiejętność wyjścia na murawę przeciwko wrogim kibicom, po męczącej podróży...

Jeśli mielibyśmy wymieniać warunki konieczne do zostania mistrzem w jakichkolwiek rozgrywkach ligowych, pewnie znalazłyby się wśród nich: odrobina szczęścia, regularność, uczynienie ze swojego stadionu twierdzy i - co chyba najważniejsze - umiejętność podnoszenia z obcych boisk jak największej ilości punktów. 

Przeanalizowaliśmy dokładnie tabele ligowe w 15 krajach (w Polsce w T-Mobile Ekstraklasie i 1. lidze), by sprawdzić coś, co nie daje nam spokoju już od jakiegoś czasu. Czy gdziekolwiek indziej zespół, który jest najskuteczniejszy na wyjeździe, jest w stanie grać u siebie tak słabo, by nie zajmować w tabeli pierwszego miejsca, wzorem naszego Lecha Poznań.
 
Podopieczni Mariusza Rumaka bowiem grają w gościach jak z nut. 11 zwycięstw w 12 meczach to bilans, który musi robić wrażenie. Wczoraj w Gliwicach mieliśmy kolejny dowód na to, że im dalej od domu, tym lepiej wygląda gra i przede wszystkim wyniki "Kolejorza". 
 
Okazuje się, że w 14 na 16 sprawdzonych przez nas lig, zespół, który ma najlepszy bilans wyjazdowy, jest liderem. Co więcej, w aż 10 na te 14 przypadków to punkty zdobyte na wyjeździe sprawiają w głównej mierze, że dany zespół jest na czele. Dla przykładu - Benfica z obcych stadionów przywiozła na chwilę obecną 9 punktów więcej niż FC Porto, co pozwoliło jej rozsiąść się na fotelu lidera, pomimo tego, że to "Smoki" z Estadio Do Dragao na własnym terenie dopisały sobie aż 5 oczek więcej niż odwieczni rywale z Lizbony. W Grecji natomiast cała 15-punktowa przewaga Olympiakosu nad drugim PAOKiem wywieziona została spoza stadionu Georgiosa Karaiskákisa w Pireusie.
 
(kliknij w grafikę aby powiększyć)
 
Jedynym natomiast zespołem, z którym Lechici mogą sobie przybić piątkę jest belgijskie Zulte Waregem, które pomimo 80-procentowej skuteczności poza Regenboogstadion i 7-punktowej przewagi w tym aspekcie nad Anderlechtem, i tak w sezonie zasadniczym zajęło drugą pozycję, ulegając zespołowi Marcina Wasilewskiego 11 punktami, jeśli chodzi o spotkania na własnym obiekcie.
 
Belgowie to jednak przy Lechu małe piwo, ponieważ Poznaniacy na własnym boisku są czwartym najgorszym zespołem ligi - przed Podbeskidziem, Bełchatowem i na równi z Lechią, z którą wygrywają tylko stosunkiem bramek. Przy niemal 92-procentowej skuteczności na wyjeździe, wystarczyłoby zdobyć ledwie 17 punktów w dotychczasowych 10 meczach przy Bułgarskiej, by na Legię patrzeć z góry. Dla porównania - Galatasaray czy Celtic, a więc najgorsi na wyjazdach wśród liderów lig, mają skuteczność na poziomie 60% (Galatasaray) czy nawet ledwo ponad 58% (Celtic), a i tak potrafią u siebie cały ten deficyt odrobić.
 
(kliknij w grafikę aby powiększyć)
 
Turcy i Szkoci mają jednak efektywność u siebie dwukrotnie (!) lepszą od Lecha. 40% punktów podniesionych ze swojego boiska to już nawet nie powód do "analizowania błędów i wyciągnięcia wniosków". To po prostu wstyd i kompromitacja. Do końca sezonu zostało Lechowi pięć spotkań u siebie i jeśli nie zacznie odprawiać przyjezdnych z kwitkiem, jednego po drugim, to drugi najlepszy na wyjazdach zespół w czołowych ligach Europy (po Bayernie, który - mówiąc kolokwialnie - pozamiatał ze swoją skutecznością na poziomie 95,2%) może zostać wicemistrzem. Sytuacja byłaby z pewnością bezprecedensowa, a historycy i statystycy już zacierają ręce, jednak... czy Lech faktycznie tak chce w sezonie 2012/2013 zapisać się na kartach historii?
Więcej na ten temat: Polska Lech Poznań Artykuł Ekstraklasa